Mamy często do czynienia z populistyczną konsumpcją sztuki i przyrody – zauważa prof. dr hab. Jan Marcin Węsławski, dyrektor Instytutu Oceanologii PAN. Jak jednak dodaje, istnieją badania, z których wynika, że „zysk i populizm nie są oczywistym wyborem”.
„Koszt ochrony przyrody jest policzony na świecie na kilka różnych sposobów i wynosi od 100 do 900 miliardów dolarów rocznie. Obejmuje on gigantyczny koszt ochrony wszystkich parków narodowych, gatunków chronionych, wszystkie sprawy związane z utrzymaniem tego, co się przyczynia do ochrony przyrody. Ale zaskoczeniem dla wielu przyrodników jest to, że można to określać jako 'stratę'” – mówi prof. dr hab. Jan Marcin Węsławski, dyrektor Instytutu Oceanologii PAN.
Prof. Węsławski przypomniał tekst jednego z urzędników państwowych, który w 2019 r. w „Monitorze Leśnym” napisał, że „ochrona przyrody to strata finansowa dla Lasów Państwowych w wysokości 1,2 mld zł rocznie”. „Tego typu argumentacji nikt nie śmiałby użyć odnośnie rynku sztuki. Czyli nikt nie powie, że koszty utrzymania polskich muzeów w 2015 r. wynosiły około 600 mln zł. Nikt nie zaksięgował tego jako straty w budżecie i myślę, że spotkałoby się to z potępieniem, gdyby ktoś taką argumentację chciał stosować” – stwierdził szef Instytutu Oceanologii PAN.
Jego zdaniem pytania niektórych urzędników o to, po co chronić wszystkie gatunki – można odnieść także do świata sztuki i kultury, zadając pytanie: po co nam tyle muzeów? O tym, „czy da się wyceniać przyrodę tak jak sztukę”, mówił on na wykładzie w czasie XX. Letnich Spotkań z Nauką w Ośrodku IBW PAN.
W rozmowie z serwisem Nauka w Polsce wyraził natomiast opinię, iż „na pewno warto rozwijać ekonomię przyrody” – bo „zawsze będą ludzie, do których trzeba przemawiać argumentami rynkowymi”. Jego zdaniem nie zmieni to zapewne podejścia ludzi do potrzeby ochrony przyrody – ale sprawi, że w obiegu obecne będą dwie narracje: jedna „zielona”, z argumentem „chronimy bo chcemy, żeby było chronione i nie musimy się tłumaczyć” – i druga „rynkowa”: „chronimy bo to się opłaca bardziej, niż nie chronić”. Dodał, że „argumentacja rynkowa ma wiele ryzykownych momentów, np. zwykle opłaca się coś chronić w perspektywie 100-200 lat, ale opłaca się zniszczyć, jeżeli ktoś chce zysku w czasie 5 lat”.
Profesor zwrócił też uwagę na problem zawiązany z tym, że ludzie mają często do czynienia z populistyczną konsumpcją zarówno przyrody, jak i sztuki. Istnieją natomiast badania, z których wynika, że „sam zysk, sam populizm, nie jest oczywistym wyborem – ale zależy w dużym stopniu od tego, do czego jesteśmy wychowywani, czego się nas nauczy”.
Przywołał wyniki ankiety, przeprowadzonej wśród mieszkańców Trójmiasta. Ludzi tych zapytano, co wolą: zarobić pieniądze i jednocześnie pozwolić deweloperom na zabudowę plaży pod Gdańskiem – czy też zapłacić pieniądze, żeby ta plaża została w formie półnaturalnej. „Spośród blisko tysiąca osób, które pytaliśmy, 90 proc. odpowiedziało, że woli dołożyć pieniądze, żeby
zostawić plażę półnaturalną, niż pieniądze zarobić, oddając ją pod industrializację” – relacjonował prof. Węsławski.
Przyznał, że te wyniki były dla niego zaskoczeniem. „Deweloperzy w mediach przekazywali, że ludzie czekają na miejsca pracy, na wielkie hotele, na rozwój miasta. Okazało się, że wcale nie” – powiedział. Dodał, że potrzeba ludzi związana z dostępem do zieleni „jest bardzo duża, chociaż może nie zawsze jest wyrażana na co dzień”.
W czasie Letnich Spotkań z Nauką profesor mówił też o zmianach związanych z globalnym ociepleniem, które dotykają m.in. Morza Bałtyckiego. Wymieniając możliwe konsekwencje tego procesu prof. Węsławski stwierdził, że w przyszłości w Bałtyku zabraknie niektórych gatunków ryb, np. dorsza. „Ale będą inne gatunki. To będzie funkcjonowało, choć w inny sposób” – powiedział, odpowiadając na pytania internautów.
Prof. Węsławski – terenowy ekolog morski, który zajmuje się różnorodnością biologiczną oraz klimatem powiedział, że „przyroda morska jest mniej wrażliwa na zniszczenia, niż przyroda na lądzie” i że „da sobie radę”. „Morze ma duże właściwości buforujące, ograniczające zniszczenia. Da sobie świetnie radę – choć niekoniecznie będzie tak, jak my chcemy” – mówił.
Naukowiec zastrzegł, że zmian klimatu nie da się zatrzymać, a przygotowanie się do ich skutków jest jednym z wyzwań, stojących przed ludzkością: „musimy się nauczyć żyć bez lodowców, w deficycie wody itd”.
Dodał, że w efekcie zmieni się jakość życia człowieka. „Nie chodzi o to, że (określone – PAP) gatunki są nam niezbędne, żeby utrzymać się przy życiu” – mówił profesor. – „Chodzi o to, że gatunki, że cała różnorodność przyrody jest nam potrzebna po to, żeby życie było takie, jak w tej chwili widzimy”.
„Człowiek przetrwa również w środowisku zniszczonym, apokaliptycznym, ale chodzi o jakość życia” – mówił prof. Węsławski.
Profesor Marcin Węsławski spędził ponad 50 miesięcy na wyprawach morskich i polarnych. Jest liderem europejskiego programu badań różnorodności mórz Europy. Był wielokrotnie gościem Letnich Spotkaniach z Nauką, gdzie mówił o topniejących lodowcach Spitsbergenu, miejscu dla przyrody we współczesnym świecie, konflikcie między rozwojem kraju a zasobami przyrody, o Arktyce bez lodu oraz o tym, co ekologia może dać naukom humanistycznym i społecznym.
XX Letnie spotkania z Nauką odbywają się w tym roku w formie online. Organizatorami wydarzenia są Instytut Budownictwa Wodnego PAN, Instytut Oceanologii PAN, Wydział Historyczny UG Uniwersytetu Gdańskiego, RUN PAN.
Nauka w Polsce
amk/ zan/