Fot. Katarzyna Widmańska
– Oskar, on kogoś ma. Jestem tego pewna – wyrzuciła z siebie zanim jeszcze usiadła – wiesz, on w łóżku jest fatalny, taki Pan Minutka, ale pewnie znalazł laskę, której to nie przeszkadza
– Ale co, znalazłaś jakiegoś smsa?
– Nie, tylko od miesiąca diametralnie się zmienił. Zawsze tylko gry i gry, a teraz siłownia trzy razy w tygodniu, dwa razy biega. Ogolił plecy. Tyle go o to prosiłam, od pięciu lat. Podpowiadałam, gdzie to może zrobić i że go proszę, bo na basenie wygląda jak yeti. Tyle lat nic, a tu patrzę, gładkie jak lico wody. I coś dziwnie nie odrasta. Ty, a jak on sobie to laserem zrobił? To już na bank kogoś ma. Pachnie, ubiera się inaczej, piwo odstawił. Nie ma opcji, to musi być jakaś niunia.
Podciąłem końcówki, poprawiłem kolor i wypuściłem Rudą na przeszpiegi. – Ty, zadzwoń, jak coś odkryjesz – rzuciłem na odchodne.
Zadzwoniła po tygodniu.
– I jak? Wiesz, kto to? – zapytałem
– Jest gorzej niż myślałam.
– Może być coś gorszego niż odkrycie, że twój facet się zakochał.
– Nooooo, czekaj, wpadnę na kawę, to ci wszystko opowiem.
Przebierałem nogami z niecierpliwości. W głowie pisały mi się różne scenariusze. Przyszła. Usiadła.
– Zrobiłam z siebie kompletną kretynkę – zawyła. – Wiesz, zainstalowałam w domu podsłuch. Dokładnie, w salonie pod telewizorem. Miał zbierać odgłosy z całego domu. I wyjechałam na weekend do rodziców. Wracam i odsłuchuje. A tam achy i ochy, jęki i skowyty. – Draniu – myślę. – Do domu ją przyprowadziłeś? Na naszej kanapie dopadłeś? Czekaj, zemsta będzie słodka. Następnego dnia przyszli do nas jego rodzice. Wiesz, to taki typ, co to ciągle mękoli o ślubie – To sobie ślub zobaczycie – nakręcałam się jeszcze bardziej. Przyszli. Zrobiłam kawy, ciasteczka. I mamusia zaczęła:
– Noo Kasiu, jakiś ślub gdzieś w powietrzu nie wisi? Piotruś cały czas czeka na twoje „tak”. Gniazdko już macie prawie urządzone
– Noo, chyba nie tylko na moje. – palnęłam. – I gniazdko to Piotruś nie tylko dla mnie wije – Wyrzuciłam z siebie całą historię prezentując mocno katolickim rodzicom jęki i ochy ich synalka. Piotrek chciał mnie wzrokiem zabić. Rodzice czerwoni. A ja pławiłam się w triumfie. Nie był to długi triumf. Piotrek wstał, podszedł do telewizora i wyciągnął płytę: „Rozkosz, która trwa wiecznie. Techniki, które sprawią, że staniesz się kochankiem idealnym”.
– Myślałem, że jak się zmienię, to się zgodzisz – rzucił na stół i wyszedł.
Facebook
RSS