Z badań opublikowanych przez chicagowskiego psychologa Johna Cacioppo wynika, że lepiej być otyłym niż samotnym. To drugie zabije nas szybciej. Życie w pojedynkę, coraz częściej wybierane przez młodych i z przymusu obierane przez osoby starsze, ma dewastujący wpływ na psychikę. Kiedy dotyka nas samotność, ryzyko przedwczesnej śmierci zwiększa się o 14 proc.
Wyniszczające uczucie
Nie mylił się tragicznie zmarły Rysiek Riedel, wokalista grupy „Dżem”, który śpiewał: „Samotność, to taka straszna trwoga. Ogarnia mnie, przenika mnie”. To, co Riedlowi grało w duszy, naukowo udowodnił prof. John T. Cacioppo z Uniwersytetu w Chicago. Cacioppo wraz ze współpracownikami obserwowali przez sześć lat ponad dwa tysiące osób w wieku powyżej 50. roku życia. Okazało się, że osoby, które nie miały bliskich i czuły się osamotnione, były bardziej zagrożone przedwczesną śmiercią. Ryzyko zgonu było u nich dwa razy wyższe niż u osób otyłych, lecz aktywnych towarzysko. Psycholog John Cacioppo przeprowadził analizy, z których wynika, że wpływ samotności na stan naszego zdrowia jest podobny do życia w biedzie, która aż o 19 proc. zwiększa ryzyko przedwczesnej śmierci po 50. roku życia. Osób starszych, a zatem również samotnych, przybywa. W wiek starczy wchodzą teraz osoby urodzone w latach 50. i 60., kiedy nastąpił boom demograficzny. Samotność w wieku dojrzałym wpływa na jakość snu, podnosi ciśnienie krwi, zwiększa poziom kortyzolu (tzw. hormonu stresu), zwiększa ryzyko depresji, u osób samotnych pojawia się otępienie. Naukowiec podkreślił też, że nieumiejętność radzenia sobie z samotnością w żadnym wypadku nie jest oznaką słabości. W końcu ewolucja uczyniła nas „zwierzęciem stadnym”.
Prof. Cacioppo podzielił zdrowe związki międzyludzkie na trzy kategorie. Pierwsza z nich to powiązania intymne, które łączą nas z osobami, które kochamy, które również nas darzą uczuciem i są nam bardzo bliskie. Druga kategoria obejmuje powiązania z innymi ludźmi, znajomymi, z którymi bezpośredni kontakt daje nam uczucie przyjemności. Do trzeciej kategorii zaliczają się powiązania kolektywne, które dają nam poczucie przynależenia do jakieś zbiorowości, grupy. Jeśli wszystkie trzy kategorie funkcjonują w życiu człowieka, to przekłada się to na dobre samopoczucie. Amerykańscy naukowcy zbadali uczucie osamotnienia w kontekście mieszkania w pojedynkę. Okazało się, że mieszkanie samemu nie jest największym problemem samotnych. Kluczową rolę odgrywa subiektywne odczucie osamotnienia. Odczuwanie samotności jest też bardzo indywidualną sprawą, jedni znoszą je lepiej od innych.
Według prof. Cacioppo na samotność może cierpieć nawet 60 milionów Amerykanów. Kiedy Amerykanom w 1985 r. zadano pytanie, ile zaufanych osób, powierników mają w życiu, najczęstszą odpowiedzią było trzy. To samo badanie w 2004 roku wykazało, że najczęstszą odpowiedzią było zero. Idolka Amerykanów Oprah Winfrey wymyśliła nawet akcję społeczną „Just Say Hello. Fight Loneliness”, w której ona oraz inne gwiazdy srebrnego ekranu oraz telewizji zachęcają do zwykłego powiedzenia „Cześć” do kogo tylko mamy ochotę, tak aby dać sobie i innym szansę na nowe znajomości, a przez to zminimalizowanie dręczącego uczucia samotności.
– Byłem bardzo zmartwiony, kiedy zacząłem prowadzić to badanie, że dojdę do wniosków, że samotni są otyli, niewysportowani, nieatrakcyjni jako dzieci. Ale nie o to tu chodzi – stwierdza Cacioppo. Samotność, więzy ludzkie i izolacja są przedmiotem badań naukowca z Chicago od ponad trzydziestu lat. W swojej książce z 2009 r. zatytułowanej po prostu „Samotność” stawia tezę, że ludzie są z natury bezinteresowni, a przynajmniej powinni być dla własnego zdrowia i wyższego celu, jakim jest przekazanie genów. – Żyjemy i trwamy, i nasze geny też żyją i trwają tylko dlatego, że jesteśmy ze sobą społecznie połączeni. Odwrotnością więzi społecznej jest samotność – twierdzi Cacioppo. Według profesora, ból samotności jest takim samym bólem jak ten fizyczny i takim samym odczuciem jak głód czy pragnienie. Odczuwanie samotności zatem jest ostrzeżeniem, które wysyła nam ciało, abyśmy coś z tym zrobili, tak aby móc dalej przetrwać. Samotność jest wtedy, kiedy jednostka odczuwa społeczną izolację. Można mieć mnóstwo znajomych, współpracowników, być otoczonym przez tabuny ludzi i nadal czuć się samotnie. W związkach międzyludzkich liczy się jakość, a nie ilość. Jeżeli szukamy ukojenia w małżeństwie lub ramionach partnera, możemy się rozczarować. O ile ludzie będący w związkach małżeńskich są mniej narażeni na samotność, to nie są na nią uodpornieni. Cacioppo twierdzi jednak, że samotność nie jest wcale aż taka zła! Pod warunkiem, że zdarza się od czasu do czasu. Co więcej – ma wartość dla całych społeczeństw, ponieważ osoba, która czuje się samotna, ma impuls do działania.
Cacioppo wysunął tezę, że kiedykolwiek nie przeprowadzilibyśmy badania, pytając ludzi o to, czy czują się samotnie, zawsze odpowiedzi zsumowałyby się do minimum 20 proc. Przyczyn samotności specjalista w temacie upatruje w dłuższym życiu a także technologii, choć wskazuje, że chodzi głównie o to, jak jest ona wykorzystywana. – Mój syn jest duszą towarzystwa. Pisze SMS-y non stop. Ale prawie zawsze dotyczą one spotkania się gdzieś – mówi Cacioppo. – Jeśli jednak masz 4000 znajomych z Facebooka, ale nigdy nie zobaczyłeś żadnego z nich twarzą w twarz, to tylko fasada, która daje złudne poczucie, że mamy przyjaciół – dodaje. Cacioppo ma swoich krytyków. Jerome Kagan, emerytowany profesor psychologii na Harvardzie, na ogół zgadza się z Cacioppo i nie zaprzecza fizjologicznym odkryciom badacza, ale zastanawia się, czy Cacioppo nie próbuje na siłę odpowiedzieć na odwieczne pytanie, dlaczego my, jako gatunek, czujemy lukę i niepokój.
– Ludzie, którzy czuli się samotnie w XV wieku, zrzucali winę na niepobożne życie. W epoce industrialnej, że nie żyją jak baronowie mafii. Społeczeństwo mówi nam, że aby odnieść sukces, trzeba mieć pieniądze i przyjaciół. Jeśli tego nam brakuje, to szukamy odpowiedzi – mówi Kagan. Czy profesor od samotności sam czasem bywa samotny?
– Dużo podróżuję i naprawdę brakuje mi kontaktu z żoną, dziećmi i przyjaciółmi – mówi Cacioppo. Stosuje się wówczas do własnych rad – jest wolontariuszem w domu dla osób starszych lub jeździ na rowerze. Lekiem na samotność od lat było opium, które nie tylko przytępiało ból, ale także zmysły. Cacioppo jest zdania, że leki oparte na opiatach nigdy nie powinny być stosowane jako rozwiązanie długoterminowe.
– Wyłączenie w sobie samotności dzięki środkom farmakologicznym, to jak wyłączenie w sobie uczucia głodu. Nie wiemy, kiedy jesteśmy głodni. Nie można tego robić – twierdzi profesor.
Samotność Polaków
Skoro człowiek jest istotą stadną, to dlaczego tak często wybiera samotność, która w dodatku zabije go szybciej? Nie inaczej jest w Polsce. Statystyki mówią, że już ponad 1/4 Polaków żyje w pojedynkę. Jak wynika z badań firmy Gemius, opublikowanych w lutym 2014 r., procent internautów żyjących samotnie z roku na rok rośnie. W listopadzie 2010 roku zaledwie 6 proc. Polaków korzystających z sieci deklarowało, że mieszkają sami. W ciągu trzech lat liczba ta zwiększyła się do 10 proc. (najnowsze dane z listopada 2013 roku). Gemius szacuje, że najwięcej osób mieszkających samotnie pochodzi ze wsi (25 proc.) oraz z dużych miast (19 proc. mieszka w aglomeracjach liczących powyżej 500 tys. osób), 52 proc. z nich to mężczyźni, a 48 proc. to kobiety. Są dobrze wyedukowani. Ponad 42 proc. ma licencjat, wykształcenie niepełne wyższe lub wyższe, 30 proc. – wykształcenie średnie lub pomaturalne. Przyczyn samotności Polaków należy upatrywać przede wszystkim w priorytetach życiowych. Samowystarczalność finansowa stała się jednym z głównych celów życiowych. Badania CBOS z 2010 r. dowodzą, że dla Polaków pierwsze miejsce w hierarchii wartości zajmują cele związane ze sferą zawodową, na drugim miejscu znalazły się cele związane z rodziną i związkami międzyludzkimi. W grupie ludzi – między 18 a 34 rokiem życia ambicje zawodowe są najważniejsze dla 66 proc. respondentów. Cele wynikające ze sfery rodzinno-partnerskiej, jako najważniejsze wskazała niecałe 20 proc. ankietowanych. Ludzie boją się wchodzić w związki, m.in., ponieważ obawiają się utraty niezależności i samowystarczalności.
Samotna Wielka Brytania
W Wielkiej Brytanii żyje 2,5 mln osób pomiędzy 45 a 65 rokiem życia (ze znaczną przewagą mężczyzn), które nie posiadają małżonka, partnera, dzieci. Od 1990 r. odsetek osób żyjących samotnie w Wielkiej Brytanii zwiększył się o ponad 50 proc. Liczba gospodarstw domowych, z tylko jedną osobą zamieszkującą zwiększyła się o prawie milion w ciągu ostatnich 16 lat. Tamtejszy urząd statystyczny w raporcie wskazuje, że mężczyźni, którzy nie zaangażowali się w długoterminowe relacje lub którzy się rozwiedli, mają problemy ze znalezieniem partnerki po osiągnięciu wieku średniego. Jednym z powodów może być to, że kobiety w średnim wieku z dobrymi kwalifikacjami i dobrą pracą nie interesują się mężczyznami, którzy zarabiają mniej od nich. Brytyjczycy uważają też, że życie w pojedynkę jest tańsze. Jak wynika z badań, jest także gorsze. Starszych, samotnych osób przybywa. Badania samotności starszych Brytyjczyków (wyniki badań opublikował magazyn „The Journal of Psychology”) przeprowadzone w 2012 roku pokazują, że samotna przez cały czas czuje się ponad jedna piąta z nich. Połowa uważa, że samotność jest najgorsza w weekendy a trzy czwarte, że najbardziej cierpi z tego powodu nocą. Samotność w Wielkiej Brytanii to nie tylko problem społeczny, ale także coraz większy problem ekonomiczny.
Powstaje pytanie, na ile omówione badania są prawdą. Istnieje uzasadniona obawa, że Brytyjczycy mijają się z prawdą, ponieważ brytyjski system opieki społecznej faworyzuje w dużym stopniu osoby samotne, podczas gdy małżeństwa i wolne związki często są pomijane przy rozdzielaniu pomocy od państwa. Harry Benson, z „Marriage Foundation”: „Ludzie mogą stracić duże sumy z ulg podatkowych i świadczeń, jeśli deklarują, że mieszkają razem. To ma wpływ na to, że albo się nie wiążą, albo mówią, że nie mieszkają razem. Jednak ma to również ogromny wpływ na to, że mężczyźni w wieku 40–50 lat (najbardziej samotna grupa Brytyjczyków – przyp. red.), mieszkają samotnie”. Dla przykładu, tzw. council tax, podatek od zamieszkiwanej nieruchomości, jest mniejszy od 25 proc. dla osób samotnych. Pojawiają się opinie, że związki zaczynają być dyskryminowane. – To dlatego ludzie myślą, że życie w pojedynkę jest mniej kosztowne niż razem – przyznaje Patricia Morgan, która skomentowała dla „Daily Mail” wyniki badań brytyjskiego odpowiednika GUS-u, opublikowane przez tamtejsze media pod koniec 2012 r. Deklarowane lub prawdziwe życie w pojedynkę kosztuje Jej Królewską Mość coraz więcej. Choćby ze względu na konieczność opieki osoby starszej ze strony państwa.
ANNA CHODACKA
*Tytuł to cytat z piosenki zespołu Dżem – „List do M”