Fot. Katarzyna Widmańska
To była sytuacja, w której człowiek wznosi ręce ku Bogu – obojętnie, czy w niego wierzy, czy nie – i stukrotnie dziękuje, że jest jej tylko obserwatorem, a nie uczestnikiem
Sprawa wydarzyła się na imprezie promocyjnej ekskluzywnych kosmetyków do włosów. Kosmetyki ekskluzywne, więc i towarzystwo na odpowiednim poziomie ekskluzywnego snobizmu. Piękne dziewczyny skąpo odziane i zbudowani mężczyźni z wypełnionymi portfelami. Ja znalazłem wygodne miejsce w rogu sali i otuliłem dłońmi kubek kawy, czekając na strzał mocno parzonej kofeiny. Przede mną stoi dziewczę wybitnej urody. W jej kierunku udaje się szarmancki dżentelmen. Zagaduje z wystudiowanym luzem:
– A ty tu służbowo? Bo ja tak tylko wpadłem się pokazać. Wiesz, wykończony jestem po dzisiejszym tenisie. Po trzech meczach, pobiegałem jeszcze trochę i godzinkę basenu zaliczyłem. Ten przyszłoroczny triathlon zbliża się dużymi krokami – opalony piędziesięciolatek wyrzuca wiązki słów na pełnym wdechu, by jego brzuch jeszcze lepiej się prezentował. – A tu jeszcze boli rana na ręce. Pozostałość po spływie w dół Amazonki. To była wyprawa dla prawdziwych twardzieli – ciągnie dalej.
Oczy dziewczęcia robią się coraz większe z zachwytu.
– Ty to musisz mieć kondycje. Tu spływ, tu triathlon.
– Ach – rzuca niedbale. – Nie zastanawiam się nad tym na co dzień. Czasem, jak przyjdzie się w zimie kąpać w przerębli. Ale…
Czuję, że Superman dopiero się rozkręca. Zaraz i dziewczę, i ja, dowiemy się, że wszystkie jadowite węże świata przekazują sobie jego portret pamięciowy, by uniknąć pewnej śmierci.
– Też bym tak chciała – mówi piękność. – Zaczęłam biegać dwa tygodnie temu, ale tak samej w dużym mieście…
– To może się kiedyś umówimy na Błoniach? Może też na rolki bo i tu radzę sobie całkiem nieźle.
W tym momencie na sali pojawia się czterdziestolatka ze skanerem w oczach. Przelatuje wzrokiem salę i namierza – niczym rakieta balistyczna – zamierzony obiekt. Następnie skanuje góra dół partnerkę rozmowy rzeczonego obiektu i w sekundę ustala strategię. Rusza do boju.
– Dobry wieczór. Widzę Zdzisław, że znalazłeś z Panią wiele wspólnych tematów. Pani pewnie ma podobne zainteresowania co mąż.
Biorę łyk kawy.
– Tak – ochoczo odpowiada dziewczę, nie wyczuwając podstępu. – Rzeczywiście. Szczególnie jeden temat jest nam obojgu bardzo bliski – naiwnie sądząc, że dane jej będzie pociągnąć biegowy wątek.
– Ach – odrzuca pukiel włosów tamta. – Niech zgadnę. Zapewne Zdzisław opowiadał Pani o ciągłych zaparciach, wzdęciach i gazach. No i o tym ogromnym hemoroidzie po prawej stronie odbytu? Pani też ma kłopoty z poranną toaletą?
Myślałem, że cała zawartość kawy w moich ustach wydobędzie się na zewnątrz, obryzgując wszystko wokół.
– Mariola, chodźmy już. Do widzenia Pani – rzucił na odchodne, po czym szepnął do żony. – Skarbie, dobrze że przyszłaś, bo ta kobieta namolna taka była.