Większość ludzi mówi na to, czym się zajmuję: „seks za pieniądze”. Osobiście uważam zupełnie inaczej. Seks, jak już mówiłem, sprawia mi nieziemską przyjemność i wielką rozkosz. Dlatego też nie mogę nazwać się męską dziwką. Jest to zwyczajnie sposób na dorobienie sobie pieniędzy, którymi mogę pomóc rodzicom w Polsce
„Młody, szczupły, hojnie obdarzony, lubiący dobrze usytuowanych mężczyzn i takich też szukający, odwdzięczy się oferując swoje usta, ciało i ciasny, lecz dość pojemny tyłek…”
Takie i wiele podobnie brzmiących ofert można znaleźć na portalach randkowych dla homoseksualistów. Dlaczego „zawód” escorta – bo tak nazywamy osoby zajmujące się męską prostytucją świadczoną innym mężczyznom – jest dziś tak często wybierany przez młodych gejów? Czy jest on skierowany jedynie na zarabianie łatwych, lecz wydawać by się mogło, kontrowersyjnych pieniędzy, czy podczas usługi można odczuć przyjemność? O tym, jak sprzedają swoje ciało innym mężczyznom, opowiadają: Tomasz, Piotr i Dawid.
Bez ostrych fetyszy
– Escorting traktuję jako stały zarobek – tłumaczy Tomek z Krakowa (24 lata).
W chwili obecnej ciężko jest znaleźć dobrze płatną i zarazem stałą pracę w naszym kraju. Mimo, że w Krakowie, jako mieście wojewódzkim, jest łatwiej niż na prowincji, ja się przyzwyczaiłem do tego, co robię. I jest mi z tym dobrze, gdyż pracuję kilka godzin, a zarabiam tak samo, a nawet i więcej, niż kiedy bym pracował 48 godzin w tygodniu.
Dziś, w dobie Internetu, łatwo jest natknąć się na klienta. Na początku wyłapywałem ich na czacie, lecz z czasem przeniosłem się na jeden z portali randkowych, na którym to oni do mnie piszą, a ja nie muszę się narzucać. Oferuję im wszystkie standardowe opcje tj.: sex analny, oralny, przytulanie czy też przebieranki. Brawura czy ostry fetysz nie wchodzą w grę w seksie za pieniądze.
Osobiście mogę się zgodzić na bardzo delikatny wulgar, natomiast uzgodniony – co do ceny i każdego drobiazgu – przed spotkaniem. Cennik, jeśli mogę tak to nazwać, jest w pewnym sensie ruchomy. Zasadniczo zaczyna się od ceny 200 zł za godzinę i pnie się w górę. Jeśli natomiast mężczyzna umawiający się ze mną ma niewygórowane oczekiwania, czyli żadnego seksu, ani całowania, jedynie przytulanie i masturbacja, mogę zejść do 150 zł i odpowiednika tej ceny w euro oraz funcie szterlingu.
Spotkania 12 i 24 godzinne są do negocjacji, jeśli chodzi o cenę. Wówczas nie ma podziału na seks analny czy oralny. Klient płaci za seks, i do niego należy wybór: czy chce być zadowolony ustami, pupą czy tzw. „ful option”.
Aktualnie mam jednego stałego sponsora, który jest w wieku 40+. Takie też są zazwyczaj osoby, z którymi się spotykam, jednakże zdarzają się młodsi ode mnie. W większości są to osoby albo mało urodziwe, albo bardzo dobrze sytuowane. Duża liczba klientów, zazwyczaj z Polski, lubi się targować tylko z tego względu, że chcą się tylko poprzytulać.
Kiedyś, jak każdy chyba, chciałem „kochać i być kochanym”, ale w tym zawodzie trudno znaleźć miłość. Miedzy innymi z tego powodu, że zgłaszają się do mnie głównie starsi ludzie, potrzebujący rozładowania się, często w związku małżeńskim z kobietą i dziećmi „na karku” uciekający z kłamstwa z kolejne kłamstwo, po prostu podążający za naturą, której nie da się oszukać. Między innymi, dlatego też trudno tu o zauroczenie… Jeśli jednak znajdę upragnioną miłość, to z pewnością innymi „kanałami”, niż portale randkowe. Wówczas będę musiał znaleźć sobie stalą pracę i raz na zawsze odciąć się od escortingu…
Zawsze chodzi o penisa
– Gdyby nie długi, nigdy bym się na to nie zdecydował – wyznaje Piotr (19 lat), student matematyki z Trójmiasta.
W zeszłym roku otworzyłem sklep, który niestety nie prosperował tak, jak bym tego chciał. Najwyraźniej nie jestem stworzony do prowadzenia jakiegokolwiek biznesu. Razem z zamknięciem sklepu pojawiły się długi, które, chcąc bądź nie, muszę spłacić. Jedynym najszybszym sposobem na zarobienie tak kolosalnych dla młodego człowieka pieniędzy był escorting. Uprawianie seksu za pieniądze. Długo nad tym myślałem, często rozmawiałem o tym z moim partnerem. W końcu doszliśmy do porozumienia i zdecydowaliśmy. Nie miałem innego wyboru.
Jakże trudne było wystawienie swojego ciała „pod wynajem”…
Na szczęście, chłopak, z którym darzymy się wzajemnym uczuciem, zrozumiał ten wybór. Nie traktujemy tego jako zdrady. To po prostu sposób na spłatę długu…
Co prawda, zawsze jest strach, kiedy jadę do klienta. Za każdym razem zadajemy sobie te same pytania. Czy jeszcze się zobaczymy? Czy nic mi się nie stanie? Wymyśliliśmy na to sposób. Marcin, (bo tak ma na imię mój partner) przy każdym wyjeździe do Niemiec czy też na Wyspy Brytyjskie cały czas jest ze mną kontakcie. Ma spisany adres, oraz dane klienta, do którego jadę. Mamy ustalone godziny, o których muszę się odezwać, aby wiedział ze mną jest wszystko ok. Gdyby jednak tak się nie stało, Marcin zobowiązany jest powiadomić policję i moją rodzinę o całym zajściu.
Rodzina wie jedynie o mojej orientacji i gdyby się wydało, że jestem męską prostytutką, mógłbym prawdopodobnie szukać nowej rodziny…
Nie interesują mnie spotkania na godzinę, gdyż więcej czasu zajmować mi będzie dojazd i powrotu do domu, dlatego umawiam się zazwyczaj na cały weekend. Jestem wtedy cały do dyspozycji osoby płacącej. Cena za czas od popołudnia w piątek do wieczora w niedzielę wynosi 1500 bądź 2000 zł. Do ceny usługi doliczam koszty dojazdu. Bez względu na to, ile by mi zaproponowano, nigdy nie zgodzę się na seks bez zabezpieczenia. Mimo, iż zdrowie nie powinno mnie obchodzić, gdyż wykryto mnie guz mózgu, którego nie da się usunąć…
Może dlatego też robię to z mężczyznami w wieku od 30 do 55 lat, część z nich teoretycznie mogłaby być moim ojcem…
Takie osoby potrzebują się wyżyć, a ja jestem dla nich dobrym towarem. Moje libido jest, nazwijmy to, ponadprzeciętne, tak samo, jak i rozmiar członka, a przecież wiemy, że tu jednak o penisa chodzi. A im większy, tym lepszy.
Nie jest tak kolorowo, jak by się mogło wydawać… Jest tu dużo naciągaczy, „zbieraczy zdjęć”, którzy piszą, że potrzebują najpierw zobaczyć moje nagie ful zdjęcie, gdyż nie chcą kota w worku. Czy wysyłam te zdjęcia? Oczywiście, ale za opłatą 200 zł, które przy spotkaniu odliczam od ceny całościowej.
Teraz idą dla nas, escortow, dobre tygodnie. Kilka, ale jednak będą. Może i zabrzmi to głupio, ale jednak Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej EURO 2012, mogą i zapewne dostarczą nam większej liczby klientów (rozmowę z Piotrem przeprowadziliśmy w maju – przyp. red.). Na to też liczę, żeby jak najszybciej zostawić to za sobą. Bo nie jest to jednak moja praca marzeń. Poza tym, tą ścieżką, u mojego boku, poniekąd kroczy też mój partner…
Nie jestem męską dziwką
– Do Londynu wyjechałem 6 lat temu, kiedy miałem 18 lat. Na początku szukałem tylko seksu, dobrej zabawy, chciałem się oderwać od polskiej homofonicznej rzeczywistości i mentalności ludzkiej – podkreśla David (24 lata) z Londynu.
Kiedy otrzymałem propozycję zapłaty za seks, dlaczego miałem się nie zgodzić? Przeciecz to lekkie pieniądze… I nic w tym złego, bo seks, poza jedzeniem, jest drugą czynnością, która sprawia mi ogromną przyjemność.
Na co dzień pracuję jako supervisior w jednym z londyńskich hoteli. Większość klientów poznaję właśnie tam i zwykle uprawiamy seks w hotelu. Dla mnie jest to lepsze wyjście, bo ani ja nie muszę nikogo przyprowadzać do domu, w którym mieszkam, ani mój klient nie musi płacić dodatkowo za hotel, motel, bądź jakikolwiek pokój, w którym moglibyśmy to zrobić.
Większość ludzi mówi na to, czym się zajmuję: „seks za pieniądze”. Osobiście uważam zupełnie inaczej. Seks, jak już mówiłem, sprawia mi nieziemską przyjemność i wielką rozkosz. Dlatego też nie mogę nazwać się męską dziwką.
Jest to zwyczajnie sposób na dorobienie sobie pieniędzy, którymi mogę pomóc rodzicom w Polsce.
Moi klienci, jak zresztą każdego eskorta, są to mężczyźni nadziani, mówiąc kolokwialnie. Dlatego też cennik, jakim dysponuję, nie należy do tych najtańszych, związane jest to też to z faktem, iż jestem osobą przystojną. Ceny wahają się między 1000 a 1500 zł. Pomiędzy jest jeszcze trzecia liczba wynosząca 900 zł. Mężczyźni płacą mi za godzinę, noc (od 20 wieczorem do 8 rano) oraz za cała dobę.
Klienci są różni, ale, dzięki Bogu, to ja wybieram i decyduję, czy chcę uprawiać seks z tym czy innym „panem”. Nie mam i nie planuję mieć stałych sponsorów. Wychodzę z założenia, że lepiej na dłuższą metę nic nie planować.
Oczywiście, że mogę spotkać się z kimś kilka razy, ale nie więcej nisz trzy, potem urywam kontakt i zaczynam szukać innych chętnych.
Jestem orientacji biseksualnej, więc nie odmówię także kobiecie, mimo, że żadna się jeszcze nie zgłosiła… Seks zawsze jest z zabezpieczeniem. Ja zawsze mam przy sobie zapas prezerwatyw, bo oni, mam na myśli klientów, rzadko kiedy są na to przygotowani. Kiedyś myślałem o miłości, ale po kilku próbach, błędach i zranieniach stwierdziłem, że miłość w układzie MM (mężczyzna – mężczyzna – przyp. red.) nie istnieje…
Paweł Pryślak
Facebook
RSS