fot. Katarzyna Widmańska
– Marian całe szczęście, że mamy nowego prezydenta. On zadba, żeby takie to to – i tu wskazała na mnie. Byliśmy w hotelowej windzie. Ja. Marian. I ona. Grand Canaria. Hotel full wypas – po Krakowie nie chodziło
– Nawet nie mów Grażyna. To to nawet człowieka bardzo nie przypomina. Zobacz tatuaże ma wszedzie. Ciekawe, czy na fujarce też – zarechotał rubasznie.
Stałem udając, że nic nie rozumiem. Uśmiechałem się może nawet głupkowato. Oni też się uśmiechali, komentując mnie na potęgę. Zapowiadała się niezła zabawa. Tydzień przed nami. Wkładałem całego siebie, żeby nie zorientowali się, że jestem Polakiem. Naparzali w tej windzie na Tuska, Komora, Smoleńsk i głupotę otumanionych wyborców PO. A najbardziej bawiłem ich zdecydowanie ja.
– Patrz Grażynko, nasza małpeczka idzie na śniadanie. A przecież banany by wystarczyły. Cóż ta Unia Europejska za dziwadła potrafi wyprodukować. pewnie Angol. I jeszcze tak durnie się uśmiecha jak z niego polewamy.
– Marianek, nowy prezydent takich to z uchodźcami na granicy zatrzyma. Do obozu wsadzi. Widziałeś, gorillo sobie Hello Kitty wytatułował na ręcę. Szkoda że Anuli rodzice z nami nie puścili. Miała by ubaw, że bohater jej kreskówek zdobi rękę jakiegoś pożal-się-boże pana. Swoją drogą, to czemu jej nie puścili z nami? Dziadków ma tylko jednych. Ja od początku czułam, że ta Marta to nie jest dobra partia dla naszego Marcina. Gdyby się z Agnieszką, tą z prawniczej rodziny ożenił, to by było gites. Teściowie z klasą prosze ja ciebie, a nie jacyś artyści. Marianek, a może dobrze, że Anula tego tu nie widzi. Jeszcze by po matce geny wzięła i sama zaczęła tak wyglądać. Wiesz, w dzisiejszych czasach internetów, to dzieciakom różne głupoty do głowy przyjśc mogą.
– Żebyś wiedziała. Agnieszka to była klasa. A ta nawet krupniku porządnie ugotować nie umie – tu zwrócił się do mnie z przylepionym uśmiechem – żebyś ty głupi Angolu wiedział, co to krupnik. Nie, ty wiesz tylko, co to ćpanie, tatuaże i alkohol. Ach, nasz prezydent by zrobił z takimi jak ty porządek
– Thank you very much – powiedziałem wysiadając z windy, co rozochociło jeszcze bardziej Mariana z Grażynką. Nie przestawali peplać. Przestali dopiero w ostatni dzień, gdy podszedłem i życzyłem im udanej podróży. Jakoś ani ona, ani on komentarza na to nie mieli.
Źródło: Oskar Bachoń