Czy, zakładając go, żeby oszołomić kochanka, pamiętasz o tym, że to wynalazek starożytności? I że swego czasu był dla kobiet prawdziwym narzędziem tortur? Mdlały, nie mogły złapać tchu, ale zawsze – olśniewały smukłą talią. Wszystko przez, a może dzięki, gorsetowi
Gorset może sięgać od dekoltu aż po biodra, a nawet kolana. W swoim klasycznym wcieleniu uwypuklał piersi i zaokrąglał biodra, zwężając jednocześnie talię, często do niewyobrażalnie wąskiego obwodu! Ale pełnił też funkcje lecznicze, utrzymując sylwetkę w wymaganej pozycji. Andy Warhol nosił go przez pół życia po tym, jak został postrzelony podczas zamachu. Ale, zanim do tego doszło, cofnijmy się kilka… tysięcy lat wstecz.
Gdybyście podróżowały po Afryce czy Azji i zajrzały do jaskiń, których ściany zdobią prehistoryczne malowidła z okresu neolitu, zauważyłybyście rysunki kobiet odzianych w wykonane ze zwierzęcej skóry, wiązane z przodu… tak, tak, pierwowzory gorsetu. Starożytny Egipt, Grecja i Rzym – tam również znajdziemy ślady uwielbianego dziś i zmysłowego narzędzia do pobudzania męskiej wyobraźni. A, co jeszcze ciekawsze, tę część garderoby w starożytności stosowały zarówno panie, jak i panowie. Dla szczupłej talii rzecz jasna.
Po upadku starożytnych mocarstw, gorset odszedł na kilkaset lat w zapomnienie. Powrócił w XIII wieku. I, wszywany w suknie, stał się integralną częścią kobiecego stroju. W tym czasie też pojawiły się pierwsze fiszbiny.
Za czasów Katarzyny Medycejskiej, francuskiej królowej żyjącej w XVI wieku, która notabene wprowadziła również buty na obcasie w okres nowożytny, damy dworu musiały nosić gorset. Miał on pomagać utrzymać jednakowy, 13-calowy obwód tali (ok. 35 cm!). Gorseciarki tworzyły wówczas gorsety ze wszystkiego: z bawełny, drewna, a nawet metalu.
Wiek XIX to pierwsze metalowe dziurki, dzięki którym można było wiązać gorset. Pamiętacie słynną scenę z „Przeminęło z wiatrem”, gdzie Scarlett, trzymając się łóżka, każe służącej ściskać gorset tak mocno, aż obwód w pasie będzie idealny? Za tę idealność kobiety płaciły zdrowiem. Torturą było założenie gorsetu, jak i jego noszenie. Założyć upiększający pancerz pomagała damie zwykle jedna lub kilka służących. Żebra ściskane były do granic możliwości, zdarzało się, że pękały. Gorsety zawiązywano tak mocno, że panie, przed wyjściem na salony, mdlały z braku tchu, miewały nudności, zawroty głowy, zdarzały się nawet urazy narządów wewnętrznych! Ale, czegóż się nie robi dla oszałamiająco smukłej talii, uwypuklonych piersi i figury klepsydry, która od zawsze była wyznacznikiem kobiecości idealnej…
Wiek XX zmienił narzędzie tortur w zwykłą, choć niewątpliwie najbardziej zmysłową i działającą na męską wyobraźnię, część damskiej garderoby. W latach 50. sięgnął po niego Christian Dior, a po nim założyły go gwiazdy wielkiego ekranu: Sophia Loren i Gina Lollobrigida. W latach 80., za sprawą Jeana Paula Gautiera, Vivienne Westwood i skandalistki Madonny, dawna sława gorsetów, jako symbolu zmysłowości, wróciła z jeszcze większym rozmachem i tak utrzymuje się do dzisiaj. Tyle, że już bez potrzeby nadwyrężania zdrowia dla pięknego, seksownego wyglądu.