MAŁGORZATA DANKOWSKA, DORADCA PODATKOWY, PARTNER ODPOWIEDZIALNA ZA ZESPÓŁ DS. NIERUCHOMOŚCI ORAZ WARSZAWSKĄ PRAKTYKĘ PODATKOWĄ TPA POLAND.
Małgorzata specjalizuje się w doradztwie transakcyjnym i restrukturyzacjach podatkowych. Ma bogate doświadczenie w zakresie obsługi transakcji na rynku nieruchomości komercyjnych oraz analizy i wdrażania struktur holdingowych, czy finansowania inwestycji. Jest także specjalistką w zakresie doradztwa dla funduszy inwestycyjnych. Członkini IFA (International Fiscal Association) oraz Stowarzyszenia REIT Polska. Licencjonowany doradca podatkowy, szefowa warszawskiego biura podatkowego TPA Poland oraz Departamentu Doradztwa dla Rynku Nieruchomości. W 2013 roku wyróżniona drugim miejscem w rankingu DGP w kategorii najlepszych doradców podatkowych w zakresie fuzji i przejęć.
Jak godzi Pani pracę z życiem prywatnym?
Idea równowagi praca-życie (work life balance) jest mi bliska, jednak nie patrzę na nią w standardowym rozumieniu tego zwrotu. Przede wszystkim rozdzielam role dla mnie ważne na trzy elementy, nie tylko na work i life. Przychylam się bardziej ku modelowi praca, rodzina, rozwój osobisty. W moim odczuciu nie da się każdego dnia podzielić po równo tak, aby praca, rodzina i potrzeby własne zajmowały tyle samo czasu. W moim przypadku te trzy obszary życia się wzajemnie przeplatają, a każdy z nich się intensyfikuje w zależności od etapu, w którym jestem.
Zdarza się, że praca pochłania mi większość czasu, ale potem odrywam się od niej i skupiam się na rodzinie. Zdarza się, że jest dokładnie na odwrót. Zdarza się też, że skupiam się bardziej na sobie, swoich potrzebach i swoim rozwoju, przy zrozumieniu tej potrzeby przez rodzinę i przy mniejszym skupieniu się na pracy operacyjnej. No i w końcu zdarzają się momenty, że wszystkie te obszary są bliskie równowadze. Akceptuję ten stan rzeczy, jest on dla mnie naturalny i, co najważniejsze, moi bliscy też rozumieją ten model.
Najtrudniej połączyć oczywiście wszystkie role z własnymi potrzebami, ale mam świadomość, że nie można ich odstawiać na dalszy plan, na jutro, gdyż to jutro może nigdy nie nadejść. Stąd staram się na co dzień oddzielać rzeczy ważne (i często żmudne, dające długoterminowe efekty) od rzeczy pilnych. A jak już pojawi się kwestia ważna i pilna, to zostawiam wszystko inne. Cieszę się, że dzieci rozumieją, że praca jest dla mnie ważna, spełniam się w niej i rozwijam, ale wiedzą też, że to one są dla mnie najważniejsze i wtedy, kiedy mnie potrzebują – jestem. Mam też nadzieję, że będzie to dla nich nauką, że nie należy zaniedbywać własnego rozwoju, spełnienia i swoich potrzeb.
W całej tej układance istotne są też momenty odcięcia się od codzienności i rytmu praca-dom. Pomagają mi w tym podróże, aktywność fizyczna, zaszycie się w kącie z dobrą książką czy wyjścia ze znajomymi.
Za co Pani lubi siebie?
Za życiowy optymizm. Jest on źródłem mojej motywacji, pomaga mi zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Ułatwia mi codzienne funkcjonowanie, pozwala daleko sięgać i nie zniechęcać się pierwszą lepszą porażką. Rzadko się zdarza, że nie potrafię znaleźć pozytywów w danej sytuacji.
Optymizm pomaga też w akceptacji samej siebie i sytuacji, w której się w danym momencie znajduję, a także w wyjściu z niepowodzeń. Niekiedy przeszkadza w planowaniu, gdy z natury rzeczy robi się zbyt optymistyczne założenia, ale w tym aspekcie można sobie wypracować zachowania korygujące. Optymizm pomaga też nawiązywać nowe relacje, próbować nowych rzeczy, wciąż się uczyć, gdyż łatwiej jest nam, optymistom, pozbierać się po niepowodzeniach.
Co prawda, w relacji z pesymistami nadmierny optymizm przeszkadza, lecz to tylko kwestia samej ekspresji własnego optymizmu, a nie faktu jego posiadania.
Z czego w sobie samej jest Pani najbardziej dumna?
Najbardziej jestem dumna z tego, że nawiązuję relacje na różnych płaszczyznach z ciekawymi ludźmi, których spotykam na swojej drodze, zjednując sobie ich szacunek a czasem też przyjaźń. Kontakty z ciekawymi osobowościami niesamowicie mnie inspirują, napędzają do działania, wyzwalają potrzebę przemyśliwania różnych aspektów życia. Czerpię z tych relacji dużo siły, są one źródłem mojej satysfakcji i rozwoju osobistego, ale też pokory i ustawicznej nauki.
Co chciałaby Pani w sobie zmienić lub poprawić?
Mam pewną skłonność do perfekcjonizmu i walczę ze sobą, żeby nie była ona nadmierna. Ogólnie jestem osobą dość wymagającą, w szczególności w kwestiach zawodowych, zarówno od siebie, jak i od innych. Staram się jednak pamiętać, że nie zawsze i nie wszyscy oczekują od nas absolutnie najwyższej jakości, musimy dać sobie margines na niedoskonałość.
Swego czasu nakleiłam na ścianie w swoim gabinecie maksymę „Done is better than perfect” i w mojej definicji tego, co jest idealne, na pewno ona się sprawdza. Co ciekawe, w kwestiach pozazawodowych ta tendencja jest zdecydowanie mniejsza, zupełnie nie jestem pedantką, nie mam w garderobie ubrań poukładanych kolorystycznie, mam więcej zrozumienia i akceptacji różnych niedoskonałości, ale nie lubię działania w sposób całkowicie nieprzemyślany czy stosowania mało użytkowych rozwiązań.
Kolejną rzeczą do poprawy jest zdecydowanie cierpliwość, której czasami mi brakuje. Z wiekiem jest jej coraz więcej, jednak z natury jestem człowiekiem czynu, działania i zdarza mi się tracić cierpliwość w sytuacji piętrzenia się przeszkód, które to działanie blokują.
Kto jest dla Pani największym autorytetem i wsparciem?
Nie mam jednego konkretnego autorytetu, czerpię z doświadczeń wielu ‘pięknych umysłów’, często zwykłych ludzi z niezwykłymi umiejętnościami czy życiorysami. Nie jest mi bliska koncepcja autorytetu absolutnego, gdyż często zdarza się, że nasz autorytet z danej dziedziny kieruje się w życiu zupełnie innymi wartościami niż my, więc inspirowanie się taką osobą w całej okazałości byłoby po prostu trudne. W szczególności, gdy różnimy się wartościami dla nas ważnymi.
Podążam bardziej za ludźmi wykazującymi pasję w danej dziedzinie, niezależnie od tego, w czym ta pasja się przejawia. Czerpię inspirację z historii wielu różnych osób, które potrafiły w danej sytuacji zrobić coś inaczej niż inni, wykazać się odwagą, nieszablonowością, pokonać siebie i swoje słabości, przeciwności losu, a jeśli im uległy, potrafiły się podnieść. Zdarza się, że kiedy czuję małe wypalenie i chociażby przeczytam historię takiej osoby, od razu do akcji wkracza mój optymizm i stawia mnie na nogi.
Największym wsparciem dla mnie jest bez wątpienia mój mąż, który od kilkunastu lat niezmiennie akceptuje moje wybory i wspiera mnie w ich realizacji oraz bezbłędnie rozpoznaje moje emocje i wie, kiedy podnieść mnie na duchu. Bez niego i jego żmudnego , codziennego wsparcia nie byłabym tu, gdzie jestem. Są to obecnie też moje dzieci, które pomimo tego, że wysysają ze mnie prawie całą energię, są powodem do dumy, uśmiechu i wyznaczają sens życia. Jesteśmy dobrze funkcjonującą rodzinną drużyną, gdzie każdy jest inny, ale wzajemnie się akceptujemy, szanujemy i wspieramy. Trzymając się porównania sportowego, rodzina jest dla mnie szatnią, która pozwala zdobywać tytuły na boisku.
Oczywiście na swojej drodze życiowej napotkałam bardzo wiele osób, które udzieliły mi wsparcia i wciąż go udzielają. Byli to przełożeni, którzy zaufali mi na tyle, aby dać wolną rękę i pozwalać rozwijać siebie, zespół i biznes. Są i byli to klienci, którzy powierzają nam swoje inwestycje i wierzą, że się dobrze nimi zajmiemy. Są i byli to członkowie mojego zespołu, świetni specjaliści, ale też zaangażowani koledzy i koleżanki, na których można liczyć. Są to również moi wspólnicy, którzy akceptują moją skłonność do perfekcjonizmu, niekiedy bezkompromisowość i wiele pomysłów na minutę. Myślę, że mogłabym tak długo wymieniać. Coś jest w powiedzeniu, że sukces ma wielu rodziców.
Gdyby miała Pani określić siebie samą trzema przymiotnikami, które najlepiej Panią opisują, jakich słów by Pani użyła i dlaczego?
Moje pierwsze skojarzenia to wymagająca, sprawiedliwa i towarzyska. Wymagająca z pewnością, rzadko godzę się na bylejakość i tzw. niedasizm, zarówno u siebie, jak i u innych. Jeśli mam coś zrobić byle jak, chałupniczo, to, jeśli nie muszę, nie poświęcam temu energii i skupienia. Lubię przemyślane działania, niekoniecznie zaplanowane czy przeanalizowane do ostatniego szczegółu, ale wykonywane w sposób bystry, mądry, refleksyjny, co jednak wymaga chwili zastanowienia się i przede wszystkim – uważności.
Sprawiedliwa, gdyż zawsze dążę do tego, żeby osoby na to zasługujące, zostały odpowiednio zauważone. Oczywiście, nie uznaję za sprawiedliwość działania w stylu wszystkim po równo, bardziej każdemu według zasług i zaangażowania. Zależy mi na tym, aby osoby zaangażowane i dobrze działające, uzyskiwały odpowiednie wsparcie i uznanie.
Towarzyska, jako że nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez ludzi. Najgorszą torturą jest dla mnie odcięcie od nich. Miałam tego próbkę na ogólnonarodowej kwarantannie i to właśnie kontaktów międzyludzkich brakowało mi najbardziej. Czerpię energię z pracy zespołowej, uwielbiam pracę na sali negocjacyjnej, gdzie konfrontują się nie tylko interesy, ale też osobowości wielu osób. Chętnie uczestniczę w międzynarodowych targach, gdzie można spotkać wielokulturową społeczność biznesową i w końcu uwielbiam podróżować w różne miejsca świata, żeby choć trochę poznać lokalne zwyczaje i spotkać się z lokalną społecznością.
Po więcej informacji o działalności Pani Małgorzaty z firmy TPA Poland zapraszamy tutaj: www.tpa-group.pl
Fot. Materiały własne Bohaterki
Materiał powstał w ramach RAPORTU BIZNES SIĘ NIE PODDAJE!
Facebook
RSS