Aktorka z kręgosłupem moralnym, ikona stylu, pasjonatka mody i zdrowego trybu życia, która chętnie angażuje się w akcje społeczne. Z Sylwią Gliwą rozmawiamy o dzieciństwie, wyzwaniach aktorskich, świecie showbiznesu oraz pojęciu „sukces”.
O czym pani marzyła, gdy była małą dziewczynką?
Sylwia Gliwa: Kiedy byłam dziewczynką, marzyłam o posiadaniu zagranicznych przedmiotów, takich jak odkurzacz, telewizor, dywan, kanapa czy sprzęt do ćwiczeń. Podczas gdy na sklepowych półkach królował ocet, przez nasz dom przewalały się stosy magazynów Burda, a my z bratem każdego wieczora, tuż po wspólnej głośnej modlitwie, zasiadaliśmy w wykrochmalonej pościeli, właśnie przy Burdzie i zaznaczaliśmy sprzęty domowe, o których marzymy.
Urodziła się pani na Kaszubach, wychowywała na Śląsku. Gdzie czuje się pani bardziej „u siebie”?
Więcej czasu spędziłam na Śląsku, ale w każde wakacje jeździłam na Kaszuby. Zdecydowanie więcej mówi do mnie piękno kaszubskiej przyrody, aniżeli Śląska gwara. W zasadzie na dłuższą metę moje uszy jej nie znoszą. Kaszuby z kolei odznaczają się unikatowym pięknem przyrody.
A które miejsce bardziej ukształtowało pani charakter – Śląsk czy Kaszuby?
Zawsze miałam za złe rodzicom, że przenieśli się z Kaszub na Śląsk. Nie umiem rozstrzygnąć, który region więcej wniósł w moje życie. Na Kaszubach mam całą barwną rodzinę mojego taty. Co więcej, na Kaszubach było więcej Niemców i mercedesów. Jako dzieci wpatrzeni byliśmy w ludzi z zagranicy – ubranych na biało i rozdających nam importowe smakołyki. Na Śląsku z kolei było dość ponuro i biednie.
Szybko dojrzała pani do tego, że chce być aktorką? Kiedy poczuła pani, że to pani droga?
Już w wieku sześciu lat wiedziałam, że będę aktorką i wszystkim, o tym mówiłam. Miałam tylko jeden problem – w tamtym czasie nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, skąd się ci aktorzy biorą i jak to zrobić, żeby występować w teatrze.
Co na to bliscy? Chyba w rodzinie nie ma pani aktorów.
W rodzinie nie mamy aktorów, ale dzięki moim dziadkom z Kaszub mogłam napatrzeć się w dzieciństwie na różne typy osobowości i różne charaktery. Rodzina była ogromna. Nikt nie dzwonił i się nie zapowiadał z wizytą, a mimo to dom wypełniały dzieci, nastolatkowie i dorośli oraz znajomi dziadków. Było gwarno i różnorodnie. Od małego wszyscy mówili do mnie „aktoreczka”.
Jak odnalazła się pani w „wielkim świecie”, gdy wyjechała pani do Warszawy? Oczywiście Akademia Teatralna to nie były wakacje, a raczej ciężka praca. Uwielbiam pracować i tworzyć, czułam, że złapałam byka za rogi i byłam w swoim świecie.
Doświadczyła pani zarówno blasków jak i ciemnych stron zawodu aktora.
Nie znoszę demonizowania tej profesji ani pod kątem blasków, ani cieni. Każdy ma swój zawód i związane z nim trudności czy przyjemności. To, co jest dobre to popularność, którą można wykorzystać w ciekawy sposób, dając coś innym, pomagając potrzebującym. Gdyby nie Krystyna Janda najprawdopodobniej nie odbyłby się „czarny poniedziałek”. Protest historyczny w kulturowym, historycznym, socjologicznym i społecznym dorobku Polek.
O świecie showbiznesu słyszy się różne opinie. Według pani kobiety mają trudniej?
Na początku mojej kariery, kiedy byłam jeszcze studentką, spotykałam producentów, którzy mówili wprost: „Albo będziesz moją kochanką i będziesz grać, albo nie moje, niech zdycha”. Odebrałam przyzwoite wychowanie i mam kręgosłup moralny, który prowadzi mnie w życiu, w sposób godny. Miałam kolegę z roku, który „przespał się” z reżyserką ze stołecznych teatrów, bo nie wierzył, że ma talent, który doprowadzi go do angażu w teatrze. Ta historia dowodzi, że zarówno kobiety jak i mężczyźni mają trudno. Nie wiem, kto na koniec dnia ma trudniej – ten z kręgosłupem moralnym czy ten bez. Nie wiem.
Większości fanów kojarzy panią z rolą Moniki Zięby w serialu „Na Wspólnej”. Lubi pani swoją postać? Jej granie sprawia pani przyjemność?
Czuję się jak kobieta, która trzynasty rok chodzi do tej samej pracy i spotyka tych samych ludzi. W sumie jestem zadowolona.
Popularność jest przyjemna?
Kiedyś, na jednym z lotnisk, miałam okazję przebywać z bardzo popularną aktorką. Przez pół godziny jej prywatnego czasu podchodzili ludzie i chcieli dowiedzieć się czegoś o niej albo opowiedzieć coś o sobie. W sumie to miłe, jednak brak w tym prywatności i własnej przestrzeni dla tej znanej osoby. Moja popularność jest znacznie mniejsza i jest mi z nią dobrze.
Czy nigdy nie chciała pani spróbować kariery w Hollywood? Co dała pani nauka aktorstwa w USA?
Hollywood to wspaniałe miejsce dla aktorów, centrum dowodzenia światem filmowym. Jednak akcent jest ogromną przeszkodą w realizacji siebie jako aktora tam. Obecnie świat się otwiera, a historie opowiadane w filmach są bardziej globalne.
Czym dla pani jest sukces?
Sukces jest wolnym czasem wtedy, kiedy mam na to ochotę.
Sukcesem jest chyba też godzenie roli matki, żony i aktorki. Jak się to pani udaje?
Idzie mi świetnie! Nie muszę z niczego rezygnować. Choć telefonów po siedemnastej już nie odbieram, bo jest to czas tylko dla mojego syna.
Angażuje się pani w różne akcje społeczne. Dlaczego?
Miliony ludzi, którzy oglądają mnie w telewizji z pewnością mają do mnie jakiś stosunek. Istnieje więc szansa, że kiedy chcę tym ludziom zwrócić uwagę, na przykład na konieczność robienia cytologii raz w roku, to przeczytają albo posłuchają tego, co mówię i wyciągną z tego wnioski. Może się okazać, że trafię z jakąś wiadomością do kogoś w dobrym czasie.
Jak bardzo ważny jest dla pani zdrowy styl życia?
Nie mogę powiedzieć, że staram się zdrowo żyć, odżywiać, ćwiczyć. Po prostu to robię. Mam dużo energii, a moja sylwetka ma się całkiem dobrze. Zdrowie to wielki dar i trzeba o nie dbać.
A moda? Często jest pani doceniania za doskonały styl ubierania się. Otrzymała też pani tytuł „ikony stylu”
To bardzo miłe wyróżnienie, które zostało mi przyznane przez magazyn „Elle”. Jednak ma to niewiele wspólnego z modą. Styl to ubrana osobowość, niekoniecznie modna. Modę lubię podglądać. Pokazy mody to wspaniały świat, który ktoś kreuje, robiąc z tego spektakl i historię, np. o porze roku, wybranych przez siebie ludziach, świetle. Uwielbiam pokazy Tomasza Ossolińskiego.
Co panią zachwyca?
Na wielu płaszczyznach życia różne kwestie. Najbardziej twarz mojego synka.
Na jakie wyzwania pani czeka? O czym dziś pani marzy?
Bardzo chciałabym zakończyć etap serialowej aktorki i wejść na inny poziom. Mam wiarę i przekonanie, że ten poziom we mnie jest. Marzy mi się rola pozbawiona makijażu, niby modnych ubrań. Marzy mi się zagranie w filmie dającym do myślenia w sposób nienachlany.
Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka
Fot. Katarzyna Paskuda/PaskudaPhotography.com
Facebook
RSS