Wietrzejący, zaśmiecający planetę plastik może stwarzać nieprzewidywane dotąd zagrożenia. Aby zmniejszyć ilość niebezpiecznych śmieci potrzebne są jednak obszerne zmiany związane ze stylem życia i kulturą – twierdzą eksperci.
Specjaliści z Uniwersytetu Sztokholmskiego oraz kilku innych ośrodków naukowych przestrzegli właśnie na łamach prestiżowego „Science”, że jako ludzkość zbliżamy się do punktu bez odwrotu, jeśli chodzi o zanieczyszczenie Ziemi plastikiem. Już chyba większość ludzi zdążyła się oswoić z informacjami o tym, że plastik znajdowany jest praktycznie wszędzie – nawet na pustyniach, szczytach gór, w arktycznym śniegu, czy oceanicznych głębinach. Bo plastikowe zanieczyszczenia to nie tylko wyspy śmieci na oceanie, plastikowe torby, czy pojemniki.
Tworzywa sztuczne ulegają wietrzeniu. To prawda, że pomaga ono w długim czasie usuwać śmieci ze środowiska, ale stwarza także kolejne niebezpieczeństwa. „Wietrzenie plastiku następuje z powodu wielu różnych procesów i przeszliśmy długą drogę, aby je zrozumieć. Jednak wietrzenie nieustannie zmienia właściwości plastikowych zanieczyszczeń, co rodzi kolejne pytania. Degradacja plastiku jest bardzo powolna i nie jest skuteczna w zatrzymaniu jego akumulacji w środowisku, więc ekspozycja na zwietrzały plastik będzie cały czas rosła” – wyjaśnia prof. Hans Peter Arp, współautor publikacji.
Jak wyjaśniają naukowcy, w czasie wietrzenia plastiku powstają mikro- oraz nanocząstki, a do tego z tworzyw uwalniają się różnego rodzaju chemiczne substancje. Z czasem rośnie więc zarówno złożoność zanieczyszczeń, jak ich mobilność. Skutki tego badacze określają jako bardzo trudne, albo nawet niemożliwe do przewidzenia.
Oprócz zniszczeń, które plastik może spowodować bezpośrednio np. unieruchamiając zwierzęta, czy też swoim toksycznym działaniem, ma duży potencjał szkodzenia w połączeniu z innymi czynnikami. Naukowcy podejrzewają, że może być zdolny do nasilania zmiany klimatu poprzez zaburzanie tzw. biologicznej pompy węglowej, która odpowiada za obieg węgla w oceanach. Razem z przełowieniem ryb i niszczeniem morskich habitatów spowodowanym zmianami temperatur plastik może także nasilać spadek oceanicznej bioróżnorodności.
Zdaniem badaczy skutkiem dzisiejszej emisji plastiku mogą być globalne, trudne do cofnięcia zniszczenia. „Obecnie zapełniamy środowisko rosnącą ilością plastikowych zanieczyszczeń, które trudno jest usunąć. Jak dotąd nie obserwujemy licznych dowodów na szerokie, szkodliwe konsekwencje, ale jeśli wietrzejący plastik uruchomi naprawdę niebezpieczne efekty, prawdopodobnie nie będziemy w stanie ich cofnąć” – alarmuje prof. Matthew MacLeod, główny autor opracowania.
„Koszt ignorowania akumulacji utrzymujących się długo plastikowych zanieczyszczeń może być kolosalny. Racjonalne podejście to jak najszybsze działanie w celu zmniejszenia wpuszczania plastiku do środowiska” – mówi ekspert.
Tymczasem badacze podają szacunki, według których obecna, gigantyczna już emisja tego typu zanieczyszczeń ma się podwoić do 2025 roku, jeśli nic się nie zmieni. „Plastik jest głęboko zakorzeniony w naszym społeczeństwie i dostaje się do każdej części środowiska naturalnego, nawet w krajach, które dysponują dobrą infrastrukturą do odzyskiwania plastiku” – podkreśla prof. MacLeod.
Jak mówi, ilość odpadów szybko rośnie nawet mimo podnoszącej się świadomości zwykłych ludzi, naukowców i polityków. Poradzenie sobie z tym zagrożeniem nie będzie łatwe.
Naukowcy z niemieckiego Instytutu Zaawansowanych Badań nad Zrównoważonym Rozwojem (IASS) w swojej nowej publikacji twierdzą, że potrzebne są gruntowne zmiany dotykające społeczeństwo, styl życia i kulturę.
Do takich wniosków doszli po przeanalizowaniu korzystania z różnych opakowań przez Niemców. Mimo, że 96 proc. ankietowanych uważa ograniczenie tego typu odpadów za istotne, to wykorzystanie plastikowych opakowań w tym kraju nieustannie wzrasta. Odzyskiwanie materiałów nie rozwiąże problemu – twierdzą specjaliści. „Recykling ogranicza tylko symptomy plastikowego kryzysu i nie uderza w podstawową przyczynę – wytwarzanie odpadów” – mówi Jasmin Wiefek, główna autorka pracy, która ukazała się w piśmie „Cleaner and Responsible Consumption”.
Wraz ze swoim zespołem znalazła ona kilkanaście głównych przeszkód, które stoją na drodze do redukcji użycia niebezpiecznych dla środowiska opakowań. Jedna z nich to nawyki – ludzie zwykle kupują w zwykłych marketach, a nie w sklepach „zero-waste” (zero odpadów). Większość ludzi nie korzysta przy tym z własnych toreb, gdy kupują artykuły spożywcze. Popularne są za to przetworzone i opakowane produkty.
Niestety przeszkadza także brak wiedzy. Otóż wiele osób nie jest pewnych, które opakowania są mniej szkodliwe od innych. Badani często też nie zdawali sobie sprawy z tego, że niesezonowe i nieregionalne produkty muszą zostać odpowiednio zapakowane do transportu. Ludzie boją się też o higienę – uważają często, że nieumieszczone w jednorazowych opakowaniach produkty są pod tym względem gorszej jakości. Plastik wybierany jest też często dlatego, że jest lekki i się nie tłucze. Z tego powodu np. ludzie wolą dawać dzieciom plastikowe butelki, niż szklane. Jednocześnie pakowane w plastik towary są często tańsze. Zwykle są też łatwiej dostępne, podobnie jak zwykłe sklepy w porównaniu do zero-waste. Do tego używanie własnych opakowań wiąże się z większą stratą czasu i jest mniej wygodne. Dochodzi również rozmycie odpowiedzialności – ankietowani twierdzili, że za ograniczenie odpadów odpowiadają zarówno konsumenci, jak i producenci, ale uważają, że to raczej przemysł powinien opracować odpowiednie rozwiązania. Ludzie oczekują przy tym ciągłej dostępności określonych produktów, co przy dużej populacji oznacza konieczność zapewnienia szerokiej gamy towarów, a to utrudnia ograniczenie ilości odpadów. Przykład zakupów pokazuje, że zmiany muszą być więc obszerne.
„Nasze wyniki pokazują, że potrzebna jest szeroka wiedza oraz wytężone wysiłki, aby konsumenci zaczęli unikać plastikowych opakowań. Jeśli chcemy wytwarzać towary i nie produkować dużych ilości odpadów, np. nie używać jednorazowych, najtańszych opakowań, będziemy musieli zmienić odpowiednią infrastrukturę, ekonomiczne zachęty oraz warunki polityczne” – twierdzi współautorka publikacji Katharina Beyerl.
PAP Nauka w Polsce, Marek Matacz
mat/ ekr/
Fot. PAP/Fotolia
Facebook
RSS