Po roku od wybuchu pandemii jej negatywnymi, psychologicznymi skutkami najbardziej dotknięci są ludzie młodzi w wieku 18-24 lata – wynika z raportu psychologów z Uniwersytetu SWPS, Instytutu Psychologii Polskiej Akademii Nauk i Indiana University of Pennsylvania.
Raport „Wpływ pandemii COVID-19 na emocje, zachowania i postawy Polaków” opracowano na podstawie sondażu 1098 osób w wieku od 18. roku życia, dobranych metodą losowo-kwotową. Realizowano go w kolejnych miesiącach pandemii. Jego autorami są prof. dr hab. Katarzyna Hamer z IP PAN, dr Maria Baran (Uniwersytet SWPS), dr Marta Marchlewska (IP PAN) oraz prof. dr hab. Krzysztof Kaniasty (IP PAN, Indiana University of Pennsylvania, USA).
Specjaliści twierdzą, że wśród Polaków spadło zadowolenie z życia, poczucie wsparcia społecznego i kontroli, a wzrosła samotność. Jednak negatywnymi, psychologicznymi skutkami pandemii najbardziej dotknięci są ludzie młodzi w wieku 18-24 lata. Deklarują oni niższy poziom obaw przed koronawirusem niż osoby starsze, za to odczuwają samotność i dystres, a więc symptomy depresji i lęku. „Wydaje się, że zaadaptowaliśmy się do pandemii, choć nie zawsze w najlepszy sposób radzimy sobie ze stresem” – podkreślają autorzy badania, w prasowym komunikacie Uniwersytetu SWPS.
Od wybuchu pandemii przed rokiem czterokrotnie ankietowano tych samych uczestników badania, co pozwoliło określić, jak zmieniały się związane z nią obawy. Na ogół się one zmniejszały wraz z upływem czasu i oswajaniem się z chorobą COVID-19.
Sprawdzano obawy dotyczące kilku obszarów. Zbyt szybkiego rozprzestrzeniania się wirusa, ponieważ inni ludzie mogą się nie stosować do zaleceń, obawiało się 75 proc. ankietowanych w marcu, 74 proc. w kwietniu, 52 proc. w maju i czerwcu, a 55 proc. w grudniu. Przepełnionych szpitali i niewydolnego systemu służby zdrowia bało się 74 proc. badanych w marcu, 79 proc. w kwietniu, 56 proc. w maju i czerwcu, 64 proc. w grudniu, a zachorowania kogoś bliskiego – 72 proc. w marcu, 75 proc. w kwietniu, 60 proc. w maju i czerwcu, 61 proc. w grudniu.
Na obawy związane z ogólnym kryzysem finansowym wskazywało 71 proc. ankietowanych w marcu, 80 proc. w kwietniu, 63 proc. w maju i czerwcu, 61 proc. w grudniu, a na pogorszenia sytuacji finansowej bliskich osób: 75 proc. w kwietniu, 59 proc. na przełomie maja i czerwca, 55 proc. w grudniu. Wprowadzenia dyktatury i ograniczenia swobód obywatelskich obawiało się 62 proc. ankietowanych w kwietniu, 58 proc. w maju, czerwcu i grudniu.
Kłopotów z dostępem do lekarzy w sprawach niezwiązanych z epidemią w maju i czerwcu obawiało się 65 proc. badanych, a 69 proc. w grudniu. Z kolei nasilenia innych problemów zdrowotnych, zaniedbywanych przez walkę z koronawirusem na przełomie maja i czerwca obawiało się 64 proc. osób, a 68 proc. w grudniu.
Pojawiła się również obawa, że przez walkę z koronawirusem zabraknie pieniędzy na rozwiązywanie innych problemów, takich jak ratowanie gospodarki, pomoc najbiedniejszym, edukacja (badane pierwszy raz na przełomie maja i czerwca – 59 proc., a 60 proc. w grudniu). Pierwszy raz w grudniu zbadano, jaki procent badanych odczuwa obawę przed brakiem respiratora dla bliskich, gdyby taki okazał się potrzebny (54 proc. badanych).
W każdym z czterech etapów badania kobiety obawiały się epidemii w większym stopniu niż mężczyźni, a osoby starsze (powyżej 55. roku życia) generalnie bardziej niż młodsi.
„Warto zauważyć, że poziom obaw Polaków związanych z pandemią istotnie zmniejszył się, podczas gdy z końcem 2020 r. wciąż zwiększała się liczba zachorowań i zgonów spowodowanych COVID-19” – stwierdza współautorka raportu dr Maria Baran.
Może to być związane z wystąpieniem tzw. fazy odporności, przyzwyczajeniem się do stresującej sytuacji, która pomimo podejmowanych przez działań, nie zmienia się. Za ten spadek obaw może też odpowiadać rosnąca tendencja do stosowania strategii zaprzeczania, a więc takiego radzenia sobie ze stresem, które polega na myśleniu, że niebezpieczeństwo jest rozdmuchane, że lepiej teraz pożyć, niż potem żałować.
„Fakt, że w większym stopniu obawialiśmy się zachorowania kogoś bliskiego czy pogorszenia sytuacji finansowej osoby bliskiej niż takich wydarzeń dotyczących nas samych mógłby wskazywać z jednej strony na wysoki poziom troski i empatii, a z drugiej na zjawisko zwane nierealistycznym optymizmem. Wiąże się ono z przekonaniem, że zagrożenie, z którego istnienia zdajemy sobie sprawę, nas nie dotyczy i istnieje bardzo mała szansa, że będziemy na nie narażeni, podczas gdy dotknie naszych sąsiadów czy współpracowników. Oznacza to, że jesteśmy przekonani, że pewne rzeczy dzieją się +obok nas+ i dotykają jedynie innych, przypadkowych ludzi” – wyjaśniają autorzy raportu.
Zbadano też deklaracje Polaków dotyczące tego, w jakim stopniu stosują się do zaleceń, których przestrzeganie miało ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa. Wyniki pokazują, że z każdym kolejnym miesiącem mniej przestrzegaliśmy zasad bezpieczeństwa.
Do unikania zgromadzeń publicznych przyznawało się 87 proc. badanych w marcu i kwietniu, 76 proc. w maju i czerwcu, 68 proc. w grudniu; trzymywanie dystansu powyżej jednego metra w relacjach z innymi poza domem (85 proc. w marcu i kwietniu, 76 proc. w maju i czerwcu, 68 proc. w grudniu); zasłanianie ust podczas kichania i kasłania (85 proc. w marcu i kwietniu, 79 proc. w maju i czerwcu, 77 proc. w grudniu); przebywanie w domu tak dużo, jak to możliwe (85 proc. w marcu, 86 proc. w kwietniu, 68 proc. na przełomie maja i czerwca, 60 proc, w grudniu).
O higienę poza domem poprzez częstsze mycie rąk lub ich odkażanie dbało 81 proc. ankietowanych w marcu, 79 proc. w kwietniu, 75 proc. w maju i czerwcu, 66 proc. w grudniu; witanie się bez podawania dłoni (80 proc. w marcu, 85 proc. w kwietniu, 73 proc. na przełomie maja i czerwca, 61 proc. w grudniu).
Noszenie maseczek poza domem nie było badane w marcu, w kwietniu 38 proc. badanych twierdziło, że tak postępuje. W maju i czerwcu 72 proc. badanych zadeklarowało, że nosi maseczkę poza domem w taki sposób, żeby zakrywała usta i nos (73 proc. w grudniu). Za to 33 proc. badanych przyznało wtedy, że czasem opuszcza maseczkę na brodę, zsuwa ją z nosa albo całkiem zdejmuje, nawet gdy obok są inni ludzie (28 proc. w grudniu).
Autorzy raportu uważają, że spadek chęci stosowania się do zaleceń może wiązać się zarówno ze zmęczeniem sytuacją pandemii, jak również z niskim poziomem zaufania społecznego, a także z nasilającą się popularnością strategii zaprzeczania.
Obraz stanu psychicznego Polaków nie jest całkowicie pesymistyczny i jednolity. „Symptomy depresji i lęku były najwyższe w maju, ale w grudniu obniżyły się do najniższego poziomu z kwietnia. Odnotowaliśmy też wahania w poczuciu posiadania wsparcia społecznego: na przełomie maja i czerwca istotnie wzrosło, co oznaczało, że choć generalnie jest źle, to przynajmniej byliśmy w tym razem. Wzrost poczucia wsparcia społecznego na przełomie maja i czerwca można tłumaczyć kolektywnym doświadczeniem niepewności i zagrożenia, co z kolei powoduje wzrost identyfikacji z innymi ludźmi będącymi w tej samej, trudnej sytuacji i prowadzi do zachowań pomocowych, prospołecznych. Należy jednak zauważyć, że w grudniu odnotowaliśmy istotne statystycznie obniżenie poczucia posiadania wsparcia społecznego, które było niższe niż na początku i na rocznym półmetku epidemii. Spadek poczucia wsparcia społecznego często prowadzi do poczucia samotności czy rozczarowania relacjami” – wyjaśnia dr Maria Baran.
Przez cały rok w pandemii kobiety odczuwały wyższy dystres (symptomy depresji i lęku uogólnionego) niż mężczyźni. Większe natężenie symptomów depresji i lęku uogólnionego raportowały również osoby młodsze, w wieku od 18 do 44 lat niż osoby powyżej 45. roku życia.
Kobiety deklarowały natomiast wyższy poziom posiadanego wsparcia społecznego niż mężczyźni przez cały okres pandemii trwającej w poprzednim roku. Osoby w wieku 18-24 i 25-34 lata odczuwały niższy poziom wsparcia społecznego niż osoby powyżej 45. roku życia, ale różnice te odnotowano tylko w grudniu, w pozostałych etapach badania nie było różnic istotnych statystycznie w poziomie wsparcia społecznego pomiędzy osobami w różnych grupach wiekowych. W marcu osoby o wykształceniu wyższym odczuwały większy poziom wsparcia społecznego niż osoby o wykształceniu podstawowym i średnim. W późniejszych etapach badania różnice pomiędzy osobami o różnym poziomie wykształcenia już nie wystąpiły.
Badacze przeanalizowali również sposób, w jaki radzimy sobie w tej stresującej sytuacji. Do pomiaru użyli autorskiej Skali Strategii Radzenia Sobie składającej się z pięciu podskal: zadaniowej, unikowej, skupionej na emocjach, depresyjnej oraz polegającej na zaprzeczaniu.
Przykładem podskali zadaniowej jest postępowanie na zasadzie „Robię co mogę, by uchronić się przed koronawirusem” (strategia stosowana przez 82 proc. badanych w marcu i kwietniu, 69 proc. w maju i czerwcu, 66 proc. w grudniu).
Podskala unikowa: przykładowa postawa „Staram się zajmować czymś innym, by nie myśleć o pandemii” (72 proc. badanych stosowało ją w kwietniu, 65 proc. w marcu, 63 proc. w maju i czerwcu, 56 proc. w grudniu).
Podskala skupiona na emocjach: przykładowa postawa „Sytuacja epidemiologiczna sprawia, że niepokoję się, czy sobie poradzę” (między marcem a grudniem do stosowania tej strategii przyznawało się między 26 proc. a 25 proc. badanych).
Podskala depresyjna: przykładowa postawa „W ciągu dnia siedzę w piżamie, bo nie chce mi się ubierać” (12 proc. badanych w marcu i kwietniu, 15 proc. w maju i czerwcu, 14 proc. w grudniu).
Podskala zaprzeczania: przykładowa pozycja „Nie stosuję się do zaleceń w sprawie pandemii, bo wolę teraz pożyć naprawdę niż potem żałować” (12 proc. badanych w marcu, 13 proc. w kwietniu, 27 proc. w maju, czerwcu i grudniu).
Z raportu wynika, że w ciągu roku zmniejszyło się stosowanie strategii zadaniowej i unikowej, a wzrosło stosowanie strategii depresyjnej i zaprzeczania. Jego autorzy uważają, że może się to wiązać z początkowym wystąpieniem tzw. reakcji alarmowej w odpowiedzi na zagrożenie, a potem wkroczeniem w fazę odporności/adaptacji związanej ze zmęczeniem trudną sytuacją, która pomimo upływu czasu – nie zmienia się.
„Pewnego rodzaju zagrożeniem dla nas wszystkich jest wzrost strategii zaprzeczania, który badacze odnotowali w grudniu. Zaprzeczanie istnienia zagrożenia, z którym nie umiemy sobie poradzić, może prowadzić do słabszego stosowania się do zaleceń, a więc pośrednio do większego ryzyka zakażenia koronawirusem” – ostrzegają autorzy raportu.
PAP – Nauka w Polsce, Zbigniew Wojtasiński
zbw/ ekr/
Facebook
RSS