Sektor IT rządzi się swoimi prawami. Ciagle brakuje tam jednak osób, które spełniłyby oczekiwania pracodawców, a równocześnie były na etapie poszukiwania pracy. Firmy powinny jednak zwrócić uwagę na to, co proponują potencjalnym kandydatom. Nie wszystko bowiem im odpowiada
Osoby zainteresowane pracą w branży IT zwracają uwagę na wiele kwestii, które dla pracodawcy mogą się wydawać mało istotne. Ważne dla przyszłych pracowników są przede wszystkim sprawy związane z elastycznym czasem pracy. Jest to określenie, które zdaniem pracodawców powinno się spodobać kandydatom. Tymczasem jego enigmatyczność i związane z nim złe skojarzenia sprawiają, że wielu kandydatów omija je wzrokiem. Obawiają się, że stoi za nim informacja o zostawaniu po godzinach i pełnej dyspozycyjności, na którą nie zawsze chcą się zgodzić.
W każdej branży zdarzają się sytuacje, w których pracownik zostaje po godzinach, w branży IT jest to typowe np. przy okazji wdrożeń. Warto wtedy jednak informować o możliwości odbierania nadgodzin w postaci dnia wolnego lub dodatkowego ekwiwalentu finansowego.
Choć określenie „dynamiczny zespół” może się wiązać z wieloma pozytywnymi skojarzeniami to nie przez wszystkich mieści się ono w kategorii „zalet”. Ten zapis w ofercie jest często interpretowany przez specjalistów od IT jako „studenci i ja”, czyli osadzenie w dziale, w którym nie ma się od kogo uczyć. W tym sektorze to bardzo duży minus, zwłaszcza dla osób pracujących jako programiści, dla których możliwość zdobywania wiedzy jest niezwykle istotna. Określenie „dynamiczny zespół” może odstraszać również skojarzeniami z ogromną rotacją i niewielką szansą na dobrą organizację pracy.
Do enigmatycznych zwrotów zamieszczanych w ofertach pracy można także zaliczyć „skandynawską kulturę pracy”. Zwrot ten ma budzić pozytywny odbiór poprzez skojarzenia z krajami, w których panuje ogólnie pojęty dobrobyt i wysoka kultura pracy. W praktyce niewiele jednak mówi aplikantom. Ciekawe jest też to, że bywa stosowany również przez firmy z Finlandii, która nie zalicza się do grupy państw skandynawskich.
Przeglądając oferty dla developerów, można wysnuć wniosek, że każdy z nich powinien być człowiekiem renesansu, gdyż w wielu ogłoszeniach wiedza z innych branż wymieniana jest jako mile widziana lub nawet konieczna. Informacje dotyczące innych branż mogą się faktycznie okazać pomocne, ale kandydaci nie do końca widzą sens w zamieszczaniu tego podpunktu w ofercie. Czy programista, który potrafi pojąć abstrakcyjne matematyczne zagadnienia, nie będzie w stanie szybko nabyć ogólnej wiedzy np. z zakresu finansów czy ubezpieczeń? Przecież ma pracować w jednej firmie ze specjalistami z danego zagadnienia. Jego celem nie jest zajęcie ich pozycji, a wsparcie ich działań.
Kandydaci chcą mieć możliwość rozwoju i udziału w ciekawych projektach. Nie do końca jednak wiadomo, co dla kogo oznaczają wspomniane „ciekawe projekty”. Jeśli dla pracodawcy kłopotliwe jest podanie bardziej szczegółowej informacji na ten temat, lepiej nie umieszczać jej wcale. Przy rekrutacji programistów warto tu jednak użyć konkretu, np. podając jak wiele czasu spędzi kandydat na tworzeniu nowego produktu, a ile na jego utrzymaniu.
To, co dla rekrutera może się wydać nieistotne, ale jest niezwykle ważne dla programisty czy administratora to oprogramowanie, na jakim ma on pracować. Po lekturze stosu technologicznego, czyli zestawu narzędzi, które będzie na co dzień wykorzystywał w swojej pracy, niejeden kandydat jest w stanie stwierdzić, czy firma szuka konkretnego człowieka, czy też tzw. człowieka orkiestry. Ten drugi przypadek to sygnał, że pracodawca sam nie wie, kogo szuka, co może sygnalizować ryzyko potencjalnych problemów po zatrudnieniu.
Źródło: ManpowerGroup
Facebook
RSS