Migracje spowodowane efektami suszy mają miejsce nie tylko w Afryce czy na Bliskim Wschodzie, ale też w obrębie Europy. Ruchy ludności związane z brakiem dostępu do wody będą się w kolejnych latach nasilać – przekonuje dr Karolina Sobczak-Szelc z Ośrodka Badań nad Migracjami UW.
Zmiany klimatu spowodowane przez emisje gazów cieplarnianych coraz częściej przyczyniają się do powstawania ekstremalnych zjawisk pogodowych. Stale rosnące na globie temperatury wzmagają zjawisko suszy, a w konsekwencji stepowienie rejonów, które do tej pory nadawały się pod uprawę. Problemem jest też zapewnienie wody pitnej. Brak dostępu do wody z kolei przyczynia się do migrowania ludności.
„Tego typu ruchy ludnościowe mają miejsce nawet w Europie, szczególnie na terenie Hiszpanii i południowej Francji. Bywa, że są to tylko chwilowe migracje związane z jakimiś katastrofami, np. wielkimi pożarami – do nich przyczynia się właśnie susza” – podkreśla w rozmowie z PAP geografka z Ośrodka Badań nad Migracjami UW dr Karolina Sobczak-Szelc, która jest też ekspertką kampanii #UWażniNaSuszę.
Skąpe opady deszczu i wysokie temperatury uderzają najpierw w rolnictwo i pasterstwo. Coraz częściej na polach nie da się uprawiać nawet tych roślin, które nie wymagają zbyt dużej wilgotności; tak jest np. w przypadku kukurydzy. Ekspertka przypomina, że dwa lata temu w niektórych rejonach Dolnego Śląska rolnikom nie opłacało się jej zbierać, bo plony były niewystraczające właśnie ze względu na suszę.
Podaje też przykład hiszpańskiego pasterza kóz z pogranicza z Portugalią. W 2015 r. duży pożar uśmiercił połowę jego stada. Nie stać było go na ubezpieczenie, więc utracił dużą część dorobku i wyjechał za granicę do pracy. Po pewnym czasie powrócił na pastwiska, ale po kilku latach ostatecznie zakończył swoją działalność i wyjechał do Szwajcarii.
Jak pokazują przykłady coraz więcej rolników i pasterzy porzuca w konsekwencji swój zawód, bo ten staje się coraz bardziej wymagający i często nieopłacalny. Zdarza się, że migrują do miast. Na ten moment w Europie nie ma mowy o migracjach w formie wielkiego exodusu.
„Migracje środowiskowe najczęściej nie wiążą się z przemieszczaniem do innych krajów czy na inne kontynenty, tylko w najbliższe miejsca, gdzie można znaleźć pracę” – podkreśla badaczka. Często też – jak zauważa – trudno jest jednoznacznie wskazać suszę jako powód migracji, bo przyczyny są złożone i nakładają się na siebie.
W wielu rejonach południowej Europy, w tym Hiszpanii czy Serbii pustoszeją całe wsie, ale następuje to stopniowo. Przyczyn jest wiele, a jedną z nich jest niechęć zajmowania się rolą, która obecnie staje się coraz mniej opłacalna. Częściowo mieszkańcy wsi szukają alternatywnych źródeł dochodu oferując na przykład agroturystykę.
„Migracja związana z suszą więc jest często migracją ukrytą i trudno jest policzyć osoby, które dotyka” – mówi. Nie zmienia to faktu, że zjawisko to będzie się nasilać z roku na rok ze względu na zmiany klimatu i rosnące temperatury.
Migrację ze wsi spowodowaną suszą można jednak ograniczyć inwestując w różnego rodzaju rozwiązania. Ekspertka wskazuje na małą retencję (np. w postaci niewielkich zbiorników wodnych, utrzymujących wilgotność w okolicy), dostęp do ekonomicznych sposobów nawadniania. Warto też pomyśleć o dostosowaniu upraw do lokalnych warunków środowiska przyrodniczego, które też się zmieniają.
Susze dotykają w dużej mierze mieszkańców Afryki czy Bliskiego Wschodu. W ocenie dr Sobczak-Szelc w kolejnych latach należy spodziewać się zwiększenia migracji do Europy z tych kierunków. Podkreśla jednak, że większość migracji odbywa się na małych dystansach, wewnątrz lub do sąsiedniego kraju. Dlatego największe na świecie obozy dla uchodźców znajdują się w rejonach, gdzie następują ruchy ludnościowe: w Darfurze w północnej Kenii, w Libanie, Turcji czy Jordanii.
„Do Europy dociera i będzie docierać tylko niewielki odsetek migrantów z odległych rejonów, chociaż z europejskiej perspektywy wygląda to inaczej. Ta podróż jest z reguły dla tych ludzi zbyt kosztowna i niebezpieczna” – dodaje.
Czy Europa i świat poradzi sobie ze zjawiskiem migracji? „Tak długo jak migracje będą tematem politycznym, a nie będzie się o nich myśleć jako o czymś naturalnym, wpisanym w funkcjonowanie człowieka, nie widzę rozwiązania problemu w jasnych kolorach. Migracjami trzeba mądrze zarządzać, a nie ograniczać” – zaznacza. Ekspertka wyjaśnia, że migracje – na przykład w Afryce subsaharyjskiej – miały miejsce od dziesiątek lat i były naturalną strategią przystosowania się mieszkańców w trudniejszych latach. Tyle, że teraz skala migracji zmienia się i przybiera nieraz olbrzymie rozmiary.
PAP – Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski, szz/ ekr/
Facebook
RSS