Świat śledzi jej historię na smartfonach, ponieważ relacjonuje ją na żywo. I prosi: „jeszcze o mnie nie zapominajcie, jeszcze nie jestem bezpieczna”. 18-latka błaga o azyl i odmawia spotkania z rodziną, by nie wrócić do Arabii Saudyjskiej.
Media społecznościowe sprawiają, że śledzenie losów człowieka na drugim końcu świata jest możliwe na żywo. Być może właśnie dzięki nim jej deportację do Arabii Saudyjskiej udało się powstrzymać.
Najpierw przyjaciółki, później setki, tysiące ludzi zaczęły upominać się o jej los. Wystarczyło kilkanaście godzin, by w Australii na Twitterze najpopularniejsze hashtagi dotyczyły właśnie jej. #SaveRahaf było wysyłane do prominentnych polityków, instytucji publicznych, w obronę Rahaf włączyły się organizacje praw człowieka, szybko doszło do interwencji u Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców. Gdy jej konto stało się popularne i pojawiły się oskarżenia, że to tylko „fake news”, dziewczyna zdradziła swoją tożsamość.
Nazywam się Rahaf Mohammed Mutlaq Alqunun i to jest moje zdjęcie. Oto kopia mojego paszportu. Dzielę się nią z wami, by pokazać, że jestem prawdziwa i istnieję. Kiedy zakładałam to konto, podałam nieprawdziwy wiek, ponieważ bardzo się bałam. Ale teraz nie mam już nic do stracenia, więc to też podaję – to napisała 6 stycznia.
Historia zaczęła się dzień wcześniej. Rahaf oddaliła się od rodziny podczas pobytu w Kuwejcie i wsiadła w samolot do Bangkoku. To miał być tylko przystanek w drodze do Australii, ale władze Arabii Saudyjskiej zainterweniowały szybko. Na lotnisku zatrzymano jej paszport, by nie mogła się wydostać.
Nie jest to oficjalny krok, ambasada Arabii Saudyjskiej zaprzeczyła, by cokolwiek takiego uczyniono (relacja samej kobiety i świadków wskazuje, że dokument jednak tymczasowo straciła). Zresztą, w historiach kobiet uciekających z największego państwa Półwyspu Arabskiego ten wątek pojawia się często: ktoś ważny dzwoni, by obsługa zatrzymała dokumenty i uniemożliwiła oddalenie się. W tym czasie Saudyjczycy organizują samolot powrotny.
Nie ma do czego wracać
Dla 18-letniej Saudyjki powrót do rodziny oznacza bardzo poważne kłopoty. Zdecydowała się na ucieczkę, by uniknąć wymuszonego małżeństwa. Wyrzekła się też publicznie islamu. O ile pierwsza przewina (nieposłuszeństwo wobec męskiego opiekuna) może skończyć się w najgorszym razie „tylko” kilkoma miesiącami więzienia, o tyle drugi czyn jest w kraju Saudów zagrożony karą śmierci. Podobnie jest ze zdradzeniem swojego kraju, a już mówi się o takiej interpretacji przez co bardziej fundamentalnych Saudyjczyków.
Jednak nawet gdyby żadna z tych kar jej nie spotkała, Rahaf musiałaby się liczyć ze srogimi konsekwencjami. Jeden z kuzynów skorzystał z tego samego medium co ona, by zagrozić jej „zarżnięciem” po powrocie. Wpis usunął, ale zrzut ekranu się zachował.
Dla męskich krewnych taki akt nieposłuszeństwa to przyniesienie hańby na całą rodzinę. Arabia Saudyjska pozwala często właśnie rodzinom wymierzać kary. Zdarzają się nawet sytuacje, w których to męski opiekun decyduje, jak długo kobieta powinna pozostać zamknięta w zakładzie karnym. Znana aktywistka Mariam al-Otaibi została ukarana 100 dniami więzienia na polecenie ojca, który w ten sposób chciał ukarać ją za nieposłuszeństwo.
Choć doniesienia o tzw. honorowych zabójstwach (rzekomo usuwających hańbę z rodu) są rzadkością, obawy o taki los Rahaf pojawiły się również u władz Tajlandii. – Nie wyślemy nikogo na śmierć, nie zrobimy tego. Postąpimy zgodnie z prawami człowieka i literą prawa – powiedział generał Surachate Hakparn. Dlatego, pomimo zgody na prośby Arabii Saudyjskiej w pierwszej chwili, Tajlandia pozwoliła kobiecie zostać i ubiegać się o azyl w upragnionej Australii.
Pokazała charakter i desperację
To wcale nie tak, że Rahaf poprosiła i wszyscy na spokojnie rozpatrzyli jej wniosek. Ogromną rolę odegrał właśnie internet. Tysiące ludzi piszących, by była silna, co powinna dalej robić. I choć nerwy chwilami wyraźnie puszczały jej oraz przyjaciółkom prowadzącym wspólnie konto na Twitterze, Rahaf starała się zachować zimną krew.
Pierwotnie, gdy planowano wsadzić ją w samolot powrotny, miała polecenie pozostać w pokoju hotelowym. Po wyjściu towarzyszyli jej ludzie, którzy mieli kontrolować jej miejsce pobytu. W obawie, że zostanie siłą wniesiona na pokład i poleci do rodziny, 18-latka zabarykadowała się w pokoju i zażądała rozmowy z urzędnikami ONZ. Otrzymywała podpowiedzi online na temat przepisów prawa i podstawy do ubiegania się o azyl.
Gdy do Bangkoku przyjechali jej ojciec i brat, odmówiła spotkania. Ostrożność jest w jej położeniu o tyle zrozumiała, że nie ona pierwsza próbowała uwolnić się od rodziny. Rahaf doskonale zna inną bardzo medialną historię, którą zachodnie media żyły w 2017 roku. Dina Ali Lasloom przeżywała to samo w Manili na Filipinach. Niestety, z pogwałceniem prawa i w ukryciu, została wniesiona na pokład samolotu i przewieziona do Rijadu. Współpasażerowie mówili, że krzyczała i błagała o pomoc. Słuch po niej zaginął, w najlepszym razie straciła prawo do kontaktu ze światem zewnętrznym. Po jakimś czasie, pod warunkiem anonimowości, urzędnik saudyjski zdradził, że przebywa w zakładzie karnym do czasu ustalenia, jak najlepiej przywrócić ją do normalnego funkcjonowania. Jednak niektórzy działacze zajmujący się prawami człowieka w regionie sugerują, że mogła nawet zostać zamordowana.
To jeszcze nie koniec
W jednej z ostatnich wiadomości na Twitterze Rahaf napisała: „Jeszcze o mnie nie zapominajcie, jeszcze nie jestem bezpieczna”. Wie doskonale, że świat nie będzie żył tematem długo, bo tak działają media. A gdy sprawa przycichnie, może dojść do próby zmuszenia jej do powrotu. Dlatego czeka, aż Australia rozpatrzy jej wniosek. Według informacji rządu w Canberze może to być kwestia kilku dni.
Rozgłos zdobyty przez Rahaf może być jedną z kropli drążących skałę. Za jej przykładem wiele młodych kobiet w Arabii Saudyjskiej również skorzystało z mediów społecznościowych, by wypowiedzieć posłuszeństwo i domagać się równości wobec prawa. Większości z nich najpewniej nie spotkają konsekwencje, a jednak ryzyko jest.
Choć kary za aktywność w Internecie bywają bardzo dotkliwe, wliczając nawet publiczną egzekucję, to społeczny opór rośnie. Choć aktywistki walczące o prawo do prowadzenia samochodów wciąż są przetrzymywane w więzieniach, to ich wysiłek nie poszedł na marne – w 2018 kobiety otrzymały zgodę na samodzielne wsiadanie za kółko. Podobnie jest z chodzeniem na stadiony, to prawo również wprowadzono rok temu.
Kobiety w Arabii Saudyjskiej mają również coraz większy dostęp do edukacji. Już co trzecia Saudyjka ma wyższe wykształcenie (35%), podczas gdy w pokoleniu ich matek i babek (55-74 lat) był to przywilej zarezerwowany dla zaledwie trzech kobiet na sto. Ponieważ populacja Arabii jest bardzo młoda, sprzeciw wobec niektórych tradycji staje się coraz bardziej widoczny. Ucząc się języków i komunikacji online, aktywistki z Rijadu coraz lepiej opowiadają światu, co dzieje się z ich życiem.
Facebook
RSS