Z Aleksandrą Andruszczak – Zin, psychologiem, od czterech lat pracownikiem Fundacji ITAKA, Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych, rozmawiamy o kwestiach formalnych w przypadku zaginięć i uczuciach towarzyszących bliskim osób zaginionych
Co czuje osoba, której zaginął ktoś bliski?
Aleksandra Andryszczak – Zin: To wszystko zależy od kontekstu zaginięcia i osobowości osób bliskich. Przede wszystkim jest to jednak ogromne poczucie bezradności i strachu o osobę, która zaginęła, nawet jeśli w rozmowie można wyczuć, że w rodzinie był konflikt. Bliscy czują też złość, myślą: „Jak mógł odejść? Jak moje dziecko mogło mi to zrobić”?
Po jakimś czasie wśród uczuć przede wszystkim dominuje bezradność. Bliscy zaginionych czują się wyizolowani: coraz mniej osób pamięta o tym, co się stało. Czują żal, że nie zostały sprawdzone różne tropy. Rodzina przestaje żyć społecznie, zaginięcie staje się tematem tabu.
Bliscy, nawet między sobą już nie rozmawiają. Najgorsze jest to, że te emocje są cały czas. Ta bezradność i lęk, to są uczucia, z którymi człowiek się budzi i chodzi spać.
Po zaginionych osobach zostają rachunki, otwarte sprawy formalne, których uregulowanie przechodzi na bliskich.
Rodziny osób zaginionych zawsze zostają z kłopotami administracyjnymi. Dla przykładu: konto bankowe osoby zaginionej. Jeśli np. współmałżonkowie mieli konta osobno, to osoba, która zostaje, nie ma prawa dysponować tym kontem, ani nawet mieć do niego wglądu.
Nie można zlikwidować różnych umów, w imieniu osoby zaginionej, np. z operatorem telefonii komórkowej. Operator może pójść na rękę, ale jest to tylko jego dobra wola. Często jest tak, że dla niego ta umowa o telefon nadal jest ważna, bo traktują tę osobę, jak żywą. Jeśli małżonkowie mieli wspólny majątek, to osoba, która zostaje, nie może nim dysponować, musi wystąpić o uznanie kuratora dla osoby zaginionej.
Czy w przypadku zaginięcia można wyróżnić konkretne fazy uczuć, które osoba, która zostaje, przeżywa?
Szok, mobilizacja do działania, które wynikają ze strachu i niepokoju, że utraciło się kontrolę nad własnym życiem. Potem przychodzą agresja, apatia, w zależności od kontekstu zaginięcia. Jeśli zaginiecie jest długotrwałe – dominuje apatia, depresja, odcinanie się od ludzi.
Zaginięcie dziecka jest przez osobę dorosłą bardziej przeżywane niż zaginięcie dorosłej osoby przeżywane przez innego dorosłego?
Nie ma na ten temat żadnych statystyk, ani badań. To są jedynie moje obserwacje. Ludzie obwiniają się wzajemnie, często się rozwodzą. Dominuje ogromny strach o dziecko, bo rodzice wiedzą, że samo sobie nie poradzi. Jeśli ginie dorosłe dziecko – to jest też stan, z którym rodzice kompletnie sobie nie radzą i trudno, żeby sobie poradzili. Jeśli zaginięcie trwa długo, to jest takie piętno, którego nie da się zmyć. Nawet, jeśli sprawa jest zakończona, te emocje są zbyt destrukcyjne, żeby, ot tak, wrócić do normalnego życia.
Stres związany z zaginięciem osoby można porównać z jakimś innym stresem? Np. takim przy rozwodzie czy śmierci?
Nie można porównać tego stresu do żadnego innego. Nie ma takich badań. Są jakieś małe projekty, jak w Australii czy Wielkiej Brytanii, które badają te uczucia. Ja nazywam to „przetrwałym stresem pourazowym”. Jego objawy trwają tak długo, jak zaginiecie. To nie jest tak, że następuję traumatyczne wydarzenie, ono się kończy, można pójść na terapię i wydobrzeć. Tu nie ma końca.
Często słyszy się od osób, które zostają, a mają kogoś, kto zaginął, że wolałyby znać najgorszą prawdę, niż żyć w niepewności.
To nie jest aż tak proste. W tych osobach jest wola, żeby wiedzieć, co się stało i znać najgorszą prawdę i jednocześnie straszny lęk przed tą prawdą. To balansowanie między chęcią wiedzy, a ogromnym strachem, na myśl o tym, co się usłyszy. Rodziny zaginionych są udręczone tą niewiedzą.
Czy osoby, które mają kogoś długotrwale zaginionego i wiążą się uczuciowo z kimś innym, mają poczucie winy?
To jest skomplikowane i bywa różnie. Część osób faktycznie wiąże się z innym partnerem po bardzo długim czasie. Mam wrażenie, że większość osób jednak pozostaje samych. Są w ogromnej traumie. Jeśli mają poczucie winy, to nie z tego powodu, że się z kimś związały, a raczej dlatego, że mogły przeoczyć coś, co spowodowało zaginiecie.
Czy z zaginięciem w ogóle można się pogodzić?
Nie można. Rodziny do końca życia starają dowiedzieć, co się stało. Rodzice, dla przykładu, często boją się, że kiedy umrą, nikt nie będzie pamiętaj o ich dziecku, które zaginęło. Po zaginięciu w ogóle trudno normalnie funkcjonować. Życie tych, co zostają, jest wywrócone do góry nogami.
Jak osoby, którym ktoś zaginął, zachowują się w stosunku do innych ludzi?
Przede wszystkim mają poczucie, że nikt ich nie rozumie. Wydaje im się, że takie rzeczy są niemożliwe. Ci, którym ktoś zaginął, czują, że ludzie nie chcą ich słuchać. Nie chcą zawracać głowy swoimi problemami. Wszystko zależy też od czasu trwania zaginięcia. Jeśli trwa ono np. 15 lat – to wiedzą już tylko najbliżsi.
Rozmawiała: Anna Chodacka