Na zdjęciu Alicja Reczek White Alice, fot. Ela Kiepas
Alicja Reczek, czyli polska Alicja z Krainy Czarów pokazuje, że Wonderland jest tuż obok nas. Śmiałkowie, którzy odwiedzają jej warsztaty zaczynają widzieć świat z innej perspektywy, a odbiorcy jej twórczości mówią o prawdziwej magii.
Z wykształcenia jest plastykiem, muzykiem i pedagogiem. Los sprawił, że pokochała fotografię i to dzięki niej wprowadza innych w baśniowy świat, jednak nie są to zwyczajne baśnie, bo przeznaczone dla… dorosłych. Zdjęcia Alicji poruszają, skłaniają do refleksji i od razu zapadają w pamięć.
Na co dzień realizuje sesje zdjęciowe, prowadzi warsztaty, dzieli się swoją twórczością na łamach polskich i międzynarodowych czasopism, jest jurorką podczas ogólnopolskich konkursów. Przekazuje swoją wiedzę z pasją i zaangażowaniem, bo jak podkreśla, lubi uczyć. Za co kocha fotografię? Na czym polega fenomen Krainy Czarów? Jakie ma plany na przyszłość? O tym wszystkim opowiada Alicja Reczek, szerzej znana jako White Alice.
Czy jest coś, co drażni Cię w fotografii lub w środowisku, które jest z nią związane?
Alicja Reczek White Alice: W samej fotografii nic mnie nie drażni. Denerwuje mnie raczej złe obchodzenie się z nią. Wiem, że mówię jak o istocie żywej, ale… nawet na moje aparaty mówię „dzieciaki”. (śmiech)
O czym myślisz, mówiąc „złe obchodzenie się z fotografią”?
Irytuje mnie przerost formy nad treścią. Epickie toplessy w rzepaku, to jest dramat. Podnoszą mi ciśnienie zgorzkniali geniusze, którzy cedzą nadęte słowa. Zawiść i zazdrość świadczy o kompleksach. Rozbraja mnie jak „mistrz” robi obrazki sam dla siebie. Żałosne, jak picie do lusterka.
Dodam jeszcze brak funduszy na wspieranie młodych – zdolnych, ale i starych – zdolnych. Mamy w Polsce wielu pięknych artystów. Ich prace są niedoceniane i kończą w szufladzie.
Z czego to wynika? Nie mają siły przebicia?
Różnie. To nieśmiali introwertycy. Kłótliwi i roszczeniowi. Wkładają w fotografię zbyt mało czasu. Nie mają szczęścia. Rezygnują przed metą. Znam osoby, które świetnie się zapowiadały, ruszyły z impetem, ale pierwsze potknięcia spowodowały zniechęcenie. Ostatecznie zrezygnowali z fotografii.
Powodem ich rezygnacji były wszystkie te kwestie, o których mówisz?
Nie, zrezygnowali, bo za mało kochali fotografię. W tego typu miłości idzie się na całość. Poza tym można zajmować się zdjęciami w ramach pasji, zawodowo lub łączyć te podejścia. Każdorazowo zmienia to start, lot jak i miejsce lądowania.
Dodam, że u nas w kraju są kiepskie warunki do zajmowania się sztuką. Polacy nie mają czasu i możliwości finansowych. Mówię tu o pojawianiu się na wernisażach, kontemplacji wystaw, bo sam internet nie wystarczy. To powoduje między innymi brak dialogu. Nie stać nas na kupowanie dobrych albumów, a co dopiero mówić o fotografii kolekcjonerskiej. Zupełniej inaczej to wygląda w Paryżu, Wiedniu czy w Rzymie. Komercyjne zajmowanie się fotografią w Polsce również nie przynosi kokosów. Studia fotograficzne plajtują, a ceny za zlecenia dołują. Taki klimat zniechęca i demotywuje. Nie dziwię się, że wielu moich kolegów odchodzi z branży lub obraża się na światek artystyczny. Zostają najwytrwalsi… Ci, co kochają fotografię niezależnie od okoliczności.
Nie da się nie zauważyć Twojego wielkiego zaangażowania w fotografię. Nawet teraz, gdy o niej rozmawiamy. Trochę tak jakbyśmy mówiły o związku z mężczyzną.
Dokładnie tego nie mógł znieść mój ostatni partner.
Był zazdrosny?
Na początku nie, a potem coraz bardziej mu to przeszkadzało. Mogę zapewnić, że tego typu zazdrość jest gorsza niż zazdrość o kogoś. Po prostu bardzo trudno spersonifikować sztukę jako taką. Ale najgorsze to kazać artyście wybierać.
A Ty musiałaś wybierać?
Wybrałam, dlatego rozmawiamy.
Za co tak naprawdę kochasz fotografię?
Chyba za to, że pozwala mi być sobą. Mogę dotykać życia, a z drugiej strony marzyć na jawie. Zaznaczę, że nie zawsze są to tęczowe fantazje. Wartością jest indywidualny wgląd. Fotografia jest jak leczniczy rytuał. Uwrażliwia na wiele spraw, od detali po emocje. Jest symboliczna i zostawia ślad. A przede wszystkim pozwala na kontakt z drugim człowiekiem. To jest zawsze odkrywcze. Poza sesjami mam wiele dobrych wspomnień. Odwiedzam malownicze miejsca. Bywam na festiwalach, pokazach i eventach. Dzięki temu zainteresowałam się filmoterapią. Dużo by mówić… Dziś wiem, że zdjęcia są owocem. Zaś fotografia to proces, który mieści w sobie Drogę, Doświadczenie i Rozwój.
Czy masz jakąś złotą radę dla tych, którzy są na początku ścieżki fotograficznej?
Warto otaczać się mentorami, czyli ludźmi, którzy coś osiągnęli. Warto czytać, oglądać, ale przede wszystkim trzeba robić zdjęcia. Warto zadawać pytania, ale istotna jest także umiejętność słuchania.
_________________________________________________________________________
„Kiedy mówisz, powtarzasz jedynie to, co już wiesz. Gdy zaś słuchasz, masz szansę nauczyć się czegoś nowego”.
Dalai Lama.
_________________________________________________________________________
Ostatnio sporo się u Ciebie dzieje. Słyszałam m.in. o albumie, książce, wystawie…
Rzeczywiście, po 10 latach fotografowania postanowiłam wydać album. Będzie to zbiór zdjęć analogowych. Wykonałam je aparatem średnioformatowym. Obecnie jestem na etapie uzupełniania materiału o sesje, które dopełnią koncept. Następnie skupię się na selekcji. Zasięgnę opinii ekspertów i tych, którzy mają na koncie podobne publikacje. Zdanie moich odbiorców i bliskich również ma znaczenie. Następnie etap techniczny, czyli to co związane z grafiką. Promocję wydawnictwa chcę połączyć z kilkoma wystawami.
Co do powieści, przez ostatnie lata powstawały krótkie fragmenty. Stąd robocza nazwa „Fragmenty i szkice”. Przełomowy okazał się rok 2016/2017, bo to, co napisałam ewoluowało w tytuł „Muza”. Ciekawe, że na treść żywo reagują panowie. Przyznam, że to dla mnie duże zaskoczenie. Myślałam, że piszę babską książkę. (śmiech)
W międzyczasie przygotowujesz się też do sierpniowej edycji warsztatów.
Tak, niebawem ruszamy z tygodniową edycją, która odbędzie się w Płocku. Czarujemy w dniach 12-18.08.2017. Świetna ekipa. Piękne modelki. Goście ze świata kultury i sztuki. Grażka, Maarten Eiche i Jarosław Skrzypczyk, który jest sobowtórem papieża Franciszka. Tylko nie pytaj, jak to się stało, bo sama nie wiem. Widocznie przyciągam niemożliwe. (śmiech)
Sesje odbędą się w nietypowych miejscach. Rok temu było lotnisko, a teraz odwiedzimy Teatr Dramatyczny. Czeka nas całodniowa wyprawa do muzeum w Brudzeńskim Parku Krajobrazowym. Do tego industrialne gorsety od Karola Mietkiewicza. Robią duże wrażenie, bo wyglądają jak wyjęte z obrazów Zdzisława Beksińskiego. Wizażem i stylizacją zajmie się Agnieszka Mularczyk.
Uczestnicy warsztatów zetkną się z portretem, modą i aktem. Zaplanowane są również panele teoretyczne. Poruszymy kluczowe kwestie takie jak: kompozycja, istota światła w plenerze i współpraca z modelką. To potężny mix. Będzie się działo!
Gdzie będzie można obejrzeć zdjęcia z letniej edycji?
Efekty sesji zdjęciowych można śledzić na oficjalnej stronnie www, Facebook i na Instagramie.
A co z jesiennymi warsztatami?
Jesienne warsztaty 2017 będą miały formułę weekendową. Odbędą się 21-22 października w Warszawie.
_________________________________________________________________________
,,Sztuka jest niezwykle ważna, bo upamiętnia pory roku duszy albo szczególne lub tragiczne wydarzenia w podróży duchowej. Sztuka nie jest po prostu dla nas, nie jest tylko wyznacznikiem wglądu w głąb rzeczy. Jest to także mapa dla tych, którzy pójdą naszym śladem”.
Clarissa Pinkola Estés – „Biegnąca z wilkami”.
_________________________________________________________________________
WWW: www.warsztatyfoto.eu
Facebook: www.facebook.com/czarownewarsztaty
Instagram: www.instagram.com/white_alice_photography
Facebook
RSS