Raz międzynarodowa presja wymogła jej uwolnienie. Tym razem irańska prawniczka i obrończyni praw człowieka może umrzeć w więzieniu ze starości. W groteskowym i pokazowym procesie sędzia wymierzył karę wyższą niż maksymalna przewidziana prawem.
Od początku tygodnia tą sprawą żyją obserwatorzy Bliskiego Wschodu, my również musimy się nią z Wami podzielić. Uznana irańska działaczka praw człowieka i reformatorka Nasrin Sotoudeh (inna pisownia nazwiska: Sotude) została skazana na 33 lata więzienia i 148 batów. To wyrok, który zostanie dodany do wydanej już kary 5 lat pozbawienia wolności za „udział w zgromadzeniu przeciwko porządkowi publicznemu”. Dla 56-letniej Iranki może to w praktyce oznaczać karę dożywocia.
O wyroku poinformował na facebooku jej mąż, który sam również został skazany na 6 lat więzienia. Zarzuty dla obojga są wyjątkowo szerokie i niejasne. W karze dla prawniczki uwzględniono m.in. nakłanianie do korupcji i prostytucji, publiczne popełnienie grzechu poprzez brak hidżabu, zakłócenie porządku. Kara uwzględnia też 2 lata za znieważenie najwyższego lidera, ajatollaha Chomejniego.
Nie znamy szczegółów procesu, jednak obserwujące go od czerwca zeszłego roku organizacje praw człowieka, jak Center for Human Rights in Iran (CHRI), piszą o ucieleśnieniu wizji Franza Kafki. Odmówiono jej prawa do adwokata, a wyrok dostarczono do celi, w której przebywa. CHRI określa prowadzenie sprawy jako urągające międzynarodowym standardom. Jak na ironię, to Nasrin Sotoudeh walczy o trzymanie się przez irańskie sądy litery prawa.
Irański wymiar sprawiedliwości karze Sotoudeh za walkę o stosowanie prawa, w tym prawa do obrony dla osób oskarżanych w procesach politycznych – opisuje Hadi Ghaemi z CHRI.
By jeszcze dobitniej pokazać Sotoudeh „jej miejsce”, sędzia w procesie wymierzył wyrok dłuższy niż przewiduje prawo za wskazane przewiny. Jedynym pocieszeniem jest chyba fakt, że nawet za bardziej błahe sprawy zdarzały się w Iranie kary śmierci. Przeciwko nim – zwłaszcza wobec nieletnich – walczy od lat skazana. Za swoją walkę otrzymała w 2012 roku prestiżową Nagrodę Sacharowa za wolność myśli.
Jej najnowsze aresztowanie w czerwcu 2018 nastąpiło po tym, jak zdecydowała się wspierać kobietę sądzoną za zdjęcie hidżabu w miejscu publicznym w ramach ogólnokrajowej akcji protestacyjnej.
To jednak nie pierwsze pozbawienie wolności dla prawniczki. Na celowniku władz jest od 2009 roku, gdy w wyborach stanęła po stronie reformatorskiej, przeciwko konserwatystom religijnym. W 2010 została zesłana do niesławnego więzienia Evin, znanego jako „fabryka tortur” (wg reportażu w Al Arabiya) dla więźniów politycznych.
Skazana na 6 lat, w trakcie wyroku straciła prawo do odwiedzin przez bliskich, w tym dwójkę jej małych dzieci. Powodem miał być fakt, że użyła niezgodnie z przeznaczeniem chusteczki (!), na której spisywała swoją mowę obronną przed rozprawą. Zrozpaczona matka podjęła wówczas strajk głodowy. I choć po 10 dniach trafiła do szpitala po nagłym pogorszeniu zdrowia, to w proteście wytrwała 49 dni.
Presja na Iran ma sens
Gdy Nasrin została skazana po raz pierwszy, jej wyrok ostatecznie skrócono po silnej presji społeczności międzynarodowej. Choć trzy lata w surowych warunkach to bardzo bolesna kara, teraz działaczka stoi przed znacznie drastyczniejszym wyrokiem. Dlatego już rozpoczynają się działania, by wymóc uwolnienie jej. Podpisy zbierają już francuska Narodowa Rada Adwokacka (można podpisać z Polski!) czy australijski oddział Amnesty International. Na Twitterze można pisać wiadomości bezpośrednio do ajatollaha Chomejniego lub prezydenta Ruhaniego, liderzy opinii z całego świata w filmach na YouTube czy Facebooku apelują o zmianę werdyktu, korzystając z hasztagu #FreeNasrinSotoudeh.
Swój stanowczy sprzeciw wyraziły też czołowe instytucje, w tym Parlament Europejski.
– Unia Europejska oczekuje natychmiastowej zmiany wyroku dla niej i jej męża Rezy Khandana, skazanego w styczniu na 6 lat więzienia. UE żąda również, by obydwojgu umożliwiono apelację od zasądzonych kar – powiedziała Maja Kocijanczicz, rzeczniczka unijnej dyplomacji.
Facebook
RSS