Trudne tematy w mediach umierają szybko, te łatwe i płytkie żyją przerażająco długo. O uchodźcach, a ostatnio też Żydach, nauczycielach czy mniejszości LGBT można w sieci przeczytać szokujące rzeczy. Czy przyczyną jest fakt, że wczucie się w ich położenie kosztowałoby nas za dużo wysiłku?
Spłonął dach katedry Notre Dame i niemal momentalnie udało się zebrać miliard euro na jego remont. Miliard! Rządy wielu państw, w tym tych mających spore społeczne problemy, nagle są chętne inwestować we Francji, która z powodzeniem sama zrealizuje zadanie odbudowy legendarnego budynku. Jak w takiej sytuacji czują się np. obywatele Jemenu, gdzie od kilku lat trwa walka z epidemią cholery i chronicznym głodem dużej części populacji? Na nich organizacjom humanitarnym trudno zebrać pieniądze.
Nawet zamachy na Sri Lance okazały się krótko żyjącym tematem. Dla wielu najbardziej oburzające było wymierzenie ich w chrześcijan, a nie sam tragiczny wymiar, choć w parę dni zginęło i zmarło tyle osób, co w prawie wszystkich europejskich zamachach ostatnich dwóch dekad razem wziętych.
Dlaczego oburza nas atak na chrześcijan? Bo łatwiej się z tym utożsamić. Dlaczego martwią nas rzeczy mające miejsce bliżej nas? Bo i tu łatwiej o odruch współczucia i solidarności. Czy jako chrześcijanie nie powinniśmy martwić się też o ludzi żyjących dalej od nas? Oczywiście, tyle że trudniej przywiązywać wagę do spraw dla nas abstrakcyjnych. Wszystko wymaga pewnego wysiłku, a tego ze swej natury unikamy, jeśli to możliwe.
Tak można zobrazować wnioski z amerykańsko-kanadyjskiego badania nad empatią. Uczestnicy analizy opublikowanej na łamach „Journal of Experimental Psychology: General” otrzymali proste zadanie: mieli wybrać talię kart z postaciami i następnie opisać te postaci. W jednej talii do opisania był wygląd zewnętrzny, w drugiej należało przeanalizować emocje osób pokazanych na zdjęciach. Osoby biorące udział unikały „wchodzenia” w położenie osób ze zdjęć, nawet jeśli wszystkie zdjęcia przedstawiały szczęśliwych ludzi.
Sam eksperyment trudno uznać za wiążący dla szerszej dyskusji o empatii, natomiast ankiety, które uczestnicy wypełniali po wykonaniu zadania, są wyjątkowo ciekawe. Pojawiało się tam otwarte stwierdzenie, że empatia wobec osoby z kartki papieru była zbyt wymagająca umysłowo. Samo zadanie wzbudzało u wielu niepewność, irytację i niepokój.
– Panuje powszechne przekonanie, że ludzie tłumią w sobie uczucia empatii, bo mogą być one dla nich przytłaczające lub kosztowne, np. w momencie przekazywania datków na organizacje dobroczynne. My wykazaliśmy, że ludzie przede wszystkim nie chcą się wysilać, nawet jeśli odczuwanie empatii w stosunku do drugiej osoby wiąże się z pozytywnymi emocjami – komentuje koordynator badania dr C. Daryl Cameron z Pennsylvania State University.
Co ciekawe, osoby proszone o analizę postaci z kart znacznie chętniej wczuwały się w ich emocje zamiast analizy powierzchowności, gdy otrzymały pozytywny bodziec w postaci pochwały. Uczestnicy słyszący, że dobrze rozumieją innych, nie mieli już bariery przed wykazaniem się wobec nich empatią.