Site icon Sukces jest kobietą!

Zespołowa gra o sukces

Sukces wiele ma imion i wiele jest dróg, którymi trzeba iść by go osiągnąć. Na pewno trzeba znaleźć swój własny autorski kod dostępu do niego. Indywidualnie czy zespołowo, ścigać się czy współpracować?

Co zrobić by to nasza firma była dla klienta atrakcyjniejsza od konkurencji? Przez wiele lat rytm nadawały zasady miejskiej dżungli – silniejszy wygrywa. Tak rozpoczynały się i kończyły kariery indywidualne i tak zarządzane były firmy. A jak jest współcześnie? Dziś stawia się na zespoły… indywidualistów. I szuka inspiracji w sporcie.
W zespole piłkarskim trzeba mieć atakujących, obrońców, drugą linię i trenera. W sztafecie siłą zespołu jest siła jednostki. To dokładnie tak samo, jak w firmie. Tylko zespół, w którym każdy ma swoją rolę do odegrania i stara się ze wszystkich sił wywiązać z zadania, może osiągnąć sukces. Dobry menadżer zna siłę swojego zespołu i jego słabość, potrafi wykorzystać jedne i drugie. Precyzyjny plan, systemowe działanie, konsekwencja?

Zespół wespół
Dobry trener na każde stanowisko ma jednego lub dwóch zmienników. Tymczasem jedną z głównych bolączek w firmach jest myślenie dniem obecnym. Odchodzi jeden z kluczowych zawodników w takiej firmie i następuje paraliż. Sezon w firmie jest dłuższy niż w piłce nożnej. Zawsze ktoś choruje, potrzebuje odpocząć, by złapać drugi oddech, lista nieprzewidzianych zdarzeń jest długa. Potrzebny jest zgrany zespół.
– Sport i biznes bez dwóch zdań potrzebują dobrego planu i dobrych ludzi. Podstawą jest praca zespołowa, ale firma potrzebuje też indywidualistów, gdyż to oni robią tzw. różnicę. Dobry plan jest wtedy, gdy każdy robi, co do niego należy we współpracy z innymi. Nie da się wygrać, gdy sprzedaż nie będzie współpracowała z promocją, działem handlowym, finansowym etc. Na boisku piłkarskim można grać od bramkarza do napastnika, ale natychmiast zostanie to przez przeciwnika rozgryzione i katastrofa gotowa. Tak wielu meczy się nie wygra –tłumaczy Andrzej Chwałek Dyrektor Handlowy Sandoz Polska.

Wolność znaczy wielkość
Firma potrzebuje ludzi kreatywnych i zmotywowanych. Produkty wielu firm są takie same, a przynajmniej podobne. Jeżeli ktoś uzna, że BMW jest ładniejsze od Audi, to nie przypadek, ale praca konkretnych ludzi. I tu mamy miejsce dla indywidualności.
– Ludzie, którzy wymyślili, że BMW dziś wygląda tak, jak wygląda i jest oceniane tak, a nie inaczej, prawdopodobnie mieli więcej wolności, może byli bardziej odważni, na pewno do swojej pracy podeszli z pasją. Czasem, żeby wymyślić coś genialnego, trzeba cztery pomysły zepsuć. Jeżeli w firmie preferuje się asekuranctwo, panuje strach, zabijana jest inicjatywa w ludziach, można przeoczyć nie jeden diament, a firma nigdy nie stanie na podium – dodaje Andrzej Chwałek. – Powszechnie wiadomo, że duże koncerny w pewien sposób „przyduszają człowieka”. W tych czasach jednak jest miejsce dla ludzi kreatywnych i zmotywowanych. I dzisiaj coraz częściej firmy dochodzą do wniosku, że właśnie takich ludzi potrzebują. Zwłaszcza na stanowiskach menadżerskich – administrowanie, zamiast pracy z pasją jest czymś niedopuszczalnym. Tylko „żar w człowieku ” może być zaraźliwy dla jego zespołu.
Podobnych argumentów używa Marek Jurkiewicz, który zarządza w Polsce Agencją Start People. Uczył się doceniać indywidualizm pracując z wymagającymi klientami z dużych korporacji. Przez kilka lat pracował na różnych kontynentach, wśród ludzi różnych kultur, poznając ich zwyczaje, wychodząc naprzeciw ich i swojej odmienności. To, co wyniósł z tego doświadczenia to przekonanie, że należy dać ludziom swobodę by chcieli być kreatywni.
– Nauczyłem się tego, że ludzie często popełniają błędy i to nie jest złe – wyjaśnia Marek Jurkiewicz, Country Manager Start People. – Gdyby ich nie popełniali, niczego by się nie nauczyli. W firmie nie chodzi o ciężką pracę, chodzi o mądrą pracę. Nie jest sztuką bieganie przez cały dzień z przysłowiową „pustą taczką” po budowie. Oczywiście trzeba, jak we wszystkim, zachować umiar, ale trzeba ludziom pozwolić na naukę. I tu dochodzimy do ogromnie ważnej sprawy – komunikacji. Filozofia sukcesu kojarzy się ludziom z trikiem, specjalną techniką, czyli każdy kombinuje, co zrobić by osiągnąć sukces. Moim zdaniem to błędna droga. Po pierwsze, trzeba zrozumieć, że każdy jest inny i wnosi coś innego do firmy. Po drugie, trzeba z tymi ludźmi rozmawiać po to, by ich kreatywność mogła znaleźć ujście. Potem wystarczy tylko spożytkować to, co wytworzą. To najkrótsza droga do sukcesu w zarządzaniu.

Inwestowanie w pasję
Początek każdego sukcesu zawiera się w jednym słowie: „lubię”. Trudno wyobrazić sobie bardziej gorliwe poświęcenie się czemuś, co nie wypływa z głębokiego uwielbienia. Żaden kolarz nie poświęci kilkunastu godzin dziennie na trening tylko po to, by po prostu wziąć udział w wyścigu, himalaista nie postawi na szali swojego życia, jedynie po to, by zdobyć szczyt, menadżer nie da z siebie wszystkiego firmie, jeżeli nie będzie miał pewności, że droga, którą obrał, zaprowadzi go do upragnionego celu. Za tym wszystkim stoi pasja.
– Jeżeli człowiek robi coś, co lubi, wszystko inne idzie za tym samoistnie. Jeżeli robi coś z pasją, cokolwiek by to było, zawsze mu wyjdzie i zawsze będzie w tym najlepszy. Trzeba odnaleźć swoje miejsce w życiu, za nim dopiero pójdą pieniądze, kariera, sukcesy – wylicza Andrzej Chwałek. – Nie da się żyć jedynie na zasadach czystej kalkulacji. Nie jesteśmy maszynami. Stanisław Lem powiedział, że życie nie jest dla ludzi normalnych, jest dla znormalizowanych. I tej nieszczęsnej normalizacji każdy z nas podlega. Ale, zawsze jest jakieś „ale”. Jeżeli spędzamy w pracy kilkanaście godzin dziennie, około 6 godzin na dobę śpimy, nie wiele zostaje na życie. Skoro dwie trzecie naszego życia zabiera nam praca, nie ma sposobu, by wykonywać ją bezdusznie i nie zwariować. Jeżeli poddamy się systemowi normalizacji, nasze życie zwyczajnie, po ludzku rozpatrując, będzie straszne. Nie będzie się niczym różniło od… obozu pracy. Zatem z pełną odpowiedzialnością twierdzę, że w pracy każdy z nas powinien robić to, co lubi! I szukać tego, tak długo, aż się to znajdzie.

Wyścig z samym sobą
W grach zespołowych ważne jest, by elastycznie reagować na to, co robi zespół przeciwnika. Nie znając przeciwnika, ciężko jest dostosować naszą taktykę. W przypadku budowania sukcesu, nieocenione jest systematyczne walczenie z barierami, które stoją nam na drodze.
– Ja akurat biegam w maratonach górskich. Cała frajda tego rodzaju sportu, który uprawiam, co da się przełożyć na biznes, to pokonywanie barier – tłumaczy Marek Jurkiewicz ze Start People. – Pokonanie maratonu w Szwajcarii w ubiegłym roku – 42,195 km w górach, w czasie nieco ponad 7 godzin, wydawało mi się czymś nieosiągalnym. A jest to jeden z najcięższych maratonów w Europie, najwyższy punkt trasy leży na 2632 m.n.p.m. Pierwsza moja reakcja po przyjeździe na miejsce? Co ja tutaj robię? Udało się jednak i półtora roku przygotowań nie poszło na marne. W przyszłym roku przymierzam się do maratonu na 78 kilometrów. Jaka z tego nauka? Poza przygotowaniem, systematycznością i konsekwencją, czyli fundamentalnymi sprawami, którymi rządzi się sport, wszystko inne dzieje się w naszych głowach. Zarządzanie czasem i ustalanie priorytetów na co dzień, to podstawa. Nie rozciągam czasu. Muszę wszystko rozplanować w czasie tak, by zrealizować to, co zamierzałem. Nie jestem typowym zwierzęciem korporacyjnym, które pracuje po szesnaście godzin, bo wiem, że to jest nieefektywne. Jeżeli nie ma zachowanej równowagi w czterech strefach funkcjonowania (strefa zawodowa, prywatna, społeczna i strefa dokonań), ciężko jest cokolwiek osiągnąć.

Dagna Starowieyska

Exit mobile version