Przez przypadek, z ciekawości, z szaleństwa… wylądowałam w Afryce. A dokładniej w Malawi. Jak to ładnie powiedział Napoleon Bonaparte: Człowiek który podjął decyzję, by zwyciężyć, nigdy nie powie „niemożliwe”! Kontrakt podpisany, spakowana w dwie walizki ruszyłam więc w nieznane. Czy praca przyniesie mi satysfakcję, czy odnajdę się w nowym świecie? Kto wie! Warto jednak spróbować!
Gorące serce Afryki…
Malawi to kraj pozbawiony dostępu do morza, położony w Afryce południowo-wschodniej. Jedno z najsłabiej rozwiniętych krajów świata. Gospodarka praktycznie w całości opiera się na rolnictwie, a na obszarach wiejskich mieszka ok. 90% ludności kraju. Na własne potrzeby produkuje się fasolę, ryż, kassawę i kukurydzę. Duże ilości tytoniu i herbaty przeznacza się na eksport. Oprócz złóż boksytów i apatytów Malawi posiada niewiele bogactw mineralnych. Ważną rolę w budżecie Malawi odgrywa pomoc międzynarodowa, zwłaszcza wsparcie finansowe ze strony MFW i Banku Światowego. Rząd Malawi musi stawiać czoła takim wyzwaniom, jak związane z prymitywnymi sposobami gospodarowania wyjałowienie gleby i rozprzestrzeniająca się epidemia AIDS.
Przy wysiadaniu z samolotu uderza mnie podmuch gorącego powietrza. Pomimo panującego upału, wszędzie pełno jest zielonych drzew i kwiatów. Trochę innych jak te w polskich ogródkach, ale równie pięknych. Rzeczywistość jest zdecydowanie bardziej zaskakująca niż wyszukane wcześniej informacje. Zaskakiwać pozytywnie! Pomimo wszelkich przestróg, gościnność i serdeczność jako pierwsze rzucają się w oczy. W tłumie dostrzegam uśmiechniętą twarz i już wiem, kto będzie dziś moim przewodnikiem po okolicy. Pracę zacznę dopiero jutro! Dziś muszę odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Kolorowa i gorąca Afryka od razy podbiła moje serce. Pomimo swojego ubóstwa na każdym kroku oferuje bogactwo wrażeń, doznań i życzliwości.
Mijamy kolejne zabudowania. Nie mogę uwierzyć że przyjdzie mi mieszkać i pracować na drugiej półkuli! Lilongwe, stolica Malawi tętni życiem! A to dopiero początek niespodzianek!
Miłość od pierwszego wejrzenia..
Pierwsze dni pamiętam jak przez mgłę. Tyle się dzieje, tyle nowych osób poznaję. Wszyscy ekstremalnie pomocni i przyjaźni. W Afryce czas płynie inaczej. Czasem myślę że to inna planeta. Rządząca się swoimi własnymi prawami. Dzika i tajemnicza. Ale jak jej nie kochać?
Pierwszy weekend na czarnym kontynencie, a ja już planuję wycieczkę. Krótki wypad za miasto. Bo jak inaczej nazwać trwającą trzy godziny wyprawę nad jezioro! Jedno z największych w Afryce! Patrząc na mapę można stwierdzić, iż Malawi składa się w połowie z wody, a w połowie z lądu. Niesamowite! Nasz mały samochód terenowy mknie w nieznanym kierunku. Jestem świadkiem spektakularnego widoku. Kolejno mijane wioski, krwisto czerwono ziemia, baobaby! Jestem przytłoczona intensywnością kolorów, gamą dźwięków. Jak szalona rozglądam się dookoła siebie. Mój zachwyt wzbudza niebo! Mam wrażenie że chmury specjalnie dla mnie przygotowały spektakl!
Z północy na południe kraju rozciąga się Wielki Rów Zachodni, w obrębie którego znajduje się trzecie co do wielkości jezioro afrykańskie. Niasa to jezioro pochodzenia tektonicznego. Jego wody podzielone są pomiędzy trzy państwa: Malawi, Tanzanię i Mozambik. Z południowych jego krańców wypływa rzeka Shire, będąca dopływem Zambezi. Na wschód i zachód od jeziora Niasa w krajobrazie dominują wysokie płaskowyże. Położona na północy kraju wysoczyzna Nyika sięga 2600 m n.p.m. Na południe od jeziora Niasa rozciąga się wyżyna Shire, która przechodzi w masyw górski Mlandżi, osiągający wysokość 3002 m n.p.m. Na jeziorze znajduje się wiele wysp; największe z nich to Likoma i Chizumulu. Odkrywcą dla Europejczyków i pierwszym badaczem jeziora był David Livingstone, który przybył nad jego brzegi w 1859 r.
Jest wiele pięknych miejsc nad jeziorem które warto odwiedzić. My decydujemy się na Nkhotakota, za względu na dzikie wybrzeże w tej części jeziora. Warto tutaj zaznaczyć że jezioro ma wydłużony południkowo kształt – jego długość wynosi około 550 km, szerokość od 20 do 55 km. Zajmuje powierzchnię 29 600 km². Obszar na południowym krańcu jeziora od 1980 roku objęty jest ochroną w ramach Parku Narodowego Jeziora Niasa. Żyje tu wiele endemicznych gatunków ryb, będących kluczowym przykładem specjalizacji ewolucyjnej. Z tego względu park ten w 1984 roku wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Docieramy na miejsce w godzinach popołudniowych. Zachód słońca nad jeziorem towarzyszy nam podczas kolacji. Po godzinie 21 właściciele hoteliku wyłączają generator (powszechna praktyka w miejscach oddalonych od lini wysokiego napięcia). Nie przeszkadza nam to jednak by kontynuować rozmowy. Blask świec, szum fal i pyszne wino idealnie komponują się ze scenerią. Zupełnie zapominam, że otacza nas dzika przyroda. Jakież jest moje zdziwienie, kiedy strażnik odprowadza mnie do mojej chatki. Spokojnie tłumaczy, iż nie ma się czego bać, że dzikie zwierzęta nie są zainteresowane naszym towarzystwem. Trudno mi jednak uwierzyć na słowo. Szybkim krokiem podążam za przewodnikiem, by jak najszybciej dotrzeć do łóżka.
Śniadanie podano! Smak owoców zerwanych prosto z drzewa na zawsze już będzie kojarzył mi się z Afryką. Uwielbiam wstawać wcześnie rano. Pierwsze promienie słońca wzbudzają wiele emocji. Wszystko budzi się ze snu kiedy ruszam na spacer. Wzburzone jezioro pochłania moją uwagę do reszty. Piękne i majestatyczne rozciąga się przede mną. Znajduję swoją palmę i postanawiam nacieszyć się jego widokiem. W zasięgu wzroku nie ma nikogo. Delektuję się przepięknym pejzażem i szumem fal. Jestem spokojna, wiem że odnalazłam swoje miejsce w tajemniczej Afryce. I wiem, że tajemnicze jezioro będzie często moją przystanią..
Woda – taka cicha, Jak sen…
Wiatr – lekuchno wzdycha, Jak sen…
Łódka – tak ucieka, Jak sen…
Myśl – taka daleka, Jak sen…
Maria Konopnicka
Tekst i zdjęcia: Justyna Szczurek
***
Justyna Szczurek – rodowita Krakowianka, włóczykij, który jest ciągle w biegu i planuje kolejne wyprawy. Nie wyobraża sobie życia bez walizki, dobrej książki, aparatu, pisania i jedzenia. Nieustannie fotografuje otaczający ją świat i przelewa na papier wszystko to, czego doświadcza podczas podróży. Instynkt podróżnika ponownie zaprowadził ją na inny koniec globu, tym razem do Meksyku, gdzie mieszka i pracuje. Co ją do tego pchnęło – ciekawość, miłość do TACOS i Mariachi czy może praca? Ciągle szuka odpowiedzi. Jaki jest jej przepis na życie? Szczypta szaleństwa, intuicja, upór godny największego osła, wielki uśmiech i pozytywne myśli – tylko tyle i aż tyle.
Facebook
RSS