Po koszmarnych wydarzeniach z Gdańska wielu z nas zastanawia się, jak do tego doszło, kiedy zdążyliśmy aż tak odejść od zdrowych zasad sporu politycznego, że ktoś zabija niewinnego człowieka z nienawiści do partii.
Fakt leczenia psychiatrycznego zabójcy nie zamyka wcale dyskusji, ponieważ pomocy psychologa/psychiatry w dorosłym życiu może wymagać nawet co czwarty Polak. Nie każdy będzie schizofrenikiem, tym bardziej więc stereotypizacja i stygmatyzowanie chorób psychicznych zrobi więcej szkody niż pożytku. Ostatnia rzecz, jakiej potrzeba, to utożsamianie zaburzeń i chorób psychicznych z przemocą, gdy ogromna większość nie ma z nią związku.
Zwłaszcza że, z zaburzeniami czy nie, każdy z nas ma różną podatność na konkretne przekazy i różną skłonność do agresji. Czy osoby cieszące się ze śmierci prezydenta Adamowicza lub nawołujące do kolejnych zamachów są niepoczytalne? Czy osoby żądne zemsty postradały zmysły? Nic na to nie wskazuje, za to są utrzymywane w stanie stałej wrogości do konkretnych ludzi czy poglądów. I działa to w każdą stronę – życzenia śmierci można było znaleźć w ostatnich dniach i na stronach/profilach zdominowanych przez nacjonalistów, i na tych stojących w opozycji do obozu władzy.
Mowa nienawiści nie jest nowa
To zjawisko nie zaczęło się ani dziś, ani w 2010 roku, gdy doszło do zamachu na biuro poselskie PiS. Historia uczy nas, że występowało od najdawniejszych czasów. Historyk starożytnego Rzymu prof. Martin Jehne specjalizuje się w badaniu debaty publicznej w tamtym okresie i nie ma wątpliwości, że spór pomiędzy rzymskimi senatorami mógłby wydać się gorszący dla nas w XXI wieku.
– Bardzo poważne oszczerstwa oponenta politycznego spajały ze sobą ugrupowanie i zapewniały oburzenie, a dzięki temu uwagę reszty, nawet rozrywkę. Podobnie jak dzisiejsze obelgi, groźby i nienawiść w sieci – argumentuje prof. Jahne. Uwłaczanie np. poprzez oskarżeń o kazirodztwo nie było wtedy niczym niezwykłym.
Podobieństw jest więcej, ponieważ mowa nienawiści od wieków jest zależna od kontekstu społecznego. Nie wszędzie konkretne słowo ma taki sam wydźwięk. W starożytnym Rzymie można było kogoś dotknąć, porównując go do króla, ponieważ monarchia była pogardzaną formą władzy. Dziś nacjonalista dotknie kolegę poprzez określenie lewak, podczas gdy to samo słowo wśród osób o lewicowych poglądach wywoła co najwyżej rozbawienie.
Coraz łatwiej zranić
Media społecznościowe sprawiają jednak, że obelgi niegdyś możliwe do przekazania jedynie twarzą w twarz (co samo w sobie wymaga pewnej śmiałości i wysiłku) można napisać niemal każdemu na ziemi, personalnie. Znalezienie konkretnej osoby na facebooku czy twitterze zajmuje bardziej sekundy niż minuty, a komentarz w przestrzeni publicznej nie wymaga nawet takich starań i dociera do setek, czasami tysięcy ludzi. Życzenia śmierci dostają niemal codziennie i Jurek Owsiak z WOŚP, i bloger Matka Kurka, który nieustannie z Owsiakiem walczy. A tysiące innych ludzi czytają te treści i to również ma znaczenie.
60 lat badań mediów dowodzi, że agresywny język debaty publicznej prowadzi do zwiększonej częstotliwości zachowań agresywnych u odbiorców. Zupełnie poważnie – w wyszukiwarkach badań związanych z mową nienawiści i przekazem medialnym nie znaleźliśmy żadnej publikacji (!), która podważałaby tę tezę. Pierwsze są z lat 60., ostatnie ze stycznia 2019. Wszystkie jasno wskazują: im ostrzejsze język i symbolika w mediach, tym wyższy poziom agresji w społeczeństwie.
Nie trzeba sięgać do ekstremalnych przykładów pokroju nazistowskiej, faszystowskiej czy radzieckiej propagandy – agresywny język w codziennej komunikacji medialnej jest ogromnie ważny. Jest więc naukowy konsensus: im bardziej się nakręcamy, tym gorzej dla wszystkich. Dlatego eliminowanie agresji z codziennego języka publicznego jest tak istotne.
Reaguj, po prostu
Dlatego, jeśli masz kontakt z mową nienawiści, nie przechodź obojętnie. Zwłaszcza, gdy dopuszczają się jej osoby bliskie lub są jej ofiarami. Warto zwrócić autorowi uwagę, że coś może być odebrane dużo gorzej lub bardziej dosłownie, niż w jego zamyśle.
Warto też zgłaszać nieodpowiednie treści administratorom portali. Gdy mówimy o tradycyjnych stronach internetowych, obowiązek dbania o treść komentarzy nakłada na administratora prawo. Niektóre portale ostrzegają, że „nie odpowiadają za treść komentarzy”, ale to nieprawda – każdy operator strony internetowej ma prawny obowiązek reagować. Warto im o tym przypominać.
Z kolei w mediach społecznościowych zgłoszenia nieodpowiednich treści można przesyłać automatycznie, taka funkcja znajduje się przy każdym komentarzu. Gorzej, że zgłoszenia analizowane są przez sztuczną inteligencję zamiast żywych ludzi, przez co sito jest wyjątkowo nieszczelne.
Sprawdziliśmy to, wysyłając do facebooka kilka wpisów bezpośrednio nawołujących do masowego zabijania ludzi. Wszystkie nasze zgłoszenia zostały odrzucone. Dlaczego? Mechanizm analizy treści jest bardzo zawodny, ponieważ staje się ślepy na konkretne słowa, jeśli są napisane z błędami, bez spacji lub wypowiedź jest „zmiękczona” słowem oznaczającym szacunek/sympatię – jak „kochany” czy „szanowny”. Na amerykańskim Aalto University sprawdzono wszystkie popularne media społecznościowe oraz wyszukiwarkę Google pod tym względem i każdy z systemów przepuszczał odpowiednio zmodyfikowaną przemoc słowną.
Dlatego warto w ewidentnych przypadkach rozważyć zgłoszenie niebezpiecznych treści do władz. Zgłoszenie możliwości popełnienia przestępstwa należy odpowiednio przygotować, co nie wymaga wielkich starań.
- zapisz pełen adres url
- zapisz stronę jako pdf lub zrzut z ekranu z widocznym url.
- wyślij to wraz z krótkim opisem jako zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa na adres email: sekretariat.cyber@ksp.policja.gov.pl.
Facebook
RSS