Co mają wspólnego: szkoła nauki tańca, agencja hostess i firma organizująca śluby? Na czele każdej z nich stoi młoda kobieta, która uwierzyła w to, że ma szansę odnieść sukces prowadząc własny interes.
Żadna z nich nie ma jeszcze 30 lat. Każda z nich lubi być swoim własnym szefem i z powodzeniem prowadzi swój biznes. Jak nie utonąć na wolnym rynku uczyły się w praktyce. Różnią ich jedynie sektory biznesu, w których działają.
I kto tu rządzi? Ja!
Katarzyna od kilku lat prowadzi firmę, która organizuje śluby. Jak sama przyznaje kiedy decydowała się na taką działalność, o agentach ślubnych słyszało w Polsce niewiele osób. – Ja i wspólniczka miałyśmy poważny wpływ na to jak rynek organizatorów wesel wygląda w tym momencie – wspomina Katarzyna. – Kilka lat wstecz musiałyśmy się tłumaczyć, że nie jesteśmy jakimiś oszustkami, a organizacja ślubów to normalna usługa – dodaje.
Wątpliwości co do faktu, że chce pracować na własny rachunek nie miała Kama, która w wieku 20 lat zdecydowała się założyć firmę. Trzy lata temu z pomocą Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości otworzyła Agencję Hostess. – Zawsze chciałam robić coś co będzie mnie satysfakcjonować. Kiedyś próbowałam pracować w biurze, ale jakoś nie wyszło – śmieje się Kama.
Z kolei Magdę na drogę własnego biznesu zaprowadził… taniec. – Na zawodową ścieżkę związaną z tańcem, zdecydowałam się mając 19 lat. W momencie, kiedy przeciętny tancerz ma za sobą już około 10 lat treningów. Nikt we mnie nie wierzył – wspomina trudne początki Magdalena, właścicielka szkoły tańca, z tańcem związana zaledwie od 6 lat.
Załatwię, poprowadzę, a jak trzeba podejmę wyzwanie
Magda, prywatnie fanka tańców latynoamerykańskich, jak sama o sobie mówi, jest człowiekiem orkiestrą. Prowadzi zajęcia, zarządza firmą, a do niedawna jeszcze studiowała.
Jak funkcjonuje prywatny interes, jak się reklamować i jak opracować długofalową strategię rozwoju interesu uczyła się w praktyce. Szczerze przyznaje, że nie miała na ten temat „zielonego” pojęcia. Jeździła na szkolenia, samodzielnie dokształcała, uczestniczyła w biznesowych spotkaniach. Jej również na starcie pomogły Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości.
Katarzynie, kilka lat pracy opłaciło się na tyle, że stwierdziła, że potrzebuje nowego wyzwania. Założyła więc kolejny interes, bezpośrednio związany z tym, czym zajmuje się obecnie. W listopadzie ubiegłego roku uruchomiła salon ekskluzywnych sukien ślubnych. – To typowa działalność handlowa. Wiedzieliśmy czego brakuje na rynku i postanowiliśmy wypełnić tę niszę. Najważniejsze jest to, że wprowadzamy nową markę na rynek. I to jest dopiero wyzwanie – mówi podekscytowana organizatorka ślubów.
Właścicielka podstaw prowadzenia własnego biznesu nauczyła się głównie w domu, gdzie miała idealny wzór do naśladowania. Nie bez znaczenia były też studia zarządzania, które ukończyła. – Moi rodzice budowali przedsiębiorstwo od zera. Widziałam to, obserwowałam przez lata. Zakładając własną firmę miałam poczucie, że to po prostu może się udać – mówi.
Z dobrych domowych wzorców korzystała też młodziutka właścicielka agencji.
Zakładając własny biznes nigdy nie miała wątpliwości, że dobrze robi. – Jestem szczęściarą. Nigdy nie spotkało mnie nic nieprzyjemnego ze strony kolegów na studiach. Nikt nie był zazdrosny, nie czułam zawiści – cieszy się Kama – Kiedy zaczynałam na drugim roku studiów zdarzało się, że musiałam wychodzić z wykładów, żeby odebrać telefon od klienta. Firma była dla mnie priorytetem, więc było to dla mnie naturalne – dodaje.
Nikt nie mówił, że będzie łatwo
Katarzynę do ”ślubnego” biznesu zaprosiła obecna wspólniczka, która miała doświadczenie w organizowaniu wesel znajomym i nie chciała zakładać firmy sama. – Wyczułyśmy moment. Wtedy wydawało się, że takie usługi będą miały wzięcie – mówi Katarzyna. Porzucenie branży doradztwa personalnego, w której poprzednio pracowała, na początku nie było łatwe. – Pierwszy zysk z działalności pojawił się dopiero po roku. To ta trudniejsza część, której doświadczyłyśmy. Dobre było to, że na założenie takiej firmy nie musiałyśmy wykładać zbyt dużych pieniędzy – analizuje ślubna agentka.
Firma dopiero niedawno dorobiła się biura. – Taka specyfika branży. Do organizowania ślubów potrzebny jest telefon, laptop i internet – tłumaczy Katarzyna. – Zgromadziłyśmy ze wspólniczką także stałe grono współpracowników, na których możemy polegać – dodaje.
Akademia tańca, której szefuje Magda istnieje od około roku. – Pomysł założenia szkoły tańca podsunęło mi samo życie. Kiedy chodziłam w różne miejsca i tańczyłam, ludzie chcieli wiedzieć gdzie mogą zapisać się do mnie na zajęcia – mówi Magda. Na początku na zajęcia przychodziło po 3 – 4 kursantów. Teraz szkoła ma już wyrobioną markę i grafik zapisów na warsztaty taneczne jest pełny. – Najbardziej cieszy mnie to, że uczestnicy zajęć sami polecają mnie swoim znajomym – mówi zadowolona instruktorka.
Na pierwsze zyski Magda czekała ok. 5 miesięcy. Niby niedługo, ale przyznaje, że momenty zwątpienia się zdarzały. – Kapitał, który wyłożyłam na rozpoczęcie działalności był spory, więc czasem nachodziły mnie czarne wizje, że nie dam rady – wspomina. Z laika w kwestiach biznesowych Magda stała się świadomą biznesmenką, która nie chce poprzestać tylko na szkole tańca.
W planach na kolejne lata ma ekspansję na inne miasta, a także wprowadzenie certyfikatu jakości umiejętności tancerzy. Zupełne novum w świecie tańca. – Nie porzucam też mojej innej pasji czyli antropologii kultury – śmieje się Magda.
Hostessowy biznes Kamy, który teraz daje jej mnóstwo zadowolenia, rodził się w bólach. Przez pierwsze pół roku szefowa ciężko pracowała na pierwsze zlecenie. – Intensywnie szukałam klientów, pozycjonowałam stronę internetową firmy, stworzyłam dużą bazę hostess – wspomina młoda biznesmenka.
Jak podkreśla nie miała wiele pieniędzy, ale dużo chęci i to napędzało ją do pracy. Zadowoleni z jej hostess klienci polecali ją następnym. W tym momencie ma na koncie setki przeprowadzonych pomyślnie akcji i eventów, i to przemawia do potencjalnych zainteresowanych.
Kama większość spraw załatwia na telefon, dlatego kiedy klient widzi ją na żywo często się dziwi. – Mam 23 lata, a wyglądam na kilka mniej. Tylko raz miałam w związku z tym nieprzyjemności. Jeden z klientów, kiedy mnie zobaczył po prostu odstąpił od umowy uznając, że jestem nieodpowiedzialna – mówi właścicielka. – Z reguły jednak mój młody wiek pomaga. Jestem mniej więcej w takim wieku, jakim hostessy, które zatrudniam, co zdecydowanie ułatwia komunikację – chwali jakość relacji z pracownicami.
Facebook
RSS