Nauczycielka z małego mazurskiego miasta – z kolorowymi włosami, tatuażami i kolczykiem w nosie. Ucząca młodzież trudnej historii II wojny światowej miłośniczka kotów. Malarka- amatorka. Społeczniczka.
Dwukrotnie wyróżniona nagrodą im. Ireny Sendlerowej „Za naprawianie świata”. Kobieta, która mówi, że jej największym sukcesem i szczęściem są setki absolwentów na całym świecie, którzy zawsze pamiętają!
Jest pani uwielbiana przez uczniów i absolwentów. Jakie są pani największe prywatne sukcesy w pracy z dzieciakami?
Magdalena Lewkowicz, nauczycielka, społeczniczka, patriotka: To, jak patrzę, że się rozwijają, jak pomagają innym, że osiągają swoje cele, spełniają marzenia, nie boją się mówić tego, co myślą, często zmieniają poglądy na bardziej tolerancyjne, uczą się szczerości, nie narzekają. Jak zakładają rodziny i mówią do swoich małych dzieci siedzących w wózku „Zobacz to Pani Magda rośnij szybko będzie Cię uczyć historii”. Kiedy mówią do mnie mamo, Pani Madziu, a nie Pani Profesor. Powierzają mi swoje problemy i sekrety, a ja je zamykam w swoim sejfie. Serce mi rośnie, jak po latach ktoś się odzywa i opowiada, co u niego lub kiedy moi uczniowie odchodzą ze szkoły, a nie dają mi tego odczuć dzwoniąc i pisząc przez lata. To mój prywatny sukces. Sukcesem jest również to, że dzieciaki nie dadzą mi odpocząć, napędzają mnie do kolejnych przedsięwzięć. Gdyby nie młodzi ludzie, od których czerpię energię to pewnie już bym była siwa (śmiech).
Oprócz bycia nauczycielem, jest pani również znana działaczką społeczną i aktywizuje dzieci w szkole średniej w Mrągowie. Które projekty zajmują najwięcej czasu?
Ciężko wybrać, bo troszkę się tego nazbierało. Każdego roku w samej szkole realizujemy z młodzieżą cztery duże przedsięwzięcia. Mogę do tych największych zaliczyć grę miejską „Dom Rabina”, grę historyczno-dydaktyczną „Powstanie Warszawskie”, wystawę „Moja – Twoja – Ich tożsamość”, dotyczącą nagrobków z nieczynnych cmentarzy ewangelickiego i kirkutu, wystawę „Okruchy przeszłości” na temat starego Mrągowa, wieczory filmowe w szkole, wolontariat na rzecz dzieci niepełnosprawnych w Mrągowie. Wraz z koleżankami z innych instytucji, m.in. Zespołu Szkół Specjalnych czy Centrum Kultury i Turystyki, również realizujemy różne działania środowiskowe. Są to uroczystości patriotyczne, warsztaty z przedstawicielami Amnesty International itp. Dużą pomocą w rozwoju moich działań jest współpraca z Fundacją Borussia z Olsztyna . Dzięki niej w wakacje pojechaliśmy z uczniami na worcamp do Niemiec. Był to projekt polsko – niemiecko – turecki, a głównym celem – remont świetlicy dla dzieci. Jako Ambasador Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN rozwijam swoje umiejętności w pracy z nauczycielami otwartymi, żywiołowymi oraz promuję ofertę muzeum w regionie warmińsko – mazurskim. Byłam również założycielką pierwszej w Powiecie Mrągowskim Młodzieżowej Rady Powiatu. Obecnie, oprócz edukacji zajmuję się lokalną polityką jako członek Zarządu Rady Powiatu Mrągowskiego. Moją kolejną pasją są zwierzęta. Wraz z koleżankami założyłyśmy Stowarzyszenie Kociarze Mrągowo i ratujemy świat bezdomnych kotów i psów.
W jaki sposób znajduje pani czas na realizację różnych projektów, pracę w szkole, aktywności społeczne i wiele innych zajęć? Jak pogodzić to wszystko z życiem osobistym?
To dobre pytanie (śmiech). No cóż, kobieta… szalona, ale zorganizowana i zdyscyplinowana. Muszę mieć wszystko zaplanowane, spisane, rozpisane, przydzielone i nie odkładam niczego na później. Do tego niezbędny jest kalendarz i żółte karteczki – przypominajki. Rano wstaję i zaczynam od nakarmienia moich bezdomniaków – kotów podwórkowych. Jadę do szkoły, tam piję kawę i do roboty. Mój mąż i rodzina już się przyzwyczaili, że ja wiecznie jestem zajęta. Często biorą udział w tych projektach i przedsięwzięciach. Jestem im za to wdzięczna, bo tak naprawdę część tego, co robię to moje życie osobiste. Moja mama Teresa Hoffleit (były belfer) mówi: „Dziecko, jak ty byś przestała robić, to byś nie żyła”. Mam serdecznych przyjaciół w szkole i poza nią, na których zawsze mogę liczyć. Takich, którzy nie obrażają się, że dziś nie mogę się spotkać. Wspierają mnie w tym, co robię i to też daje mi siłę i odwagę do podejmowania kolejnych wyzwań. Niestety, moja głowa pracuje nieraz za szybko i na wiele pomysłów już czasu nie mam… Wtedy mówię, że gonię zegarek.
Dlaczego temat historii polskich Żydów i Holocaustu jest tak ważny w pani opinii?
Żydzi w Polsce mieszkali już za czasów zakładania naszego państwa – to był X wiek! To naród , który kształtował i pracował na tę ziemię, gdzie dziś żyjemy. Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, jak wiele mamy wspólnego. Nie ma Polaków bez Żydów, ani Żydów bez Polaków. Polscy Żydzi to Polacy, literaci, lekarze, nobliści, matematycy, ale też rolnicy, kupcy, rzemieślnicy. Polityka jednego człowieka, Adolfa Hitlera, tak wyolbrzymiła antysemityzm, że ludzie uwierzyli, iż Żyd to nie człowiek. Ja wyznaję zasadę „traktuj innych tak, jakbyś chciała być traktowana”. Nie wiem czy jest jakiś normalny człowiek, który chciałby być traktowany tak, jak byli traktowani przez nazistów Żydzi, Polacy, Słowianie, niepełnosprawni, homoseksualiści? Holocaust, Shoah – to bardzo ważny temat o życiu, troskach, cierpieniu, wyzwoleniu, pamięci. Uważam, że nie wolno zapomnieć, bo pamięć to najważniejsze, co mamy. Nauka o Holocauście to nauka o człowieczeństwie. Począwszy od ofiar, skończywszy na oprawcach. To bardzo szeroki i istotny problem.
Słyszałam, że prowadzi pani niestandardowe zajęcia dydaktyczne, dotyczące tej tematyki. Na czym one polegają?
Staram się każde zajęcia prowadzić interesująco. Jednak są na pewno uczniowie, którym się nudzi – śmiech. Początkowo nowe metody wprowadzałam jeszcze na tematach związanych z Legionami Polskimi we Włoszech (np. młodzież chodziła jak legioniści, śpiewając Pieśń Legionów, dzisiejszy Hymn), potem dopiero uzyskana wiedza i materiały pozwoliły mi śmielej podejść do tematów II wojny światowej w tym holocaustu, Powstania Warszawskiego i Żołnierzy Wyklętych oraz komunizmu.
Tak naprawdę nie wiem, czy to są niestandardowe zajęcia. Są zeszyty, książki, pytanie, klasówki, prace domowe. Może forma lekcji przebiega troszkę inaczej. Staram się młodym ludziom wszystko unaocznić, zadaję im pytania, choć nieraz nie ma na nie odpowiedzi, nieraz manipuluję pytaniami z ich odpowiedzi, a potem pokazuję, jak łatwo się zmanipulowali. Staram się wyjaśnić, jakie były mechanizmy działania postaci historycznych i ludzi, którzy brali udział w określonych wydarzeniach. Tematy trudne, jak holocaust, realizuję przez warsztaty, na których zamieniamy się w rodziny żydowskie, potem czytamy fotografie z getta warszawskiego, a następnie rozrysowanym na podłodze sali wagonem jedziemy do Auschwitz. Oglądamy fragmenty filmów kinowych i porównujemy z prawdą historyczną. Uczniowie otrzymują fotografie z powstania warszawskiego do domu i na lekcję muszą przynieść jak najwięcej informacji o tym, kto na niej jest, kiedy zrobiono zdjęcie, kto je mógł zrobić, jakie to miało znaczenie dla wydarzenia historycznego. W ten sposób ja jestem tylko przewodnikiem, a oni są nauczycielami samych siebie. Zapamiętują dużo więcej, bo często się identyfikują z postacią. Jedną z prac domowych jest również napisanie listu do Pani Ireny Bołdok (Likerman), osoby ocalonej z holocaustu. Uczniowie na lekcji oglądają relację video Pani Ireny, następnie ją omawiamy i porównujemy do dzieciństwa współczesnych dzieci. Listy są wzruszającym przykładem, że młodzi ludzie myślą, czują i rozumieją. Wszystkie napisane listy trafiają co roku do ocalonej, ponieważ udało mi się nawiązać z nią kontakt osobisty. Organizuję również lekcje w postaci gry dydaktycznej – Powstanie Warszawskie. Takie podchody po całej szkole z zadaniami na temat powstania.
Skąd bierze pani na siły i motywację do działania?
Robię to wszystko, bo czuję, widzę, pamiętam, kocham, marzę, uśmiecham się, planuję, wierzę, spełniam się, mam nadzieję. Robię, bo mam uczniów i młodzież, której się chce. Która przychodzi i pyta, co będziemy w tym miesiącu robić? Jak im powiedzieć, że nie mam czasu, że nie chce mi się… Nie ma takiej opcji! Często sami tworzymy wymyślone bariery, które nie istnieją. Od tego, jakimi myślami karmisz się na co dzień, zależy smak twojego świata. Ja swój karmię myślą: „Nie osądzaj, nie porównuj się, myśl pozytywnie, działaj życzliwie”!
Co sprawia pani największą trudność w pracy? Czy zdarzały się nieprzyjemne sytuacje?
Elementem, który utrudnia, jest dziś z mojego punktu widzenia jedynie czas. Gdyby doba była dłuższa, więcej można by było zrobić. Kilka lat temu powiedziałabym, że wychowywanie w duchu tolerancji i szacunku utrudniają stereotypy, brak empatii, otwartości, poglądy w domu rodzinnym i wiecznie narzekający oraz krytykujący ludzie za wszystko, co się robi. Zdarzały się trudne, nieprzyjemne sytuacje, m.in. dyskryminacja mojej osoby jako nauczyciela przez część starszego grona. Dlaczego? Szokiem dla starszej kadry był mój kolczyk w nosie, kolorowe włosy, następnie brak włosów i na końcu tatuaże – jak to, nauczyciel? Potem pretekstem były metody pracy. Najbardziej boli, jak ci, którzy nie pomagają – przeszkadzają, krytykują, mówią „nienormalna”, a sami nie robią NIC. I wtedy mam wrażenie i ciągle zadaję sobie pytanie: dlaczego? Przecież ja na tym nie zarabiam, co mam, to oddaje. Jeśli nawet to hejtowanie wynika z zazdrości, to czego zazdrościć? Willi z basenem nie mam, nowego auta nie mam, działki nie mam, brylantów nie mam, super ciuchów nie mam, wakacji pod palmami nie mam, dzieci nie mam.
Dziś już z krytyką nauczyłam się żyć, a pozostałe rzeczy kreujemy sami. Często, tworząc wymyślone bariery, które nie istnieją. Od tego, jakimi myślami karmisz się na co dzień, zależy smak twojego świata. Powtórzę: Ja swój świat karmię myślą „nie osądzaj, nie porównuj się, myśl pozytywnie, działaj życzliwie”!
Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka
Facebook
RSS