Fot. Katarzyna Widmańska
– Oskarku dzisiaj żadnych loczków. Krótko. Modnie – w jej głosie w ogóle nie wybrzmiewało sześćdziesiąt bytowania na tej ziemi – Trzeba mieć marzenia!
– Nigdy nie jest na nie za późno, pani Halinko – uśmiechnąłem się, nie przewidując fali wydarzeń, które wywoła moja jakże niewinna wypowiedź.
– Prawda? Wiesz, ja całe życie marzyłam o prawdziwej miłości.
Spodziewałem się romantycznej opowieści o jakimś panu Henryku, zapoznanym na jakimś dansingu w Ciechocinku. A pani Halina ciągnęła dalej:
– Za mąż wyszłam z rozsądku. Dzieci jakoś też z rozsądku na świat przyszły. Gdy ten pierwszy mąż umarł, drugi też był z rozsądku. Bo tak jakoś głupio samej na święta zostawać. Stefan był przyzwoitym człowiekiem. Tylko, że nic a nic go nie kochałam. A za porządność z kimś być do końca życia, to tak jakoś nie fair.
– I co ze Stefanem? Też zawał? – trochę już nudziła mnie ta historia.
– Zawał to ja bym dostała, gdybym się z nim nie rozwiodła. To nie o to mi idzie. Tylko o to, że raz przyjechała do mnie na noc moja wnusia, Julcia. Taka to już duża pannica, że Ci mówię. Tylko pyskata taka.
– Tak, tak – potakiwałem z grzeczności.
– Babciu – zagadała przy śniadaniu – a ty to lubiłaś się kochać z dziadkiem? – jak zobaczyła moją minę, to dalej ciągnęła – no wiesz, seks uprawiać? Nie udawaj, przynajmniej trzy razy w życiu z nim w łóżku byłaś.
– Julcia – mówię – dajże dziecko spokój.
– Ty babcia daj spokój. Wiesz ty, co to orgazm?
– Oj Oskarku zaczerwieniłam się potwornie. Zawstydziłam. No przecie wnusi nie powiem, że tylko o tym czytałam. Ale ona chyba po oczach poznała.
– Babcia, żeby szczytować, to trzeba kochać tego, który ma nam dobrze zrobić. A ty chyba dziadka no nie ten tego, nie bardzo.
– Julcia pojechała do tego swojego Wojtka, a ja pomyślałam, że czas na prawdziwą miłość. Taką od początku do końca.
– Spotkała już pani tę swoją miłość.
– Nie tak od razu. Najpierw się chcę do niej przygotować. Od tamtego czasu odkładam, ale mi jeszcze 3700 zł brakuje.
– Jak się mają pieniądze do prawdziwej miłości? Pani Halinko, romantyczna miłość to rycerz na białym koniu wzdychający tęsknie do bladolicej dziewicy.
Oczy pani Halinko zrobiły się okrągłe jak pięciozłotowki – skąd wiesz?
– Ale co?
– Nie kłam młodzieńcze, kto ci powiedział?
– Ja naprawdę tak tylko palnąłem o tym rycerzu.
– Pal licho rycerza, ale skąd wiedziałeś, że na nową błonę dziewiczą zbieram?
Facebook
RSS