To, co przeżyła Kristi było dla niej wielkim ciosem. Po takich wydarzeniach można żyć dalej, ale przeszłość już zawsze będzie powracać. Nawet… kilkaset lat później. „A jej oczy były niebieskie” to historia napisana przez Lisę Hågensen, w której zabiera nas w mroczną podróż poprzez piękne zakątki Szwecji
W roku 1671 oskarżona o czary i kontakty z diabłem Kirsti Martasdotter trafia do więzienia. Osiem miesięcy później udaje jej się uciec i wrócić do rodzinnego Lövaren. Jednak gwałty i tortury, oraz dziecko, które nosi, nie daje zapomnieć o przeszłości. To jednak nie koniec opowieści. Jej temat powraca w 2011 roku…
Nieporadna życiowo bibliotekarka Raili Rydell z utęsknieniem wyczekuje sześciu spokojnych tygodni, które spędzi w domku nad jeziorem w Lövaren. Na miejscu okazuje się, że w okolicy dzieją się niespotykane rzeczy, których wyjaśnienie, leżeć może w dramatycznych wydarzeniach z 1671.
Lisa Hågensen sprawia, że dwie, pozornie różne historie, splatają się i tworzą mrożącą krew w żyłach intrygę. Wszystko to usytuowane jest natomiast pośród letnich krajobrazów. Trudno odróżnić, czy wydarzenia są tylko zbiegiem przypadków, czy większą tajemnicą zamkniętą od wieków w magicznym Lövaren.
Autorka tej książki doskonale zna szwedzkie krajobrazy, mieszka bowiem na zachodnim wybrzeżu Szwecji. Podczas wychowywania czwórki dzieci, postanowiła zrealizować swoje marzenie o karierze literackiej. W roku 2014 zadebiutowała powieścią „A jej oczy były niebieskie”, a ta niedługo później przetłumaczona została na język francuski i duński. To, co miało być jednak jej hobby pochłonęło ją całkowicie i poświęciła się pisaniu.
Źródło: Czarna Owca
Facebook
RSS