Anna Korfanty – Rzeczoznawca Majątkowy z pasji, zawodu i powołania. Może pochwalić się 15-letnim doświadczeniem w branży nieruchomości. Niemalże 10 lat pracowała w jednym z największych komercyjnych banków (od stanowiska młodszego specjalisty do zastępcy dyrektora).
Nieustannie dokształca się w ramach studiów podyplomowych i specjalistycznych szkoleń, dzięki którym pozyskuje niezbędną wiedzę do wykonywania kompleksowych usług. Specjalizuje się w wycenie przedsiębiorstw, nieruchomości komercyjnych, maszyn i urządzeń oraz wartości niematerialnych i prawnych.
Jak godzi Pani pracę z życiem prywatnym?
Od zeszłego roku jest to dla mnie rzecz dużo prostsza, niż wcześniej. Bardzo lubię to, co robię i pewnie dlatego nie do końca wydaje mi się, że w ogóle pracuję. Mam swoje codzienne rytuały. Pracuję dużo z kalendarzem, co pozwala mi ‘z lotu ptaka’ zobaczyć, jak w danym tygodniu czy miesiącu rozkłada mi się stosunek pracy do życia prywatnego – a to naprawdę pomaga… W tym pędzie, nie zawsze orientujemy się, że praca zabiera nam często 90% czasu danego nam w ogóle… A podwójne ryzyko w tym, jeśli tak jak to ma miejsce w moim przypadku – Twój mąż czy partner wykonuje ten sam zawód… Łapiecie się na tym, że na wakacjach zaczynacie rozmawiać o sprawach zawodowych. A nie o to chodzi w wakacjach, prawda? (śmiech).
Ponieważ jak na razie moja główna działalność jest prowadzona przeze mnie indywidualnie to de facto pracuję tam, gdzie mieszkam. Nie muszę tracić czasu na dojazdy do biura, ponieważ moje biuro mogę spakować i wziąć ze sobą i gdziekolwiek chcę. I to jest moje odkrycie zeszłego roku … Przecież, jeśli się dostatecznie dobrze zorganizuję (czytaj – obejrzę wszystkie wyceniane na dany okres firmy, nieruchomości czy maszyny i urządzenia), to czas pracy nad materiałem aż do powstania ostatecznej wyceny, wcale nie musi być spędzony w biurze czy w domu.
Mogę gdzieś wyjechać i spokojnie tam pracować, zgodnie z potrzebą wyrobienia się na obiecany klientowi termin (bo to jest święte!)… A w czasie wolnym oglądać, zwiedzać albo po prostu chłonąć atmosferę miejsca. W zeszłym roku, mimo pandemii, w grudniu byliśmy z mężem i naszymi znajomymi na północy Portugalii. Da się…? Tak, to tylko kwestia odpowiedniego zadbania o siebie, organizacji i wszystko jest do zrobienia.
Za co Pani lubi siebie?
Lubię w sobie to, że się zmieniam i uczę i siebie, i nowych rzeczy. Jeszcze nieco ponad rok temu jazda na motocyklu była tylko ulotnym marzeniem, a od sierpnia 2020 jestem szczęśliwą posiadaczką prawa jazdy rozszerzonego o kategorię A, wspaniałych nowych przyjaciół (Anna, Adi i reszta ekipy – pozdrawiam Was z tego miejsca!) i swojego motocykla.
To pokazuje, że jeśli sobie coś wymarzę i zaplanuję, jak to zrobić – to to po prostu zrobię. I nie ma że boli (śmiech). A czegoś takiego nie da się zrobić, nie zmieniając się i stojąc w jednym miejscu.
Bo jak można oczekiwać innych rezultatów, ciągle robiąc to samo w taki sam sposób – jak mawiał Einstein. No i nie mogę nie wspomnieć, że łatwo nawiązuję kontakty. Sprawia mi to wręcz przyjemność. Nie ma znaczenia czy są to kontakty służbowe czy prywatne. Z wielu służbowych narodziły się naprawdę ciekawe znajomości, trwające już bardzo długo, niezależnie od tego czy biznes był jedno, czy też wielorazowy.
Z czego w sobie samej jest Pani najbardziej dumna?
Jestem dumna, z tego, że mimo przeróżnych raz bardziej, raz mniej sprzyjających warunków, ciągle mam w sobie siłę i ciekawość świata. Z tego, że mimo tych zmian, mam stałe oddane grono przyjaciół, ustalone od lat – do którego jednak potrafię dołączyć nowe osoby i sprawić, by czuły się z nami tak, jakby były od zawsze w tym towarzystwie. Powyższe mogę odnieść zarówno do życia prywatnego, jak i zawodowego.
Bo w zawodowym jestem naprawdę dumna, że moi klienci nie dość, że do mnie wracają to jeszcze mówią mi, że cieszą się, że mogą mnie polecić swoim znajomym i kontrahentom. Dzięki temu że są naprawdę profesjonalnie obsłużeni przeze mnie, również zaufanie między rekomendującym a moim nowym kontrahentem wzrasta. Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia – i to spełnia ciężką pracą.
Naprawdę cieszę się, że mimo zmiennych warunków to zaufanie klientów nie maleje, a wręcz rośnie. I dzięki temu wierzę, że teraz, kiedy jesteśmy u progu otwarcia z moją przyjaciółką wspólnej nowej firmy- porażka nie jest w ogóle opcją. Jesteśmy do siebie podobne a jednocześnie na tyle różne, by wzajemnie się napędzać. Już nie mogę się doczekać, kiedy zakończymy wszystkie przygotowania i zrobimy oficjalny dzień otwarcia. Stare ma się bardzo dobrze – rzeczoznawstwa nie odpuszczę, choćby nie wiem co(śmiech) , ale idzie też nowe i to jest cudowne!
Co chciałaby Pani w sobie zmienić lub poprawić?
Mam tendencje do bycia perfekcyjną w każdym calu, co niezmiennie od wielu lat męczy moich najbliższych i podwykonawców. To dla mnie praca do wykonania na ten rok – pozwolić sobie na luz i spontaniczność w tych obszarach, gdzie naprawdę nikt nie umrze, jeśli przecinek nie będzie na swoim miejscu a naczynia wcale nie muszą od razu po umyciu być wyjęte ze zmywarki (śmiech).
Kto jest dla Pani największym autorytetem i wsparciem?
To pytanie wymaga podwójnej odpowiedzi. Moim największym autorytetem są moi dziadkowie i moi rodzice. Przekazują mi na co dzień tak wiele, że nie sposób tego opisać. Wcześniej wydawało mi się, dość klasycznie – a co oni tam wiedzą, żyli przecież w innej epoce. A im jestem starsza, to nie dość, że doceniam i implementuję coraz więcej ich wskazówek to jeszcze do tego cenię czas z nimi spędzony podwójnie. Moim największym wsparciem są oczywiście mój mąż i moi przyjaciele. Jedną z tradycji jest celebrowanie spotkań, jeśli uda się w kameralnym gronie super, jeśli więcej znajomych ma czas akurat danego dnia – cudownie, bo im nas więcej, tym weselej. A jak się doda do tego równania ich dzieci i nasze zwierzaki to już w ogóle robi się ciekawie.
W tym roku będę testować na tę okoliczność novum – soboty dla znajomych. Podpowiedziała mi to jedna z koleżanek. Polega to na tym, że ogłaszacie wśród znajomych, że jedna sobota w miesiącu od podanej godziny, jest dniem dla znajomych. Że jeśli tylko jesteśmy na miejscu to nasz dom jest dla nich otwarty i czekamy. Jeśli ktoś się pojawi – super, jeśli nie – to możemy spędzić ten czas we dwoje. A ostatnio okazuje się, że jednak najlepsze są spontaniczne i nieumawiane wizyty.
Gdyby miała Pani określić siebie samą trzema przymiotnikami, które najlepiej Panią opisują, jakich słów by Pani użyła i dlaczego?
Odważna. Optymistyczna. Zorganizowana.
Podejmuję nowe wyzwania, poznaję nowych ludzi i nowe miejsca – jechać do innego miasta czy kraju – to coś dla mnie. Z kimś raźniej, ale jak potrzeba na już i „teraz zaraz”, to nie ma kłopotu, bym pojechała sama. Mój wieczny optymizm wpoił mi mój Tata. On zawsze widział w każdej sytuacji plusy, rozumiał konsekwencje, ale też zawsze wyciągał z każdej to, co było najlepsze dla Niego i Mamy.
Jakoś tak wyszło, że od najmłodszych lat miałam najbardziej poukładane książki, najstaranniej obłożone zeszyty a w piórniku porządek. No i tak mi zostało. I dziękuję za to, bo bez tego – realizując tak wiele tematów, nie doszłabym za daleko. A może gdybym nie była zorganizowana to nie zrealizowałabym tylu tematów..?
Po więcej informacji o działalności naszej Bohaterki zapraszamy tutaj:
http://www.rzeczoznawca-slask.pl/
https://www.linkedin.com/in/anna-korfanty-9b15a199/
https://www.facebook.com/rzeczoznawca.marcin.korfanty
Fot. Natalia Rusinowska oraz materiały własne
Materiał powstał w ramach raportu BIZNES SIĘ NIE PODDAJE!
Facebook
RSS