Ma dwa oblicza. W domu to spokojna, zrelaksowana, ciepła kobieta, w pracy – huragan. Urszula Sumińska, wraz z firmą BioOrganic rzuciła wyzwanie polskiemu rynkowi suplementów diety. Stawia na najwyższą jakość, skuteczność produktów i goni światowe rynki
Jaka była pani droga do własnej firmy?
Urszula Sumińska, właścicielka firmy BioOrganic:
To było dawno temu. Pierwsza moja działalność to ciekawostka, ponieważ współpracowałam z fundacją na Rzecz Dzieci z Żoliborza. W zimie 1992 roku stwierdziłam, że można zrobić coś dla dzieci zostających w mieście i wymyśliłam program „Zima w mieście”, który w tym momencie funkcjonuje w całej Polsce. Gdybym miała dostać tantiemy za ten pomysł, to byłabym teraz milionerką. Potem ten projekt podchwyciła gmina żoliborska, która wprowadzała go systematycznie do każdej szkoły. Zaczęło się od „Zimy w mieście”, a potem było „Lato w mieście” – gdzie byłam organizatorem. W związku z tym, że skończyłam zarządzanie turystyką i hotelarstwem, taka forma działalności była dla mnie spójna. Od tego się zaczęło, a turystyka była dla mnie źródłem inspiracji. Przez cztery lata zarządzałam stworzonym przeze mnie biurem turystycznym. Później pochłonął mnie trudny rynek zagraniczny. Pracowałam przez siedem lat dla dwóch firm rosyjskich, prowadząc wspólnie z nimi interesy na terenie Polski i Europy. Na bazie tych wieloletnich doświadczeń oraz grupy przyjaciół, zwłaszcza dzięki partnerowi w życiu i biznesie, Jerzemu Chojnowskiemu, powstała firma BioOrganic. Dostaliśmy bardzo dobry produkt na wyłączność – i tu wielkie dzięki Olimpio za wszystko, bo to był Twój pomysł. My tylko stwierdziliśmy, dlaczego nie spróbować czegoś nowego?
W branży fit & wellness, dodajmy, która świetnie się w Polsce rozwija. Była pani przekonana, że to dobry moment?
Wiedziałam o tym, że rynek produktów bio nie jest jeszcze nasycony, dopiero się rozwija, dlatego uważałam, że mamy szanse. BioOrganic istnieje krótko, zaledwie rok z kawałkiem. Obecnie oferujemy trzy produkty – suplementy diety, planowane są kolejne cztery. Wszystkie bio, fit, naturalne, każdy z nich wyjątkowy.
Czy Polacy chcą kupować tego typu produkty ?
Mamy bardzo dobre sygnały z rynku i informację zwrotną, że jest taka potrzeba. Atakuje nas wszystko, co możliwe: od wirusów poprzez grypę. Niepokojąco brzmią doniesienia o wzroście odsetka osób chorujących na raka. Zaczęłam się interesować tymi tematami, na przykład, co można zrobić z witaminą C, przed czym nas zabezpiecza. Przeczytałam książkę „Dlaczego zwierzęta nie mają zawałów serca” i co się okazało? One produkują witaminę C, a my nie. Jeżeli mamy duże braki tej witaminy w organizmie, to gorzej funkcjonuje nasz układ krwionośny, a przecież żyły muszą być sprawne. To dzięki nim nasz organizm – wraz z krwią – dostaje wszystkie niezbędne składniki. Okazuje się, że wieloletnie braki pewnych witamin i mikroelementów powodują poważne straty dla naszego zdrowia. Mam tu na myśli chociażby badania opublikowane przez Amerykanów na temat witaminy D3.
Co mówią te badania?
Jest problem, bo dzieci mają próchnicę, i to w bardzo zaawansowanym stanie, już przy wymianie zębów. 10 -15-latkowie mają tak słaby układ kostny, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że w wieku 40 lat im się rozsypie. Rośnie odsetek kobiet po 35. roku życia z 1 i 2 grupą osteoporozy, to zastraszający proces. Kiedyś wszyscy jedliśmy jabłka z robakami, przebywaliśmy całe wakacje na słońcu, jedliśmy jajka, tłuste ryby i nie mamy takich problemów. Warto się zbadać na przyswajalność danej witamy, bo okazuje się, że wiele kobiet ma z tym kłopot. Może się okazać, że nasz organizm potrzebuje pięć razy większej dawki niż normalnie. Moje badania wykazały, że absolutnie nie mogę jeść pszenicy i powinnam pozbyć się cukru. Okazało się, że jest dużo rzeczy, które mnie uczulają, m.in. pomidory, które uwielbiam.
Jaka jest filozofia marki BioOrganic?
Ideą BioOrganic Spółka z o.o. jest propagowanie zdrowego trybu życia inspirowanego naturą i wiedzą. Chcemy dzielić się wiedzą i doświadczeniem z naszymi potencjalnymi klientami, dlatego bardzo chętnie angażujemy się w akcje promujące zdrowy styl życia. Firma Bioorganic Spółka z o.o. jest strategicznym sponsorem i organizatorem programu 3X Fit Kalata, którego głównym zadaniem jest pomoc kobietom dojrzałym w osiągnięciu harmonii między ciałem, a duchem. Zgodnie z myślą „w zdrowym ciele, zdrowy duch” koncentrujemy się na zmianie świadomości i podejścia ludzi do ich własnego ciała, ponieważ bardzo istotne jest to, żeby swojemu organizmowi zapewnić niezbędne suplementy w najwyższej jakości. Staramy się informować i uświadamiać naszych potencjalnych odbiorców, czym są nasze produkty i jakie korzyści przynosi ich stosowanie, dzielimy się opinią specjalistów na ten temat. Mamy wiadomości z rynku o tym, co może wspierać nasze zdrowie. Staramy się ściągać z rynku takie produkty, które mają sens. To nie są zapchajdziury, na których zbijamy pieniądze, produkty za 5 złotych, które tak naprawdę nic w sobie nie mają poza syntetykiem. Odwrotnie, staramy się wykluczyć produkty, które nam szkodzą. Stawiamy na rzeczy wysokiej klasy, z certyfikatami, po badaniach klinicznych. To procentuje świetnym odbiorem produktu. Wiemy, że on fizycznie zadziała. To jest głównym programem firmy – stawiamy na skuteczne działanie.
Jakie produkty obecnie oferujecie?
Nasz pierwszy produkt, bezapelacyjnie numer 1 – jeśli chodzi o to, co jest na rynku, to Grykamina. Pozyskujemy ekstrakt z nasion kiełkującej gryki, ponieważ okazało się, że gryka produkuje w procesie kiełkowania bardzo dużo witaminy C. Nasiona są posadzone na ekologicznych płótnach. Jedna nasza kapsułka odpowiada trzem pojemniczkom kiełków. Potem konieczne jest odpowiednie odparowywanie i temperatura, żeby nie utracić wszystkich związków, aminokwasów i witamin, a jednocześnie pozyskać proszek. Do Grykaminy nie dodajemy niczego, co powoduje wzbogacenie, np. zwiększa jego wagę lub uszlachetnia produkt. Kiedy wysypie się zawartość kapsułki, to możemy po pierwsze poczuć zapach gryki, po drugie – poczuć, że w smaku jest bardzo kwaśna.
Jak Grykamina wpływa na nasz organizm?
Systematyczne zażywanie kapsułek pomaga na kruchość naczyń krwionośnych i zakwaszenie organizmu. Wspomaga nas przy problemach z nerkami, z układem krwionośnym, cukrzycą, czyli wszędzie tam, gdzie zachodzą procesy połączone ogniwem z witaminą C. Co ciekawe, witaminy C, nie można popijać kawą, bo wtedy neutralizuje się w żołądku. Osoby z nadkwasotą, zwłaszcza starsze, powinny popijać ten preparat sokiem warzywnym, ponieważ działa on jako katalizator. Osoby zażywające Grykaminę krócej chorują i lepiej znoszą chorobę. Nie musimy brać antybiotyków, nie męczą nas długotrwałe kaszle. Grykamina sprawdza się w medycynie estetyki, podczas robienia zabiegów z nakłuwaniem. Sprawdzałam to na sobie i swoim partnerze. Lekarka, z którą współpracujemy – Magdalena Zakrzewska, poradziła, żebym brała pięć kapsułek Grykaminy przed zabiegiem. Dzięki temu mamy tak dużą dawkę witaminy C, która uszczelnia nam naczynia, że nawet przy mikronakłuciach nie mam żadnych wylewów podskórnych. Robię mezoterapię średnio raz na miesiąc i nigdy nie miałam żadnego siniaka. Nasza lekarka poleca zażywanie Grykaminy swoim pacjentom i oni również nie mają problemów z zsinieniami.
Kolejny produkt BioOrganic oparty jest na kolagenie.
To Kolamina. Zawiera NatiCol – francuski kolagen rybi. Firma zrobiła w Japonii badania kliniczne. W procesie badań udowodniono, że kolagen w połączeniu z glukaminozą, witaminą C i kwasem hialuronowym powoduje proces odtwarzania mazi stawowej. Warto zażywać ten suplement przy rekonwalescencji, po złamaniach, skręceniach, przy bólach kręgosłupa. Dodaliśmy do Kolaminy witaminę D3, w dawce potrzebnej dla każdego zdrowego człowieka, który ma uregulowaną dietę. Nie jemy codziennie jajek, orzechów, warzyw, tłustych ryb i nie naświetlamy się promieniami słońca. Kolamina wspomaga także nasz młody wygląd. Poprawia wygląd włosów i paznokci. Osoby starsze mające problemy z układem kostnym mówią, że to nie jest efekt placebo. Zazwyczaj czują poprawę po dwóch miesiącach suplementacji. Wspomagam ludzi, którzy startują w sporcie, zmagają się z ogromnym wysiłkiem i oni też potwierdzają skuteczność tego produktu.
Trzeci produkt jest przeznaczony dla panów.
To Fellow Men obecny na rynku od sierpnia. To całkowicie naturalny suplement na potencję męską. Określany jako 60-konny dopalacz z silnika 300-konnego. Zawiera selen w 100 proc. dawce, działa więc uzupełniająco, jeśli chodzi o naszą dietę. Libido jest tu podstawową sprawą, ale obecność selenu daje nam korzyści zdrowotne, tym bardziej, że jest go mało w produktach żywnościowych. Problem z prostatą jest spowodowany między innymi przez duże niedobory selenu.
Jakie są plany rozwoju firmy?
Ambitne. W ciągu dwóch lat chcemy mieć w portfolio około 15 produktów. Wspieramy się rynkiem zagranicznym, obserwujemy co się dzieje, jakie są trendy i przekładamy tę wiedzę na rynek polski.
Jak wygląda produkcja suplementów od kuchni?
Są produkowane pod naszą marką, ale współpracujemy też z firmą, której nie zdradzę – to nasz najważniejszy partner – która odpowiada za produkcję suplementu zgodnie z przepisami Sanepidu i tak, abyśmy mogli je zarejestrować. Wszystko produkujemy w Polsce. Sprowadzamy różne komponenty, które odpowiednio przygotowujemy. Są to głównie ekstrakty, które posiadają najwyższe certyfikaty. Nie ściągamy produktów z Chin, nawet tych z certyfikatami, z uwagi na fakt, że boimy się ich niedoskonałości. Zwłaszcza, jeśli pojawiają się informacje, że pochodzący stamtąd kolagen, w części okazał się ludzki. To jest nie do przyjęcia.
Co odróżnia produkty BioOrganic od konkurencji?
Jakość. Na polskim rynku jest na przykład witamina C z dzikiej róży, a my wiemy, że w takiej cenie, nie da się sprzedawać witaminy C pochodzenia naturalnego z certyfikatem. Wyszukujemy takie produkty, które wpływają pozytywnie na nasze zdrowie i mają być uzupełnieniem diety. Nie opieramy się na produktach, które mają być sprzedawane tylko po to, by zarobić pieniądze. Pewna hurtownia powiedziała nam, że idziemy z motyką na księżyc i to jest prawda, bo nie uginamy się pod presją korporacji i dużych firm, które oczekują, że będziemy pracować na ich markę i pod ich dyktando.
Przygotowaliśmy własną dystrybucję opartą na ludziach z wiedzą. Nie znajdziecie nas na półce w supermarkecie, ponieważ stwierdziliśmy, że oferta tych sklepów nigdy nie dorówna światowym rynkom. A my chcemy, małymi krokami, wypracować taką markę, która będzie porównywalna do marek światowych i tej klasy produkty będziemy wprowadzać. Niestandaryzowane, dla świadomego klienta. Dlatego bardzo dużo pracy wkładam w edukację przedstawicieli handlowych, firm i naszych współpracowników.
Czy ta strategia się opłaciła?
Tak. Do tego dołączymy promocję, pokazanie firmy w trochę inny sposób. Uczestniczymy w maratonach i pokazujemy, głównie sportowcom, jak mogą skorzystać na naszych produktach. Przekonaliśmy się, że nie są nam potrzebni ogromni dystrybutorzy i ogromne kampanie reklamowe, które nas przytłaczają. Przeciętny Polak jest przesycony przekazem reklamowym, gdzie jesteśmy obarczeni bólem i kaszlem na zmianę z katarem. Tymczasem można pokazać w reklamie coś zupełnie innego! Można się chronić przez chorobami, przeziębieniem i żyć zdrowo. Po co mamy chorować! Jesteśmy tylko 25 tys. budżetem dla NFZ. Jesteśmy przeliczani matematycznie – wiadomo, że jeżeli kupimy cztery produkty i skończy się antybiotykiem po miesięcznym leczeniu, to wydamy na leki w sumie około 200 zł. To przerażające i to coś, na co my się absolutnie nie godzimy. Uważamy, że można wspierać się i zapobiegać chorobom bardzo prostymi sposobami. Mamy kilka firm, które systematycznie przyjeżdżają po większą ilość Grykaminy, np. w sezonie letnim, żeby chronić się przez następstwami klimatyzacji w biurach. Polecenie jakiegoś produktu jest bardziej skuteczne niż reklama.
Zaczynała pani w branży turystycznej, a teraz słyszę, że ma pani szeroki zakres wiedzy również z dziedziny zdrowia.
To dla mnie charakterystyczne. Jestem osobą, która szybko pozyskuje informacje. Jeśli coś jest dla mnie interesujące, nie lubię czegoś nie wiedzieć. Poszerzam zakres wiedzy nieustannie, oczywiście, do granic zrozumienia, bo są procesy chemiczne, które pozostaną dla mnie czarną magią i w życiu nikt mi tego nie wytłumaczy. Uwielbiam dyskutować na temat naszych produktów z osobami, które mają ogromną wiedzę. Prof. Warecka, która zawoziła nasze produkty na badania do studentów, powiedziała że jest zachwycona, że ktoś wreszcie podchodzi do produktów suplementacyjnych z takim zaangażowaniem i żartowała, że gryka powinna być w tle godła, bo to nasza polska, bardzo wartościowa roślina. Powinniśmy być dumni, że mamy tak duże uprawy gryki.
Co pani pomaga w biznesie?
Lubię coś zaczynać, patrzeć na proces rozrastania się. Mam spore doświadczenie zebrane z wielu firm i zawsze wiem, co będzie na końcu. Potrafię podejść do biznesu nie tylko analitycznie, ale też strategicznie i go rozwijać. Kładę się z jakąś informacją w głowie, wstaję rano i już mam rozwiązanie. Kreatywność jest moją podstawową cechą, która jest bardzo ważna w biznesie.
Jakim jest pani szefem?
Ciężkim, ponieważ przekazuję bardzo zwięzłe informacje i każdy musi je sobie rozbudować i jeszcze zrozumieć. Więcej pomyślę, niż powiem, więc pracownicy dopytują mnie o różne rzeczy po cztery razy, co mnie denerwuje. Jestem typowym, zodiakalnym baranem, nigdy nie miałam problemów z zarządzaniem zespołem. Pracownicy uważają, że jestem świetna, ale liczą się z tym, że potrafię zadzwonić o 12 w nocy. Moja druga połowa bardzo się tym denerwuje, uważa że po g. 18 powinnam wyłączyć telefon, a ja potrafię o godzinie 2 w nocy pracować z grafikiem nad projektem. Podobno mam dwie połowy: w domu spokojna, zrelaksowana, rodzinna kobieta, a w pracy huragan, który nigdy nie cichnie. Szok, jak oni to wytrzymują. Mam dwoje dorosłych dzieci, więc nie mam na głowie pewnych obowiązków. Mój syn Mateusz odziedziczył charakter po mnie. Jest kucharzem, szefem kuchni w warszawskiej restauracji Central Park. Jest dobrze oceniany, dostał pochwałę od znanego krytyka kulinarnego Macieja Nowaka. Szybko zaszedł wysoko, ale też bardzo wcześnie zaczął. Już jako 18-latek prowadził kuchnię w pensjonacie nad morzem, gdzie miał pod sobą 7 osób i 300 posiłków wydawanych dziennie, więc abstrakcja dla osoby w jego wieku. Córka Paulina to moje przeciwieństwo. Jest tak podobna do mojej mamy, że z czasem zauważyłam, że po dziadkach też dziedziczy się charakter i całe szczęście, w niej jest tyle harmonii, spokój, który na wszystkich wpływa relaksacyjne. Kocham ją za krytyczne i otwarte podejście do rzeczywistości. Mogłabym się od niej tego wreszcie nauczyć. Przez tyle lat pracy, nie miałam pracownika, który odszedł. To chyba o czymś świadczy. Kiedy sprzedawaliśmy firmę, wszyscy zawsze zostawali w niej dalej na swoich stanowiskach. Wiem na pewno, że pracownicy są podstawą firmy, która daje stabilizację. Dlatego zawsze dążę do tego, żeby tworzyć dobry i zgrany zespół.
A czym się pani pasjonuje oprócz pracy?
Mam za dużo pasji. Ponieważ mój dodatkowy projekt, program 3xfit ma realizować marzenia, to wymyśliłam sobie kurs pilotażu. To jest jedyna rzecz, o której myślę od 10 lat i zawsze się trochę wahałam . Bałam się matematyki, obliczeń. Latałam migiem i samolotami odrzutowymi, co prawda jako pasażer, ale w kabinie, więc mam obraz tego wszystkiego, co się tam dzieje. Kurs pilota to długi proces, zajmuje około 6 miesięcy szkoleń, ale myślę że zrealizuję to marzenie.
Długo jeździłam na nartach, 10 lat jeździłam konno. Przestałam, kiedy mój ulubiony koń Ewing oślepł. Przyszedł czas na jego emeryturę i stwierdziłam, że chyba się nie przyzwyczaję do nowego wierzchowca. Jeździłam na koniach arabskich obserwowałam, co się dzieje w Janowie Podlaskim, uwielbiałam jeździć na ich aukcję, gdzie prezentowane były przepiękne linie końskich rodów, które znałam na pamięć. Kto widział kiedyś Pianissę, podzieli moje zdanie. Mój koń był mistrzem Polski w rajdach długodystansowych, po znakomitej linii ojca Arbila – och można było na nim poszaleć. Te galopy po śniegu, przez las… Bardzo mi tego brakuje. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jaka to jest frajda, niesamowita energia.
Jak pani odpoczywa?
Uwielbiam kino, obejrzałam chyba wszystko, co jest do obejrzenia, książki oraz muzykę, bo cały czas gdzieś jest w moim życiu. Teraz na przykład, mój partner zauroczył mnie piosenką pod tytułem „Śniadanie do łóżka” – Andrzeja Piaska. Śpiewa ją przy każdej okazji, a co najważniejsze robi te śniadanka. Uwielbiam koncerty, te głośne, krzykliwe i te wyjątkowe, poruszające serce. Miałam okazję poznać i zapłakać na koncercie Ałły Pugaczowej. Do tej pory mam jej płytę z autografem. Piosenka „От боли я пою – люблю” – z płyty „Sny o miłości” wzbudza emocje nawet po wielu latach… Jeśli się nudzić, to z książką, przy kominku. Kolekcjonuję też wyjątkowe przedmioty. Na pchlim targu w Koszalinie kupiłam starą, około 100-letnią skrzynię i odkąd ją mam, wrzucam do niej kartki – kolekcjonuje wspomnienia. Spisuję rzeczy, które mnie natchnęły, wspomnienia związane z ludźmi, miłe rzeczy, które od nich usłyszałam, ważne wydarzenia z życia rodziny, krótkie historyjki, na rachunkach z restauracji zapisuję, kiedy i z kim spędziłam wspaniały czas. Czasem wracam do tej skrzynki, to jest jak przeglądanie albumu ze starymi zdjęciami albo filmu, tylko odtwarzanego w głowie. Moje kartki są porozrzucane, a ja lubię je czasem wyciągnąć. Przypominam sobie jakieś wydarzenie i myślę, ale to jest cudowne wspomnienie! Polecam każdemu taką skrzynkę, bo nie jesteśmy w stanie zapamiętać wszystkich przyjemnych chwil. Miłych momentów się nie pamięta, a powinno się do nich wracać.
Kiedy na panią patrzę, mam wrażenie, że jest pani w ciągłym ruchu.
Lubię zmieniać miejsca zamieszkania, mamy mieszkanie w Gdańsku, ponieważ bardzo lubimy tam przebywać. Kocham podróżować i jest to chyba miłość na zawsze. Widziałam już kawał świata i dalej chcę go poznawać, ale jak wyjeżdżać, to na dłużej. Ostatnio stwierdziłam, że podróże po Polsce są na tyle męczące, że staram się je organizować tak, żeby jak najmniej czasu spędzać w drodze. Nie ma nikogo, kogo bym nie zaszczepiła pozytywną energią, ponieważ mam baterie z nieba. Jestem typowym dawcą energii.
Jak pani, wulkan energii, radzi sobie z problemami?
Nigdy nie przerzucam frustracji na ludzi, jeśli już, to na rzeczy mnie otaczające. Kiedyś wspólnie z pracownicą szukałyśmy biura. Weszłyśmy do lokalu i ona zaczęła bardzo dokładnie oglądać wszystkie drzwi i futryny. Wynajmujący zapytał w końcu: „Dlaczego pani tak się im przygląda?”, a ona wskazując na mnie odpowiedziała: „Niech się pan zapyta tej pani.” Chodziło o to, że kiedyś tak trzasnęłam drzwiami, że wyleciała futryna. Kiedy mam coś do powiedzenia to mówię, zamykam sprawę i przechodzimy do rozwiązania problemu. Nie ma cichych dni, fochów, nie znoszę ludzi obrażających się. U nas w pracy każdy mówi to, co myśli. Jeśli ktoś ma inne zdanie, to go wysłucham. Przedstawiam swoje argumenty i jeśli ktoś ma lepsze, to każdy pracownik jest w stanie mnie przekonać do zmiany zdania, po prostu dlatego, że to jednak on ma rację.
Jeśli pracownik ma się rozwijać i być kreatywny, to musi mieć swobodną komunikację z liderami. Nie powinniśmy ograniczać ludzi, z którymi współpracujemy i dlatego też tak dużo osób chce z nami pracować. Ostatnio miałam natłok kreatywnych osób w 3x fit. Nie mamy nad sobą szefa i to jest świetne, bo jeśli coś wymyślimy, to przechodzimy do realizacji swoich pomysłów, a to nakręca cały zespół.
Co by pani doradziła kobietom, które chciałaby otworzyć własny biznes, ale nie wiedzą jak?
Uważam, że z tym się trzeba urodzić. Trzeba mieć chęci i siłę, żeby nie pokonały nas niepowodzenia. Uważam, że nie wszystkie osoby mają dar do prowadzenia własnego biznesu. Próby powinny być ograniczone. Najpierw warto sprawdzić się w mini-biznesie, a dopiero później rozwijać się w danych dziedzinach. Rzucanie się na głęboką wodę nie wszystkim wyjdzie na dobre.
Jakie błędy popełniają najczęściej początkujące businesswomen?
Niestety, często jest to zbyt duże zaufanie do ludzi. Trzeba bardzo rozważnie podchodzić do kontaktów międzyludzkich. Sprawdzać wszystko dookoła nas, jeśli chodzi o partnerów i wierzyć instynktowi. Bo jeśli się go nie ma, to można obudzić się z poważnym problemem finansowym, np. źle podpisaną umową. Ludzie zakładający własne firmy i bardzo dobrze wyszkoleni we własnej specjalizacji, choć są profesjonalistami, niejednokrotnie wykładają się w biznesie właśnie przez nieograniczone zaufanie. To dlatego, w dużej mierze, kobiety nie utrzymują się długo na stanowiskach kierowniczych.
Mnie kiedyś bardzo często gubiła kobieca emocjonalność. Ludzie mnie zawodzili. Kobiety mają jedną wadę – ogromne pokłady zawiści wobec innych kobiet. Uwielbiają mieszać, plotkować, kombinować. Spotkałam się, akurat w programie 3xfit, z sytuacją, kiedy ktoś próbował ugrać dla siebie coś więcej. Nie akceptuję takich podchodów, mierżą mnie tego typu matactwa, a wyczuwam je na odległość. To niestety mają też kobiety, co w biznesie jest straszne. Nie wiem, skąd się bierze w kobietach tyle zazdrości? Czasem się zastanawiam, czy jestem kobietą, bo ja tego sposobu myślenia zupełnie nie rozumiem.