Fot. K. Widmańska
I wiesz, on przyszedł i powiedział, że odchodzi. Tak z dnia na dzień po dziesięciu latach. Mamy dwójkę dzieci i trzy kredyty. Nie wiem, czego bardziej się boimy: przyszłości dzieci czy windykacji z powodu opóźnień w spłacaniu. A on, że się przy mnie nie rozwija, że jestem oschła, że tylko wymagam i mam pretensje
– I co? Zrobiłaś mu piekło? Ryczałaś, darłaś się i wyłaś, czy zrobiłaś rozwodową imprezę? Mnóstwo lasek teraz robi divorce party. Wiesz wynajmują striptisera i uwalają się do muzyki z „Magic Mike”. Jak cię znam, to uwijałaś się do rana z jakimś megazbudowanych przystojniakiem.
– Uwijałam się do rana z rzeczami Marka. Wiesz, działałam jak robot. Pojechałam do Ikei. Kupiłam duże pudła. I po kolei, pokój po pokoju wkładałam do pudeł wszystko, co należało do niego. Nie płakałam, nie piłam, nie obżerałam się. Po prostu pakowałam. Rano zamówiłam taksówkę i wysłałam pudła na adres jego rodziców. Napisałam mu, że dziękuje za wspólne lata. Tyle. Do dziś nie kłóciłam się z nim, nie wypominam, nie złoszczę się.
– Twarda jesteś
– To nie tak, bo ja nawet chciałam się rozryczeć. Ale łzy nie przychodziły. Szłam jak burza: wypierniczałam wszelkie pierdoły, plastikowe Coloseum z wakacji, delfinka na lodówkę, koszulkę z imprezy. I usiadłam. Zrobiło się pusto. Dzieci wróciły od babci: mamo, co się stało. Wcześniej zamówiłam w pobliskiej knajpie ich ulubione pierogi. Rozłożyłam na podłodze. Ruskich było najwięcej. Jedliśmy rękami. Pierwszy raz w życiu ich nie upominałam, żeby ładnie jadły, żeby łokcie razem, żeby nie mlaskały. Wcinaliśmy jak jaskiniowcy: wiecie, coś się w życiu kończy, by coś nowego mogło się zacząć. Dopytywały: ale co? Tata nie wróci już? Oskar wierz mi, nigdy nie byłam odważniejsza. Mówię: cokolwiek się zdarzy, już nigdy nie będzie tak samo. Nie wiem, co przyjdzie. Na razie jest pusto. Pusto czyli miejsce na nowe. Nawet jeśli tym nowym okaże się powrót taty do domu.
– Dzieciaki ryczały?
– No właśnie nie. Dopytywały ale jakoś spokojnie. A potem Milka, ta czterolatka mówi: wiesz mamo, to czekanie na nowe to całkiem fajne może być. Choć trochę smutne. A ja sobie pomyślałam, że każde rozstanie jest szansą na czekanie. Fajne czekanie na nowe.
Facebook
RSS