W Polsce od lat funkcjonowały określenia „stara panna” lub „stary kawaler” odnoszące się do osób, które nie mogły znaleźć partnera. Czy teraz nazywamy ich singlami?
*Dr Julita Czernecka: Singiel to osoba, która z różnych powodów żyje sama, ale jest to jej wybór a nie konieczność. Media pisały o singlach wielkomiejskich i ten wizerunek singla chciałam skonfrontować z rzeczywistością. Postanowiłam zbadać osoby od 25 do 40. roku życia, bo najczęściej w tym wieku zakładamy rodziny, wchodzimy w nieformalne związki i rodzą nam się dzieci. I oczywiście chodziło mi o singli w dużych miastach, ze względu na ich styl życia. Ludzie, którzy żyją w pojedynkę w mniejszych miejscowościach albo na wsiach, nadal nie utożsamiają się z singlami, mówią raczej o sobie, że są „starymi pannami” czy „starymi kawalerami”. Single w wielkim mieście to osoby, dla których najważniejszą wartością jest wolność i niezależność w każdym obszarze życia i wolność w podejmowaniu decyzji o swoim życiu. Nie chcą mieć drugiej połowy, która ma wpływ na to, czy podejmują pracę na drugim krańcu świata, albo chociażby w innym mieście. Kim są? To przede wszystkim ludzie, którzy pracują w wolnych zawodach, w wielkich korporacjach, prowadzą własne firmy. Większość z nich jest bardzo zadowolona ze swojego życia, tylko nieliczni mówią, że woleliby mieć kogoś u boku.
Z książki wynika, że singli łączy przede wszystkim silne zaangażowanie w pracę zawodową. Jedna grupa nastawia się na rozwój kariery – w niej młodsi chcą szybko osiągać jej kolejne szczeble, a ci starsi chcą utrzymać swoją wysoką pozycję. Jedni i drudzy poświęcają pracy nawet 16 godzin dziennie. Inna grupa singli łączy dwie prace zawodowe, bo w jednej zarabiają na utrzymanie, a w drugiej realizują swoje pasje. Oni też dużo pracują, po 12-14 godzin dziennie.
Są też single bezkompromisowi, którzy nie chcą z byle kim, byle jak, tylko chcą mieć partnera, który spełni ich bardzo wysokie oczekiwania. Natomiast romantycy, to ludzie, którzy bujają w obłokach i bywają mocno przekonani, że jest tylko jedna osoba na świecie, która do nich pasuje. I oni na nią nieustannie czekają.
Single na ogół traktują bardzo przedmiotowo drugiego człowieka. Oczekują, że od razu związek będzie bliski ideałowi i nie biorą pod uwagę, że trzeba nad nim bardzo długo pracować, że to jest proces nawet kilku czy kilkunastoletni. Chcą gotowych przepisów na szczęście, a jak nie są szczęśliwi w danej relacji to zamieniają partnera na „kolejny model”. Z jednej strony chcą wierzyć w miłość „do grobowej deski”, z drugiej, nie dają sobie na to szansy.
*Dr Julita Czernecka z Zakładu Socjologii Płci i Ruchów Społecznych Uniwersytetu Łódzkiego w swojej pracy doktorskiej badała życie łódzkich i warszawskich singli. Na tej podstawie napisała książkę „Wielkomiejscy single”.
Małżeństwo okiem naukowców
***Amerykańscy naukowcy odkryli, że sprawdzanie seksualnego dopasowania przed wyprawą przed ołtarz, wcale nie gwarantuje udanego małżeństwa. Zbadali ponad dwa tysiące małżeństw. Pytali m.in. o to, kiedy pary rozpoczęły współżycie seksualne. Później, analizując wyniki, naukowcy ustalili, że w porównaniu z zakochanymi, którzy swą znajomość konsumowali stosunkowo szybko, w związkach osób czekających z seksem do ślubu pojawiały się pewne korzystne zjawiska. Naukowcy wnioskują, że ci, którzy dłużej czekają, są potem bardziej zadowoleni z seksualnego aspektu związku. Jest tak dlatego, że zdążyli się oni „nauczyć rozmawiać, posiedli też umiejętności potrzebne do rozwiązywania problemów, jakie się później pojawią”. Jak komentują naukowcy, pary, które bardzo wcześnie rozpoczynają swój miodowy miesiąc, które od początku związku ponad wszystko przedkładają seks – uznają często, że ich związki są słabo rozwinięte pod względem cech, dzięki którym związek staje się trwały, a małżonkowie stają się dla siebie niezawodni i godni zaufania.
***Według badań doktora Dmitra Tumina z Ohio State University, zmiana stanu cywilnego może mieć istotny wpływ na zmianę masy ciała, zwłaszcza po 30-tce. Kobietom znaczne przybranie na wadze zdarza się głównie tuż po ślubie, natomiast mężczyznom po rozwodzie. – Najwyraźniej, zmiana stanu cywilnego wpływa na masę ciała różnie, w zależności od płci. Rozwód w przypadku mężczyzn i – w pewnym zakresie – ślub u kobiet sprzyjają takiemu przybraniu na wadze, które może być nawet groźne dla zdrowia – komentuje dr Tumin. Razem z zespołem przeanalizował on dane zebrane wśród 10.071 osób w latach 1986-2008. Znaczne przytycie w krótkim czasie po zmianie stanu cywilnego stwierdzano częściej u pań, które niedawno wyszły za mąż oraz u panów, którzy niedawno się rozwiedli. Ryzyko znacznego przyrostu na wadze dotyczyło najbardziej osób, które zmieniały stan cywilny po 30. roku życia, a efekt ten nasilał się wraz z wiekiem. – W przypadku dwudziestolatków prawdopodobieństwo przytycia nie różniło się zbytnio między tymi, którzy niedawno zawarli związek małżeński a osobami, które nigdy nie wzięły ślubu. Ale w późniejszym wieku różnice stawały się znaczne – mówi Tumin. Jak tłumaczy, z upływem lat ludzie przywykają do pewnej diety oraz aktywności, dlatego zmiana stanu cywilnego jest dla nich większym szokiem niż w młodszym wieku.
Facebook
RSS