Uprawiam seks w miejscach publicznych. Chodzę do klubów dla swingersów. Spotykam się na „numerek” z dopiero co poznanymi w internecie partnerami. Nagrywam wszystko, a później udostępniam filmiki w sieci. Bo to podnieca
To nie Goldenline, ani Facebook. To również nie Nasza-Klasa. A pochwalić się może ponad półmilionową rzeszą użytkowników. Bardzo aktywnych. Tyle, że zamiast zdjęć portretowych, znajdują się zdjęcia biustu, waginy, penisa – najczęściej we wzwodzie, pośladków, stóp ubranych w wysokie szpilki, rozchylonych ust. Zamiast o rzetelnych pracodawcach, wydarzeniach kulturalnych czy pomysłach na prezent dla znajomych, dyskutuje się tu o tym, jak najskuteczniej zadowolić mężczyznę oralnie, jaki rodzaj biustu podnieca najbardziej i w jaki sposób zacząć swoją przygodę z seksem grupowym. Ewentualnie wymienia się uwagami na temat długości, grubości i „krzywizny” penisa. A także… wrzuca i komentuje seksualne dokonania użytkowników uwiecznione na zdjęciach i filmach video.
Video z nieznajomym
Na jednym z najpopularniejszych wortali dla miłośników seksu codziennie pojawia się 150 tysięcy internautów. Znajduje się tu blisko 900 tys. erotycznych i pornograficznych zdjęć oraz ponad 37 tys. amatorskich filmów porno.
Zarejestrowanych jest tu 41 tys. par, 48 tys. kobiet, blisko 443 tys. mężczyzn i 2 tys. transwestytów i transseksualistów. Są trzy językowe wersje portalu: czeska, angielska i polska. Poza tym, wszystko, czego potrzeba w sypialni – dla „zwykłych” kochanków, a także dla tych bardziej wyuzdanych.
W zakładce „apteczka” można znaleźć i od razu zamówić m.in. opóźniacze wytrysku czy pastylki poprawiające smak spermy. Bez problemu znajdziemy tu także zasób niezbędnych w sypialni gadżetów, od wibratorów zaczynając, na akcesoriach do BDSM, czy pompkach do penisów i sutków kończąc.
Co można robić na portalu? Na przykład umówić się na czat z kamerkami, porozmawiać przez video komunikator, zagrać w video ruletkę. Z kimkolwiek.
Użytkowniczka „Marysia” (na zdjęciu profilowym zbliżenie pupy w stringach i ud w siatkowych pończochach) przyznaje, że często korzysta z tej formy rozrywki. – Lubię uprawiać wirtualny seks. Kiedy byłam w związku z moim ostatnim mężczyzną, często masturbowaliśmy się na Skypie. Ja jestem z Katowic, on pracował w Warszawie, więc widywaliśmy się zwykle w weekendy. A ja mam dość duży temperament, jeśli chodzi o „te rzeczy” – mówi 25-latka. – Odkąd zerwaliśmy, nie miałam żadnego poważnego związku, a potrzeby pozostają. Szukając filmów erotycznych w sieci, trafiłam na stronę z osobami podobnymi do mnie. Takimi, które chcą po prostu przyjemności, zabawy, jak to się mówi „seksu bez zobowiązań”.
„Marysia” od czterech miesięcy czatuje regularnie. W środy, piątki i niedziele. – Umawiam się na video-seks z przypadkowymi mężczyznami. To dość podniecające. Przygotowuję się, jak do randki. Zakładam seksowną bieliznę, robię mocny makijaż, przygotowuję sobie drinka. Siadam przed monitorem i zaczynam zabawę. Najpierw chwilę rozmawiamy, później przychodzi kolej na striptiz, a później robimy sobie dobrze. Jednocześnie, obserwując drugą osobę na monitorze. Bardzo to lubię – przyznaje młoda kobieta.
Zdradza, że raz zdarzyło jej się przenieść ze świata wirtualnego do realnego. – Partnerów na videoseks wybieram losowo, nie pytam, skąd są. Jakieś dwa miesiące temu, kiedy byłam już na czacie z nieznajomym, okazało się, że, tak jak ja, pochodzi z Katowic. Nie pamiętam nawet jak, ale zgadaliśmy się co do tego w trakcie masturbacji przed kamerą. Byłam tak podniecona, że zgodziłam się na propozycję realnego seksu. Facet był u mnie w ciągu pół godziny. Zrobiliśmy to trzy razy. Nie znam nawet jego imienia, ale było to jedno z najbardziej podniecających doznań w moim życiu – zapewnia „Marysia”.
Od video do realu
Półmilionowa rzesza miłośników seksu bez zobowiązań nie tylko czatuje używając kamerek video. Większość z nich szuka tu porad, wskazówek, pikantnych historii, nowych znajomości.
Regulamin portalu zabrania umieszczania w nim ogłoszeń związanych ze sponsoringiem. Jeśli ktoś chce znaleźć partnera do seksu – to tylko za obopólną korzyścią cielesną, bez finansowych benefitów. Można to robić w różnych grupach, jednocześnie znajdując to, co najbardziej podnieca.
I tak, można zapisać się do m.in. grup: dla początkujących swingersów, dla szukających romansu, miłośników trójkątów, dla wielbicieli Gang Bang (czyli seksu w wydaniu co najmniej trzech mężczyzn i jednej kobiety – przyp. red.), dla tych, których interesuje wspólny onanizm, „dla ludzi lubiących perwersję”, „kobiet, które uważają się za kurwy, dla których ostry komentarz to motywacja do działania”. Są specjalne grupy dla małżeństw, w których mężczyznę podnieca to, jak jego żona uprawia seks grupowy z innymi mężczyznami i wiele wiele innych.
Najbardziej aktywni użytkownicy, próbują niemal wszystkiego, swoje dokonania udostępniając na zdjęciach, albo filmach, chętnie komentowanych przez społeczność.
„Parka z Łodzi” to 22-letnia Ada i 31-letni Marek. Są ze sobą od dwóch lat. „Urozmaicenia” – jak to nazywają – w swoim związku szukają od roku. – Zaczynaliśmy jak większość. Od wspólnego oglądania filmów porno, podglądania, co tam się dzieje i próbowania przeniesienia tego do sypialni. Ale to szybko przestało wystarczać. Zaczęliśmy więc opowiadać sobie o swoich fantazjach. Snuć wspólne. Ja zawsze chciałem spróbować seksu w trójkącie. Nie ważne, w jakim układzie, z dwoma kobietami, z dwoma mężczyznami, zawsze mnie to kręciło. Powiedziałem o tym Adzie. Na początku nie była zbyt skłonna, ale dużo rozmawialiśmy, zapisaliśmy się na portal, zaczęliśmy podpytywać swingersów o seks grupowy – wyznaje Marek. – Znaleźliśmy parę, która też pochodziła z Łodzi, była już doświadczona. Postanowiliśmy spróbować. Spotkaliśmy się u nich w mieszkaniu. Dużo wypiliśmy, bo zwłaszcza Ada była bardzo spięta. Mnie cała sytuacja bardzo podniecała. Odkąd wyjechaliśmy od siebie, byłem strasznie pobudzony. Sam seks – coś niesamowitego. Widok mojej kobiety, którą na moich oczach bierze zupełnie obcy facet – nigdy nie przeżyłem takiego orgazmu, jak podczas tego „pierwszego” razu – opowiada mężczyzna.
Od tego czasu, Ada i Marek zaczęli szukać kolejnych doznań. Znaleźli klub dla swingersów na Śląsku. Miał bardzo dobrą opinię, wybrali się tam na Walentynki w zeszłym roku. Dziś są stałymi bywalcami. – Przekonałam się do grupowego seksu – mówi Ada. – Trudno opisać uczucie, które temu towarzyszy. To nie jest zwykłe podniecenie. Fakt, że uprawiasz seks z zupełnie obcą osobą, a za chwilę zmienisz ją na kolejną, fakt, że dookoła ciebie kłębią się nagie, spocone ciała, słychać jęki kobiet i szybkie, głośne oddechy mężczyzn, to nakręca bardziej niż cokolwiek innego. Zwykły seks w sypialni to przy tym jak szczotkowanie zębów – opisuje młoda kobieta.
Zobacz, jak się kocham w sieci
Częścią zabawy jest filmowanie seksu i wrzucanie filmików do sieci. Oglądać je mogą tylko zalogowani na stronie, albo – jeśli obostrzy się prywatność, tylko znajomi. Ale można też wrzucać filmiki dostępne dla wszystkich, bez konieczności logowania się na stronie. Taką opcję wybrali Ada i Marek. Na swoim koncie mają około 30 filmików. Z sypialni – zwykle zbliżenia na narządy płciowe, relacja z szybkiego seksu w samochodzie na skrzyżowaniu, zabawę Ady z wibratorem.
Ale najbardziej dumni są z filmików z wypadów na swingersowe spotkania. Te również cieszą się największą popularnością na portalu. Na jednym z nich – Ada w otoczeniu czterech mężczyzn. Dwaj z nich z tyłu, jednego pieści oralnie, trzeci masturbuje się, przyglądając się całej akcji i czekając „na swoją kolej”. Mężczyzn widzimy od klatki piersiowej w dół, Ada prezentuje się w całej okazałości, włącznie ze zbliżeniami twarzy, kiedy jeden z jej kochanków dochodzi w jej ustach.
To dość powszechna praktyka. Na amatorskich filmach porno, które użytkownicy portalu dla miłośników wolnego seksu wrzucają, żeby pokazać, jak się bawią, rzadko można zobaczyć męską twarz. Kobiety zdają się nie mieć podobnych zahamowań. – Czy nie boję się, że ktoś znajdzie ten filmik w sieci i wykorzysta go przeciwko mnie? Raczej nie, ludzie, wśród których funkcjonuję na co dzień, nie zaglądają na tego typu strony, rozumiesz, co mam na myśli? – mówi Ada. – To w naszym kraju nadal rozrywka dla nielicznych…
Weź mnie przy widzach
Niewątpliwie, rozrywką dla nielicznych jest też „dogging”, czyli „niczym nieskrępowany seks w miejscach publicznych na oczach publiczności”.
Żeby jednak uprawiać „dogging”, trzeba przestrzegać kilku zasad, swoistego wewnętrznego kodeksu wymyślonego przez samych członków społeczności praktykującej „dogging”.
Po pierwsze, trzeba pamiętać o bezpieczeństwie podczas seksu, czyli zawsze mieć przy sobie prezerwatywę. Po drugie, miejsce schadzki należy zostawić w takim stanie, w jakim się je zastało. Po trzecie – nie wolno się narzucać. Po czwarte – uprawiać seksu na oczach nieletnich. „Doggingujący” mówią: „Patrz spokojnie, zanim zostaniesz zaproszony. Nie dotykaj żadnej osoby, bez jej wyraźnego przyzwolenia i nie rób nic, czego inni by sobie nie życzyli. Uszanuj świętość prawa kobiety do odmowy – „nie” znaczy „nie”.”
Filmików w sieci dokumentujących „dogging” jest stosunkowo niewiele. – Może dlatego, że u nas to jeszcze nowość – zastanawia się Ola, 30-latka z Wrocławia, która uprawia ten rodzaj „rozrywki”.
Ola, jako jedna z nielicznych znalezionych na opisywanym portalu, zgadza się porozmawiać telefonicznie. Zarówno „Marysia”, jak i Ada z Markiem, wolą odpowiadać na pytania mailowo.
– Mam 30 lat, można napisać, że pracuję w bankowości. Jestem brunetką, z włosami do ramion, mam 170 cm wzrostu i normalną budowę ciała. Uwielbiam nosić szpilki i spódnice, zwłaszcza o długości do kolan – opowiada poproszona, żeby spróbowała się opisać. Ola ma niski, ciepły głos, można powiedzieć, że „radiowy”. Zgodziła się opowiedzieć o swoim hobby, bo tak nazywa seks, jak podkreśla, po bardzo krótkim namyśle.
– W sumie, nie mam nic do ukrycia. Oczywiście nie stanę na środku ulicy i nie zacznę ogłaszać wszystkim na około, że jeżdżę na imprezy swingersów, wymykam się na szybki numerek z nieznajomymi i wrzucam swoje nagie zdjęcia do sieci, bo mnie to podnieca. Nie powiem tego na głos, bo u nas nie ma na razie przyzwolenia na cielesność. Na to, żeby realizować swoje fizyczne, erotyczne potrzeby. A ja takie mam. Podobnie, jak wiele innych osób. I nie można tego ukrywać. Trzeba o tym mówić, nawet jeśli na razie można to robić tylko anonimowo – wyznaje kobieta.
Ola również, jako jedyna zgadza się opowiedzieć o sobie więcej. Była w swoim życiu w dwóch poważnych związkach. Jeden trał prawie 6 lat i zaczął się na początku studiów. – To była największa miłość mojego życia, mój pierwszy kochanek. To on pokazał mi filmy porno, nauczył seksualności, kochał się ze mną w parku, w windzie, w szatni w sklepie, w restauracyjnej toalecie – wylicza Ola. – To on zaproponował mi wypad na seks grupowy.
Pierwszy, grupowy raz
Zanim jednak do tego doszło, Olga i jej pierwszy partner, rozstali się. – Byłam wściekła, zakochana, porzucona, zawalił się mój świat. Chyba w ramach swego rodzaju zemsty postanowiłam spełnić jego fantazję i pojechać na imprezę swingersów. Znalazłam klub, założyłam gorset, piękne pończochy, czerwone szpilki, wsiadłam w auto i pojechałam. Na miejscu, na wstępie, wypiłam trzy wódki i zapaliłam trawkę. Później było mi wszystko jedno. Kochałam się chyba z pięcioma mężczyznami. Byli czuli, delikatni i każdy z nich starał się, żebym to z nim poczuła się jak w niebie. Spodobało mi się – przyznaje Ola. Od tego czasu na imprezy jeździ regularnie – raz w miesiącu.
Rok temu Ola spotkała Rafała – drugiego mężczyznę w swoim życiu. – Był nudnym księgowym, ale takim, któremu zależało na związku. Nie wiedział o moich wypadach, zakochał się. Ja chyba też. Zerwałam na chwilę ze swingowaniem, pewnie mogłabym zadowolić się nudnymi numerkami w sypialni, bo bardzo pragnęłam „miłości”. Pewnego wieczoru pokazałam mu swoje nagie zdjęcia. Zapytał, po co je robiłam, odpowiedziałam, że lubię, kiedy mężczyźni na mnie patrzą, że mam konto na portalu, gdzie można pokazywać się nago. Resztę zachowałam dla siebie. Ale to wystarczyło. Rafał odszedł. Uznał mnie za „internetową prostytutkę”.
Po Rafale, Olga znalazła sobie inną rozrywkę. – Pewnego sobotniego wieczoru wybrałam się na imprezę ze znajomymi do klubu. Był tam mężczyzna, który spodobał mi się od pierwszego wejrzenia. Wypiliśmy kilka drinków, zatańczyliśmy kilka piosenek. I skończyliśmy uprawiając seks w kącie, koło parkietu. Szybki, podniecający. Nie wiem, kim był ten mężczyzna, miał na imię Wojtek – wspomina kobieta. – Później, takich akcji miałam kilka. Na basenie, w szatni na siłowni, w parku miejskim. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że takie przypadkowe spotkania mają swoją nazwę. Że to „dogging”.
Dlaczego Olga decyduje się na przypadkową miłość fizyczną z nieznanymi mężczyznami? – Nie jestem żadnym wyznawcą wolnego seksu. Nie chcę nikogo nawracać. Po prostu, uważam, że są ludzie, którzy, z takich czy innych powodów, zamiast „miłości”, wolą fizyczne zbliżenie. I nikt nie powinien ich osądzać, bo, wiem po sobie, jak pokrętnie może działać ludzka psychika. A jeśli takie chwilowe uniesienie sprawia, że mam dobry nastrój przez kilka kolejnych dni, zapominam o złych rzeczach… To dlaczego to potępiać?
Aneta Zadroga
*imiona bohaterów zostały na ich prośbę zmienione