Osoby, które dopuszczają się nadużyć względem seniorów najpierw wzbudzają zaufanie. Poświęcają im uwagę i czas. Odwiedzają i słuchają.
Często wykorzystują to, że seniorzy potrzebują kogoś bliskiego, doskwiera im samotność. Z jednej strony dobrze ufać komuś w życiu, móc liczyć na pomoc i opiekę chociażby sąsiadki. Z drugiej strony warto stawiać granicę np. gdy sąsiadka chce pożyczyć pieniądze lub podpisać umowę renty dożywotniej, a my czujemy że jakieś rozwiązanie nie chroni naszych interesów. Tymczasem w odmowie najtrudniejsza jest utrata. Jeśli się nie zgodzę – nie będzie już przychodził (utrata osoby). Jeśli powiem „nie” – pomyśli, że jestem sknera (strata w obrębie samooceny). Z Hanną Sokolnicką, psycholożką, rozmawiamy nie tylko o starości i szukaniu nowej roli w życiu, ale również stawianiu zdrowych granic.
Każdy z nas żyje w biegu i funkcjonuje dopóki starcza mu sił. Czy jesteśmy gotowi na starość?
Hanna Sokolnicka, psycholog: Każdy chciałby w życiu być szczęśliwy. Znamy mnóstwo hedonistycznych sposobów na to jak w krótkotrwały sposób podnosić sobie samopoczucie, ale niewątpliwie ma to krótkie nogi. Do szczęścia trzeba umieć dojrzeć, zdobyć pewnego rodzaju mądrość i dystans. Moje intuicje potwierdziły badania na które natknęłam się jeszcze na studiach. Pokazują one, że z wiekiem rośnie poczucie szczęścia. Wraz z doświadczeniami uczymy się akceptować to co przynosi życie, rozpoznawać swoje kompetencje i żyć z ograniczeniami.
To co jest trudne dla seniorów, to odnalezienie się w nowej roli w społeczeństwie. Kiedy codzienność wygląda nagle inaczej niż zawsze, nie chodzi się co dzień do pracy, nie ma już tylu spraw na głowie, a dzieci dawno wyfrunęły z gniazda. Ten etap życia obfituje w straty (m.in. funkcji zawodowej, zdrowia, bliskich), które nieuchronnie przypominają o naszej własnej śmiertelności. Konfrontowanie się z tym tematem jest niezwykle trudne, a my jako społeczeństwo, nie oferujemy zbyt wiele w kwestii przewodnictwa po tym etapie życia.
Komu bywa trudniej? Kobietom, czy mężczyznom?
W pokoleniu wojennym czy zaraz powojennym podział ról był bardzo określony. Dla mężczyzn koniec aktywności zawodowej to bardzo często koniec jakiejkolwiek aktywności. Wcześniej zwykle spotykali się z kolegami z pracy i to o niej rozmawiali. Często też spędzali czas w sposób aktywny, a w pewnym momencie zdrowie już nie pozwala umówić się z kolegami na mecz. Obniżająca się sprawność fizyczna blokuje dużą część ich ekspresji. To nie tylko różnica pokoleniowa, ale i płciowa. Mężczyźni socjalizują się wokół wspólnych zadań, rozmawiają raczej o rozwiązaniach i działaniach. Kobiety są dużo bardziej skoncentrowane na emocjonalnych aspektach relacji oraz osadzone w rodzinie czy społeczności lokalnej. Jest im dużo łatwiej przejść z systemu codziennej pracy na inne aktywności: uniwersytety trzeciego wieku, działania wolontaryjne, pracę w ogrodzie czy pomoc koleżance z chorym biodrem.
Na czyje wsparcie mogą liczyć starsi?
W wielu innych krajach zachodnich, a zwłaszcza w USA system pomocy osobom starszym jest bardzo rozbudowany. Dzieci stają się tam „menedżerami” starości swoich rodziców. Popularne jest korzystanie z domów opieki czy przeprowadzka na osiedla dedykowane seniorom gdzie mogą mieszkać samodzielnie, ale w razie potrzeby bardzo szybko otrzymują pomoc lekarską czy wsparcie w załatwieniu bieżących spraw. W Polsce takie rozwiązania to rzadkość.
Po pierwsze nasi seniorzy wychowali się w rodzinach wielopokoleniowych, często sami jako dzieci opiekowali się dziadkami, których zdrowie już niedomagało. Mniej lub bardziej świadomie liczyli na to, że ich starość będzie wyglądała tak samo. Ale model rodziny się zmienił, młodsi często kończą szkołę w innym mieście, szukając pracy wyjeżdżają za granicę. Jednocześnie nie ma społecznej zgody, żeby delegować tę odpowiedzialność z rodziny na zewnątrz. Dla osamotnionej, starszej osoby, oddelegowanie obowiązków rodzinnych na organ zewnętrzny lub kogoś „obcego” często, kojarzona jest z odrzuceniem i przeżywane jako osobista porażka życiowa.
Po drugie „starych drzew się nie przesadza” i w tym powiedzeniu jest wiele mądrości. Strategie adaptacyjne, o których wspominałam są często mocno związane z przestrzenią fizyczną w której osoba funkcjonuje. To, że znamy Panią z mięsnego i jak nikt potrafimy zagadać z Panią z „naszego” bazarku w sprawie najlepszych jabłek. Wiemy gdzie jest biblioteka i znamy każdy autobus, stanowi nieoceniony zasób w sytuacji osoby, której codzienność sprawia coraz więcej trudności i potrzeba ogromnych zasobów uwagi, żeby radzić sobie z postępującymi deficytami i słabnącymi siłami. W pozytywnym starzeniu się możliwie długa aktywność w życiu codziennym (samoobsługa) i poczucie sprawstwa jest nie do przecenienia. I po trzecie, trudno jest wpuścić „osobę trzecią” w nasz intymny świat choroby, która na pewnym etapie staje się nieodłącznym elementem starości.
Z jednej strony to wspaniałe, z drugiej jednak często słyszymy o oszustwach w wykonaniu takich „dobrych sąsiadów”.
Seniorzy mają świetne strategie radzenia sobie z pojawiającymi się deficytami, wiedzą co im się sprawdza, co lubią, do czego są przyzwyczajeni. Potrzebują dużo czasu do oswojenia się z każdą zmianą czy nową propozycją. Wydaje mi się, że osoby, które dopuszczają się nadużyć wobec seniorów, muszą wykazać się determinacją i talentem do tego żeby poświęcić im uwagę i czas, tak aby osoba poczuła się zauważona i zrozumiana. Oferując im pomoc w zamian za poświęcony czas mogą liczyć na dobra materialne.
W mojej pracy zawodowej spotkałam się kilkukrotnie z poszkodowanymi seniorami i to jest zawsze taka sama historia. Ktoś był z nimi w dłuższym kontakcie, przychodził, opowiadał i słuchał. To jest bazowanie na deficycie rodziny, potrzebie bycia w centrum czyjejś uwagi, wrażeniu, że ktoś cię zauważa, a wszystko jest dostosowane do twojego poziomu rozumienia, wytłumaczone zwykłym, nieprawniczym językiem. Podejrzewam, że tej warstwy emocjonalnej może brakować instytucjom finansowym.
Z czego wynikają nadużycia względem seniorów? Jaki jest zazwyczaj scenariusz?
Myślę, że lepiej by się tu wypowiedział jakiś stróż prawa. O motywach chyba mogę mówić jedynie snując przypuszczenia z pozycji szarego obywatela. Podejrzewam, że taka osoba wydaje się dość bezpiecznym obiektem. Zredukowana sieć społeczna sprawia, że gdy wzbudzi się jej zaufanie, dość szybko możemy się stać istotnym elementem jej życia. Starsze osoby często mówią o samotności i o pragnieniu odnalezienia kogoś bliskiego, przyjaciela. Jednocześnie ich codzienność, kondycja, oczekiwania wynikające z przeszłych doświadczeń utrudniają znalezienie takiej osoby. Jeśli na stare lata udaje im się stworzyć taką więź w której czują się ważni, rozumiani, akceptowani, stanowi to ogromne źródło wsparcia, ulgi i przekłada się na wdzięczność. Tak działamy jako ludzie. Domyślam się, że osoby takie mają też specyficzne strategie finansowe – raczej gotówka, jeden wybrany lata temu bank – bo już wiedzą, znają jak tam działać. Być może większą umiejętność oszczędzania i posiadają zebrane majątki z całego życia.
W jaki sposób powiedzieć „nie”? Jeżeli senior powierza swoje dobra materialne np. sąsiadowi (który – według tego co wcześniej powiedzieliśmy – jest dobrym znajomym, przychodził, słuchał, wzbudził w seniorze zaufanie) w jaki sposób mu odmówić? Seniorzy mogą się tego bać. Mogą się wstydzić, czuć się zobowiązani.
To co jest trudne w odmowie, to utrata. Np. nie zgodzę się – nie będzie przychodził. (utrata relacji) Powiem nie, pomyśli, że jestem sknera. (strata w obrębie samoceny)
Zacznijmy od tego, żeby poznać powód dla którego odmawiamy i powód dla którego jest nam trudno tej osobie to przekazać. Czy w ogóle jest mi trudno mówić nie? Czy to w relacji z tą osobą nie mogę się na to zdobyć? A może podjąłem próby sprzeciwu i nie zostały one przyjęte? Jak się z tym czuję?
Następnie odbyć dialog samemu ze sobą, że to jest ok i mam prawo do autonomii a ta osoba ma prawo zareagować w zgodzie ze sobą. I że życie będzie się toczyć dalej, a co przyniesie – zobaczymy.
Źródło: Grupa BRM
Facebook
RSS