Fot. Katarzyna Widmańska
Tak jak Barrack Obama musi przekonać Kongres do sensowności inwazji z Syrii, tak ja musiałem użyć całego mojego uroku osobistego i siły głosu, by przedrzeć się przez zalew tonu nieznoszącego sprzeciwu i przekonać panią Krystynę, że trwała i srebrny hełm na głowie nie stanowi wymarzonej oprawy dla jej twarzy
Bowiem tembr głosu starszej pani posiadał absolutną pewność posiadania prawdy absolutnej i znajomość rozwiązania każdej sytuacji. Krystyna wiedziała wszystko o wszystkim, szczególnie o tym, jak rozwiązać każdy problem. Oczywiście problemy były własnością wyłącznie innych ludzi, bo sama Krystyna była ich pozbawiona. Kłopoty innych miały dwie główne przyczyny: nieuctwo i głupotę.
– Patrz Pan, nic te dzieci w szkole nie uczą – zwykła mówić – mam pięcioro wnucząt. Najstarszy już pełnoletni. A te od młodszego syna, to po dwa i cztery lata mają. Ale i jedne, i drugie głupie takie. Nic nie wiedzą. Pytam, kiedy Wojtyła został papieżem. Patrzą cielęce oczy. Data chrztu Polski. Cisza.
Tego dnia spotkaliśmy się przed salonem. Był piękny wrześniowy dzień, a ja – niczym kot, złapałem promienie słońca i powolnie dokańczałem dopalać papierosa.
– Nic ta moja synowa nie wie o organizacji życia. Dzisiaj rano do mnie dzwoni, żeby wnukiem się zająć, bo ona musi na uczelnie iść jakiś egzamin zdawać czy coś. I tak go nie zda, bo nic nie umie. Ale rano przywiozła mi GO – czerwony lakier wskazał sympatycznego dwulatka – mówię jej, że dzień mam cholernie zajęty, bo i fryzjer, i kosmetyczka, i fitness, a ta, że chociaż raz mogłabym jej pomóc. Mówię jej, że nic nie rozumie, żeby się zastanowiła i lepiej organizowała sobie te egzaminy. A ta, że już musi iść i zostawiła GO.
– Babciu, babciu, zobacz rower.
– Patrz pan, nic to dziecko nie umie. Wojtuś, nie rower, tylko samochód.
– Babciu, Land Rover z nowymi felgami.
Musiałem odwrócił głowę, by wzrok Pani Krystyny nie napotkał mojego. Łzy śmiechu ciekły mi po policzkach.