Nazwisko Małgorzaty Dudek coraz częściej zaczyna pojawiać się obok tych uznanych w modowej branży. Kreacje jej autorstwa pokazały już zagraniczne, m.in.: Bullet Magazine, 160 Grams Magazine, W25 Magazine, a niebawem zobaczymy je w lipcowo-sierpniowej meksykańskiej edycji Vogue’a
O co pani chodzi w projektowaniu ubrań?
Małgorzata Dudek: Zawsze, kiedy jestem pytana o inspiracje, opowiadam jakieś banały. Po głębszym zastanowieniu stwierdzam, że np. inne dziedziny sztuki, przyroda i takie tam duperele, nie inspirują mnie zbytnio. Czasem stają się motywami, które mogą pojawiać się w moich ubraniach. Nie zastanawiam się dlaczego robię to, co robię. To leży w mojej naturze. Trochę mi to przypomina biegnącego Forresta Gumpa – biegł, bo tak mu się chciało, czuł taką potrzebę. Ja projektuję, bo również mam taką potrzebę i tyle. To chcę robić w życiu. Chcę, by moje kolekcje mówiły o różnych aspektach życia. Czasem chcę, żeby wymagały zastanowienia, a czasem mają tylko ładnie wyglądać i wzbudzać zachwyt. Nic więcej.
Proszę wymienić zagraniczne gwiazdy, które miały na sobie pani sukienki?
Ubieram regularnie Izę Miko, oprócz tego Rachel Bilson, Macy Gray, Madeline Zima i Katherine Heigl. Ostatnio jedna ze stylistek Nicki Minaj zamówiła u mnie dwie kreacje dla niej.
Co jest fajnego w ubieraniu kogoś?
Najbardziej lubię ubierać kogoś pierwszy raz, bo to jest wyzwanie. I nie chodzi mi tu tylko o gwiazdy, ale i o moje klientki. Później też jest to przyjemne, ale raczej przewidywalne, ponieważ dość szybko rozpoznaję czyjś styl, a ludzie rzadko poza niego wychodzą.
A pani?
Sama nie mam określonego stylu i często sama siebie zaskakuję. Chyba najśmieszniej jest właśnie szukać stylizacji dla siebie samej.
Co pani najbardziej lubi w projektowaniu?
Przede wszystkim uwielbiam tworzyć nowe formy. Lubię nadawać ubraniom nowy wymiar, wtedy przestają być tylko praktycznymi okryciami, a stają się swoistymi dziełami sztuki, które ktoś będzie podziwiał lub może kogoś będą mocno intrygowały, dziwiły, albo zwyczajnie wkurzały.
Co byłoby dla pani największym sukcesem zawodowym?
Aktualnie zaczynam „zaliczać” publikacje w największych pismach mody na świecie, ale chyba najbardziej miarodajnym sukcesem byłoby w końcu na modzie zarabiać. Wydaje się to być niemożliwe w Polsce i rzadko kiedy zagranicą, zwłaszcza, kiedy tworzy się awangardę. Dlatego, żeby móc tworzyć ubrania oryginalne, wspomagam się komercją.
Podobno marzy pani o tym, żeby ubrać Grace Jones?
Uwielbiam ją z teledysków i filmów. Ma niesamowity styl i sposób prezentacji. Z całą pewnością jest ogromną inspiracją dla gwiazd, m.in. takich jak Lady Gaga. Czy ją ubiorę? Tego nie wiem, ale tak jakoś się składa w moim życiu, że jak o coś proszę Boga, to on mi to daje, więc może w swoim czasie i to nastąpi.
Czy Małgorzata Dudek ma mentora?
Kiedy byłam dzieckiem, inspirowała mnie lokalna projektantka Edyta Dąbrowska. Podziwiałam ją za jej oryginalny i kolorowy styl ubierania się. Kiedy w czasach komuny ubrania były nieciekawe i nudne, ona szyła je sobie sama i zawsze patrzyłam na nią z wielkim zafascynowaniem i zadziwieniem. Od wielu lat podziwiam też m.in. Muglera, McQueena, Pugha, Ackermanna, Galliano – to ludzie o wyjątkowej fantazji, wizjonerzy, dziwacy, pasjonaci… Jednym słowem – fajni ludzie.
Projektantom zdarza się „przebierać”, a nie ubierać gwiazdy?
Doprowadza mnie do mdłości tekst, że ktoś się „przebrał, a nie ubrał”. Już nie tylko styliści czy „znawcy” posługują się nim do przesady często, ale wiele osób, które spotykam na co dzień wręcz nadużywa tego wyrażenia. Gwiazdy są od tego, by wyróżniać się z szarego tłumu. Mnie bardziej denerwuje, gdy oglądam relację z jakiegoś wydarzenia i widzę, że gwiazdy są ubrane jak wyjęte z jakiegoś szablonu. Tak, jakby były pozbawione jakiejkolwiek fantazji i odwagi. Jak pod jakąś dyktaturą: wszyscy na czarno, beżowo lub szaro, ewentualnie w „kolorze sezonu” bo tak bezpieczniej, wszyscy w zbliżonym stylu – zwyczajnie nudno. Według mnie ubieranie się np. na galę w dżinsy i tenisówki to obciach, i brak szacunku do imprezy, na której się pojawiają. Nie unikam wariacji w ubiorze, jeśli ktoś jest na to otwarty, natomiast nigdy nie staram się na siłę ubierać kogoś w coś, w czym nie czułby się dobrze. To jedyna zasada, jakiej się trzymam, reszta zasad to ich zwyczajny brak.
Czy jest jakiś wspólny mianownik dla pani projektów?
Są przede wszystkim kobiece. Lubię, kiedy ubrania dobrze leżą i idealnie są dopasowane do sylwetki, kiedy podkreślają jej atuty i chowają niedoskonałości. Nawet, jeśli robię awangardę, to – w odróżnieniu od prac wielu innych projektantów – tu też kreacje są kobiece.
Czy jest jakiś materiał, z którym lubi pani pracować najbardziej?
Nie lubię się ograniczać, a odkrywanie coraz to nowych, nawet najbardziej niestandardowych materiałów, ich łączenie ze sobą, jest strasznie fajne.
Mężczyzna jest dla mnie sexy kiedy… jest sobą.
Uwielbiam kobiety, które… nie są normalne.
Zasypiam… jak dziecko po pracowitym dniu.
Najchętniej obejrzałabym raz jeszcze… wszystkie filmy Monty Python’a.
Nie założyłabym spodni… do jacuzzi.
Najbardziej twórcza jestem… kiedy jestem pod presją.
Rozmawiała Anna Chodacka
* Małgorzata Dudek zaczęła pracę zawodową od tworzenia sukni ślubnych, które do dziś projektuje. Przełomem w jej karierze był moment, gdy jej projekty zostały użyte przez stylistę do sesji zdjęciowych w Los Angeles i Berlinie. Jej suknie noszą m.in. Rachel Bilson i Katherine Helgi. Stylista Macy Gray zamówił trzy sukienki na potrzeby promocji płyty artystki „The Sellout” (2010). W 2008 r. Małgorzata Dudek stworzyła swoją pierwszą kolekcję couture, całą w czerni, zaprezentowaną podczas gali Moda&Styl w Warszawie. Jej następna kolekcja była prezentowana w Londynie podczas London Designers Fashion Show, a kilka sukni trafiło do stylistki Ise White. Kreacje projektu Małgorzaty są wykorzystywane w sesjach zdjęciowych publikowanych na całym świecie. Efekty można zobaczyć m.in. w „160 Grams Magazine” (Paryż), „Jolie Magazine Germany”, „Bullet Magazine” (Nowy Jork), „TakeMe Magazine” (Polska), „BG Magazine” – edytorial „Miss Tatou” (Ekwador), „Marie Antoinette – Le Magazine Ever Paris”, „Culture Mag Australia”, „W25 Magazine” (Nowy Jork), „UMNO Magazine”, „Contributor Magazine – Fashion story”, „Avanti”, „Olivia” (Polska). Małgorzata Dudek prowadzi sklep w Poznaniu, ma też własne atelier w Warszawie przy ul. Chmielnej.