Gdy dziewczyna pisze na facebooku, że jest samotna, niezrozumiana, brzydka – on oferuje jej wsparcie. Nakłania ją do zrobienia czegoś głupiego, szantażuje i wreszcie przejmuje kontrolę. Dziś łatwiej niż kiedykolwiek paść ofiarą stręczycielstwa.
Rozwój technologiczny to doskonałe narzędzie dla wielu branż, w tym – niestety – tych działających poza prawem. O ile kiedyś sutenerzy musieli wyszukiwać dziewcząt do uprawiania prostytucji w świecie realnym, teraz wystarcza kontakt za pośrednictwem portali społecznościowych.
W opublikowanym właśnie raporcie przygotowanym na zlecenie prokuratora generalnego stanu Ohio (USA) czytamy, jak łatwo można paść ofiarą „internetowych myśliwych”. Szczególnie narażone są na to nastoletnie dziewczęta aktywne w mediach społecznościowych. Profile na instagramie czy facebooku są przeczesywane przez ludzi szukających podatnych dziewcząt.
Szukają wskazówek, że taka osoba jest w trudnej sytuacji emocjonalnej, nie odczuwa wsparcia bliskich, nie czuje się akceptowana czy atrakcyjna. Gdy widzą na publicznym profilu hasło „nikt mnie nie rozumie”, piszą do nastolatki, by zapewnić ją, że oni rozumieją. Że pokochają. Że będą przy niej. Im więcej słabości – jak rozbita rodzina, uzależnienia, zaburzenia emocjonalne – tym lepiej.
Stopniowo budują zaufanie na tyle, by skłonić dziewczynę do zmiany kanału komunikacji na taki, który rodzinie czy policji będzie trudniej wytropić. Im lepszy kontakt, tym więcej zaczynają chcieć – potencjalnie kompromitujące zdjęcie nago stanie się świetnym narzędziem do późniejszego szantażu: jeśli ze mną nie pojedziesz, wszyscy je zobaczą.
– Ten facet pisał do wielu dziewczyn całymi dniami. Zaczepił jedną, która mieszkała akurat w domu tymczasowym (odebrana rodzicom – przyp. red.) i miała dostęp do internetu. Przyjechał do niej z Columbus aż do Toledo (240 km), zabrał do swojego miasta i zmuszał do prostytucji. 20, 30 lat temu nigdy nie zdołałby do niej dotrzeć, ale dzięki mediom społecznościowym połączenie jest natychmiastowe. Powiedziała mu „przyjedź po mnie, chcę się stąd wydostać” i w kilka godzin nie było po niej śladu – tłumaczy jeden z praktyków walczących z handlem ludźmi, cytowany w raporcie pod warunkiem anonimowości.
Według danych zebranych w innej tegorocznej publikacji z Ohio, aktualnie w USA już tylko 58% ofiar handlu ludźmi poznaje sprawców na żywo. 42% nigdy ich nie spotyka, od razu trafiają do „klientów” i są wykorzystywane.
Statystyki są przerażające nawet biorąc pod uwagę fakt, że nie ma jednoznacznego przełożenia tej sytuacji na Polskę. O ile jednak liczby są inne, o tyle mechanizmy niezwykle zbliżone. Tym bardziej należy możliwie monitorować aktywność dzieci w Internecie i szukać niepokojących sygnałów. Obserwacja zachowania dziecka na co dzień jest również istotna – wycofanie czy niska samoocena to, zwłaszcza u dziewczynek, młyn na wodę stręczycieli.
Źródło: University of Toledo Human Trafficking and Social Justice Institute. Zdjęcie: kadr z filmu niezależnego Atlas
Facebook
RSS