Fot. Katarzyna Widmańska
Machina mody wmawia nam, co będzie dla nas dobre, a co nie. Bezwzględnie definiuje, w czym tym razem będziemy się prezentować szałowo, mimo że jeszcze sezon temu, ten sam fason czy fryzura, były zupełnie zakazane
I zapomina o sprawie najważniejszej. Mianowicie o CZŁOWIEKU W KOBIECIE. O tym, że to, jak wyglądamy, ma przede wszystkim pokazywać to, jak się aktualnie czujemy i w jakim momencie życia jesteśmy.
Idzie wiosna, co dla mnie, jako fryzjera, oznacza, powtarzające się jak mantra, pytanie: co w tym roku będzie modne? Więc tym razem odpowiem nieco przewrotnie: w tym roku będzie modne TWOJE WEWNĘTRZNE DZIECKO. Otóż masz je wyrazić na swojej głowie. Nie twierdzę od razu, że obowiązują kucyki i gumki z kokardami. Nie chcę zrobić z klientki infantylnej niuni. Chcę dodać jej odwagi do spojrzenia w głąb siebie.
Uosobieniem tego myślenia jest Mała Mi, jedna z bohaterek Muminków, zawsze w charakterystycznym koku na czubku głowy. Sposobów na upięcie koczka jest tysiące. Można z siebie zrobić babuleńkę, co na Kleparzu wciska jajka z Biedronki jako wytwór swojej własnej, ekologicznej zagrody. Można się ufryzować na koczek z weselicha na Podkarpaciu z wypuszczonymi bocznymi loczkami. Kok Małej Mi jest inny. Jest dokładnie taki jak ona: zadziorny, czasem cyniczny ale równocześnie pełny afirmacji do życia. Słowem, Mała Mi i jej kok mówią dokładnie to, co ona myśli i robią to, co ona chce. Tu nie ma miejsca na grzecznościowe gierki i kurtuazyjne ciumkania. Mała Mi, jak się wkurza, to widać to po niej i na niej. I wierzcie mi, nie pomylicie jej koka z żadnym innym. Bo ten kok w tym momencie jest równie wkurzony jak ona. Ona, jak przyjdzie czas afirmacji życia, to zrobi to całą sobą. Każda komórka jej ciała jest na tak. Radosna, choć nie głupio naiwna.
Ależ panie Oskarze, wewnętrzne dziecko kocha siebie i świat akceptując go dokładnie takim, jaki jest. Tymczasem Mała Mi wygląda na lekko rozczarowaną i sobą i światem – usłyszałem. I wtedy do mnie dotarło. Ale to z taką mocą, jak nocne polucje początkującego nastolatka. Nam się coś w tym świecie pomieszało, że dzieci to tylko radość i uśmiech. Właśnie dzieci, zanim jeszcze dorośli zepchną im emocje za kurtynę, przeżywają je w całej okazałości. Śmierć ukochanego chomiczka zawala im świat po całości. Bo miłość to małego gryzonia była pełna. A dorosły, kupując dziecku na pocieszenie nowego futrzaka, tylko pokazuje, jak sam bardzo oddzielił się od swoich własnych emocji. Dziecka dramat ma pełną gamę emocji: smutek, gniew, bezsilność, niezgoda na to, co się stało. Jak się złości, to całe jest tą złością. Jak się cieszy, to wiedzą o tym sąsiedzi na pietrze i powyżej, i poniżej. Dziecko to emocja. Więc nasze wewnętrzne dziecko dopiero wtedy będzie pełne, gdy wytrącimy nasze wyobrażenia o nim z sielankowego świata dziewczynki, biegnącej po łące w czystym rajstopkach i wyprasowanej sukience. Bo Mała Mi jak biegnie to cała jest tym bieganiem: w ubłoconych gumiakach i poszarpanym podkoszulku. I wtedy jest naprawdę.
Więc wiosną Drogie Panie czeszemy się na Małą Mi, śmiejemy pełnym brzuchem i odpowiadamy uśmiechem na uśmiech kremówki, która krzyczy na całą ulicę: zjedz mnie. Dajemy sobie prawo do posiadania brudnych rajstopek i popełniania błędów.
Facebook
RSS