Monika Zielska zaczęła szyć biustonosze, kiedy w ciąży przytyła 30 kilo i nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniej bielizny. Dziś prowadzi firmę Incarico. Nie interesują jej półśrodki. Osobiście dobiera każdy tunel, haft czy koronkę, po to, aby klientka była w pełni zadowolona
Jak to się stało, że rozpoczęła pani działalność w branży bieliźniarskiej?
Monika Zielska, właścicielka firmy Incarico: W ciąży przytyłam aż 30 kg! Wtedy zobaczyłam, jak trudno jest kupić naprawdę duży biustonosz. Często płakałam, bo ramiączka wbijały mi się w ramiona, a źle wyprofilowane miski deformowały piersi. Przez źle dobrany biustonosz, który był za mały, dziewięć razy miałam zapalenie piersi. Nie da się cały czas chodzić w biustonoszu dla karmiących, czasami trzeba gdzieś wyjść. Pani w sklepie, która nic nie wiedziała o biustonoszach, co teraz wiem, z przekonaniem wmawiała mi, że wygląd moich piersi w misce, taki ma być, bo nie miała większego rozmiaru. Tak mocno jej zaufałam i zawierzyłam, że w ogóle nie łączyłam zapalenia piersi z biustonoszem.
Za każdym razem wymyślałam inny powód zapalenia, bo przecież biustonosz dobrała mi profesjonalistka. Dlatego wiem, że porady brafitterskie muszą być na najwyższym poziomie, bo kobiety, które zgłaszają się do nas, wierzą w nasz profesjonalizm, tak jak ja, kiedyś zawierzyłam pewnej pani… Drugim powodem były problemy mojej siostry z doborem rozmiaru dużego biustonosza. Kasia mówiła mi, że chodzi do gorseciarki, bo nie ma dla niej rozmiaru. Stwierdziłam więc, że sama uszyję sobie biustonosz i tak się zaczęło.
Co było najtrudniejsze w początkowym etapie zakładania własnej firmy?
Nie powiem, że wszystko przychodziło mi bez trudu, bo nie miałam 100 tys. na rozpoczęcie działalności. Zaczynałam od 200 złotych, które dostałam od mamy. Nie znałam żadnych hurtowni z materiałami, więc poszłam do pasmanterii. Czasami miałam już wszystkiego dość, bo pracowałam do późnej nocy, a efektów nie było widać. Z samymi marzeniami, bez funduszy, ciężko jest cokolwiek zrobić – dobrze, że o tym nie wiedziałam na początku mojej drogi.
Jak zdobywała pani pierwsze klientki?
Z pierwszymi klientkami spotykałam się osobiście. Jeździłam do ich domów, mierzyłam je, a potem, po wielu przymiarkach i rozmowach o oczekiwaniach, biustonosz był gotowy. Traktowałam to jako misję. Często trafiałam na kobiety, które nie poruszały się samodzielnie. Ludzie nie zdają sobie sprawy, ile jest kobiet siedzących w domu, które wstydzą się wyjść do eleganckiego salonu, a mają problem z kupnem naprawdę dużego biustonosza. Największy, dotychczas uszyty przeze mnie biustonosz, był na panią, która miała 90 cm w obwodzie i 160 cm w biuście. Bardzo często powodem rehabilitacji tych kobiet były właśnie piersi. Rozmawiając o ich oczekiwaniach dotyczących biustonosza, poznawałam historie związane z ich biustem. Były wytykane palcami, obrażane, wyśmiewane przez inne kobiety ze względu na rozmiar. Ja nie zdawałam sobie sprawy, że jeszcze dekadę temu, kobiety mogły być dyskryminowane z tego powodu. Zawsze myślałam, że duży biust to atut kobiety, a nie problem.
Czy miała pani doświadczenie w pracy projektanta, czy wszystkiego uczyła się pani od podstaw?
Razem z siostrą studiowałyśmy na ASP (teraz Uniwersytet) w Poznaniu. Myślę, że trzeba mieć otwarty umysł i nie ograniczać się trendami, bo nigdy nie wiesz, czy to właśnie Ty nie będziesz ich twórcą. Wielu projektantów, których znam, nie kończyło żadnej kierunkowej szkoły, więc nie uważam, żeby był to jakiś wyznacznik. Przecież możemy być, kim chcemy. Wszystkiego uczyłam i nadal uczę się od podstaw. Musimy przy tym pamiętać, że, aby perfekcyjnie zaprojektować biustonosz, musimy rozumieć jego konstrukcję. Dobrze jest nauczyć się szyć na maszynie, jeżeli zamierzamy projektować, bo zawsze łatwiej wytłumaczyć później szwaczce, o co nam chodzi lub jesteśmy w stanie uszyć prototyp. Bardzo trudno było mi znaleźć kogoś, kto nauczy mnie szycia bielizny na maszynie. Mieszkam w Poznaniu, w dużym mieście, i do głowy by mi nie przyszło, że muszę wykonać tyle telefonów, maili, by kogoś takiego znaleźć .
Dla jakich kobiet przeznaczona jest pani bielizna?
Myślę, że dla pań, którym nie jest wszystko jedno, jaki biustonosz noszą.
Czy Polki potrafią właściwie dobrać rozmiar biustonosza, czy nadal potrzeba w tym temacie jeszcze wiele edukacji?
Panie z roku na rok są bardziej świadome, jak powinien leżeć dobrze dobrany biustonosz. Nie zamykają się same w przymierzalni, coraz częściej przychodzą do salonu, aby skorzystać przede wszystkim z porady brafitterskiej. Ja mam swoją ukochaną, najlepszą na świecie, brafitterkę Marlenkę z salonu Rosario Lingerie w Poznaniu, z którą współpracuję na co dzień, obserwuję, jak pracuje z klientkami. Z ogromną przyjemnością przekazuje swoją wiedzę paniom, które jej potrzebują.
Bardzo często przychodzą kobiety, które powinny nosić zupełnie inne rozmiary. Po wyjściu z przymierzalni, ze łzami w oczach, dziękują za tak idealnie dobrany biustonosz i nową figurę, bo pamiętajmy o tym, że dobrze dobrany biustonosz odbiera nam kilogramów.
Co jest najtrudniejsze od strony technicznej w projektowaniu bielizny dla kobiet z dużym biustem?
Materiał, który może wydawać się na pierwszy rzut oka idealny, a po próbach i pierwszych testach wypada nie najlepiej.
Wtedy musimy wymienić go na inny.
Co paniom z bujnym biustem daje dobrze dopasowana bielizna?
Przede wszystkim nie deformuje piersi, sfera prozdrowotna jest bardzo ważna. Dobrze dobrany biustonosz jest jak uśmiech kobiety i często go widzimy u pań wychodzących z przymierzalni. Wizualnie odejmuje nam kilogramów. Niektóre panie mówią mi, że czują się wyższe. Kobiety skarżą się na brzydką i drogą bieliznę dedykowaną dużym biustom. My staramy się temu zaradzić. Znamy frustrację, jaka towarzyszy przy niemożności wyboru. Wiemy, jak czują się kobiety szukające bielizny bez skutku. Dlatego, by pomóc paniom z nietypowymi rozmiarami, szyjemy na zamówienie. Nasze klientki są tak zadowolone z wyboru Incarico, że nawet śpią w naszych stanikach.
Jak pogodzić kreatywność w projektowaniu ze ścisłą dyscypliną biznesu?
Ja chcę sprzedawać dobry produkt. Nie da się uszyć najtaniej i jednocześnie mieć dobry produkt. Nawet najciekawsze pomysły „spalą się”, gdy biustonosz rozsypie się po paru praniach. Szyjemy w Polsce, dobieram osobiście każdy tunel, haft czy koronkę, po to, aby klientka była w pełni zadowolona. Nie interesują mnie półśrodki.
Z jakim wyprzedzeniem planuje pani kolekcje?
Kolekcje powinny być planowane o rok wcześniej, ale różnie z tym bywa.
Co panią inspiruje? Skąd czerpie pani pomysły na nowe wzory i zestawienia kolorystyczne?
Zazwyczaj śni mi się biustonosz, później staram się go zrealizować. Zdarzyło mi się nawet obudzić w nocy i narysować bieliznę. Czasami najpierw kupujemy materiał, a potem zastanawiamy się, co z niego uszyć. Mamy cały magazynek materiałów kupionych pod wpływem chwili. Bardzo często zdarza się tak, że wymyślonych projektów nie da się uszyć ze względu na brak odpowiednich umiejętności i czekają na realizację.
Jaki model bielizny cieszy się największą popularnością? Czy wśród pani projektów jest jakiś hit cieszący się niesłabnącym zainteresowaniem?
Myślę że Paris, Paris. Biustonosz retro w kropki.
Jak znajduje pani rzetelnych współpracowników?
Ludzie zawsze dla mnie byli i są najważniejsi. Dobry zespół, który dąży do wspólnego celu to skarb. Wszystko robiłam sama, bo podświadomie myślałam, że nikt lepiej tego nie zrobi, zawsze gdzieś mi czegoś brakowało. Musiałam sobie uświadomić, że pojedyncza osoba nie jest w stanie osiągnąć tyle, co zespół ludzi mających to samo marzenie.
Oczywiście, ciężko znaleźć odpowiednich ludzi, którzy będą Cię wspierać w tym, co robisz i dążyć do tego, co Ty.
W takiej biznesowej relacji nie może być mowy o zazdrości czy rywalizacji, bo przedsięwzięcie zakończy się porażką.
Sukcesem warto się dzielić, wystarczy go dla wszystkich.
W jaki sposób radzi sobie pani z konkurencją?
Konkurencja jest ogromna, aby przez nią się przebić i zaistnieć w świecie bieliźniarskim, nie wystarczy już mieć doskonałych materiałów, krojów i niskich cen. Klientki chcą czegoś więcej – ciekawych projektów. My poszukujemy nowych rozwiązań, staramy się aby nasze projekty były ciekawe, a do tego mamy doskonałe materiały oraz kroje.
Czy w branży bielizny kobiecej zmienność trendów jest równie szybka, co w sieciówkach odzieżowych?
Zdecydowanie w branży odzieżowej zmiany są bardziej widoczne. My co sezon wypuszczamy nowe kolekcje. Mamy też w ofercie krótkie kolekcje, tylko dla danego sklepu. Obecnie współpracujemy z salonem bielizny Rosario w Poznaniu i właśnie dla tego salonu mamy specjalne okazje.
Jaki jest pani ulubiony motyw w bieliźnie?
Ja lubię przezroczyste lub półprzezroczyste kolorowe biustonosze. Wiem, że Kasia lubi minimalizm, połączenie satyny i tiulu, marszczenia na ramionkach, zestawienia origami. Czerń i biel.
Co podkreśla kobiece walory w bieliźnie? Kolor? Delikatność tkanin?
Kobieta powinna mieć bieliznę na każdą okazję – by zawsze wyglądać pięknie i tajemniczo. Dopełnieniem powinny być zwiewne peniuary i satynowe szlafroczki. Nie możemy zapomnieć o pantoflach, koniecznie z puszkiem.
Gdyby miała pani otworzyć kolejną działalność, w co by pani celowała?
We szwalnie. Niestety, u nas w Polsce jest problem ze szwalniami, szwaczkami. Panie nie chcą szyć, wolą robić wszystko inne, byleby nie siedzieć przy maszynie. Nawet wysokie zarobki nie są w stanie skusić młodych kobiet do pracy na szwalni.
Utarło się, że firmy szyją w Chinach, ale to nieprawda. Wiele firm woli zapłacić więcej, aby produkt od początku do końca był polski. My szyjemy w Polsce i chcemy, aby tak pozostało.
Czy rodzicielstwo zmienia gusta bieliźniarskie?
Właśnie miałyśmy z koleżankami takie spostrzeżenia, że matki to nie kobiety. Nagle po urodzeniu dziecka zmienia im się gust i dziecinnieją, patrząc na to, co producenci bielizny dla kobiet karmiących mają w swojej ofercie. Gust nam się nie zmienia, ale zmienia nam się odrobinę wygląd – piersi rosną, wymagają dodatkowego wsparcia i wyjątkowej miękkości tkaniny. Jeśli mama karmi, to przydadzą się specjalne, odpinane ramionka. W późniejszym okresie mamy kupują bieliznę korygującą, by czuć się szczuplej nim wrócą do swojego rozmiaru.
Kto, według pani, jest bardziej podatny na zakupowe szaleństwo: kobiety wybierające bieliznę dla siebie czy mężczyźni wybierający bieliznę dla kobiety?
Z mojego punktu widzenia, to kobiety nie mogą się powstrzymać kupując bieliznę dla siebie. Mężczyźni natomiast kupując bieliznę dla swych ukochanych, zawsze pytają czy mogliby w razie „w” wymienić na inny rozmiar.
Gdyby miała pani milion dolarów…
Nie miałybyśmy żadnych oporów przed wydawaniem pieniędzy na koronki, satyny i nowe kolekcje, które musiałyśmy zatrzymać z braku funduszy. Otworzyłybyśmy salon bielizny z ogromnym biurem projektowym i wspaniałymi krawcowymi, będącymi mistrzyniami w swoim fachu. Na miejscu projektowałybyśmy i szyłybyśmy najwymyślniejsze modele. Organizowałybyśmy pokazy, a każdy byłby wielkim wydarzeniem. W naszym salonie braffiterka traktowałyby każdą klientkę indywidualnie. Incarico to byłby styl życia, jak Levis.
Marzenie do spełnienia…
Mam ich mnóstwo. Chciałabym polecieć na księżyc, mieć latające auto, wynaleźć elektryczność w pudełeczku. Chciałabym, chciałabym, chciałabym… jest trochę tych marzeń. Nie brakuje oczywiście tych, które dotyczą Incarico i międzynarodowego sukcesu. Nie chcę się zatrzymywać tylko na branży bieliźniarskiej.
Jaki jest pani ulubiony kolor bielizny?
Ostatnio granatowy. Uwielbiam biustonosz z nowiuteńkiej kolekcji Incarico – Noemie.
Gdyby miała pani wymienić trzy składniki sukcesu, co by to było?
Zawsze to wszystkim powtarzam, że najważniejsi są ludzie, którzy z Tobą współpracują. Optymizm w działaniu. Ważne jest to, by się nie poddawać. Konsekwencja i samodyscyplina oraz szczęście.
Facebook
RSS