Stomatolog, uwielbiana przez małych pacjentów. Od zawsze chciała mieć własną praktykę i prowadzić ją według swojego pomysłu i wizji. Katarzyna Pachońska uwielbia wyzwania – w życiu zawodowym i prywatnie!
Kim chciała pani zostać w młodości?
Katarzyna Pachońska, współwłaścicielka firmy Pachońscy Klinika Dentystyczna: Odkąd pamiętam, zawsze chciałam zostać lekarzem. W 4 klasie szkoły podstawowej sprecyzowałam swoje plany i postanowiłam, że będę stomatologiem.
Rodzina wspierała ten wybór?
Moi Rodzice nie pochodzą ze środowiska lekarskiego. Kontakt z lekarzami miałam poprzez wujków, z którymi spędzałam sporo czasu, będąc dzieckiem. Ciocia była stomatologiem i również mnie leczyła. To wtedy właśnie miałam możliwość przyglądnięcia się tej profesji od strony praktycznej i spodobało mi się. W moich wyborach zawsze bardzo wspierali mnie Rodzice, co dało mi dużą siłę przebicia w życiu i poczucie własnej wartości.
Czy na studiach w Polsce miała pani okazję poznać fach stomatologa od strony praktycznej?
Przyznam, że to jest trudny temat… Studia przygotowały mnie do zawodu rewelacyjnie pod względem teoretycznym, miałam wspaniałych wykładowców, ludzi, którzy na ówczesne czasy, bardzo chętnie dzielili się swoją wiedzą i doświadczeniem. Praktyczna strona przygotowania do zawodu bardzo kulała, była mocno ograniczona ze wzglądów na cięcia finansowe i niespokojny czas na rynku usług medycznych, ponieważ wtedy właśnie weszły kasy chorych i destabilizacja była wszechobecna, a w samym środku tej zawieruchy my, studenci, którzy zeszliśmy na plan dalszy. Także, kończąc studia, teoretykiem byłam na piątkę.
Co sprawia pani największą satysfakcję w pracy?
Kontakt z ludźmi, serdeczne stosunki z moimi pacjentami, które zostały wypracowane przez parę ładnych lat. Ja kocham ludzi, uwielbiam z nimi obcować. Jeszcze mi się nie zdarzyło przyjąć pacjenta bez rozmowy przed zabiegiem i nie chodzi tutaj o rozmowę czysto techniczną lekarz – pacjent, ale o taką zwyczajną, serdeczną wymianę zdań, bo wtedy wszystkie bariery kruszeją. Niesamowitą frajdę sprawia mi przyjmowanie dzieci i młodzieży. Mam z nimi bardzo dobry kontakt. Usłyszeć od dziecka: „Jesteś kolorowa”, „Lubię Cię, bo myślisz po mojemu”, „Lubię patrzeć w twoje oczy, bo one nie kłamią” – to jest bezcenne i daje ogromnego powera w życiu.
Jakie osobiste cechy pomogły pani osiągnąć sukces w tym zawodzie?
Sądzę, że moja pewność siebie i konsekwencja przyczyniły się do tego. Ja zawsze mam swoje zdanie, swój punkt widzenia, który często odbiega od ogółu, ale jestem mu wierna, bo ufam sobie. Zdarza mi się popełniać błędy, one uczą mnie pokory, bo w życiu najważniejsza jest równowaga. Jestem wesoła, pogodna, zauważyłam, że to przyciąga do mnie ludzi. Zdecydowanie wolę wyolbrzymiać na co dzień małe szczęścia niż problemy. Jest jeszcze jedna cecha, za którą moi pacjenci mnie bardzo szanują – nie spóźniam się, jestem osobą bardzo obowiązkową i punktualną.
Jak to się stało, że założyła pani własną praktykę?
Rozwinięcie własnych skrzydeł daje więcej możliwości rozwoju i samorealizacji. Od zawsze chciałam mieć własną praktykę i prowadzić ją po mojemu, według mojego pomysłu, według mojej wizji. A poza tym zawsze chciałam być dyrygentem własnego czasu, a swój biznes daje takie możliwości.
W jaki sposób budowała pani renomę firmy?
Dla mnie firma to człowiek, to ludzie, dlatego w nazwie mojej praktyki jest nazwisko moje i męża „Stomatologia Pachońscy”. Od samego początku starałam się budować markę firmy w oparciu o to, jakim jestem lekarzem, jakim jestem człowiekiem, razem z moim mężem.
Pamięta pani pierwsze zarobione przez siebie pieniądze?
Oczywiście, zarabiałam te pieniądze cały miesiąc, a wydałam w dwie godziny. Kupiłam zmywarkę, buty… i cieszyłam się, że jeszcze jest pensja męża, bo mieliśmy na rachunki i życie.
Z jakimi poświęceniami wiąże się praca stomatologa?
Wydaje mi się, że wszystko jest kwestią zorganizowania. Jeśli praca jest naszą pasją i sprawia nam frajdę, to o poświęceniu nie można mówić. Czasami chciałabym mieć dla córki trochę więcej czasu, żebyśmy mogły się nagadać tak do woli. Weekendy są „święte” – dla rodziny w pierwszej kolejności i poza kolejnością, bardzo tego przestrzegam. Jeśli podczas weekendu wypadnie mi szkolenie, to zawsze w najbliższych dniach rekompensuję ten czas. Rzadko, ale zdarza się, że mówię do córki: „Nie idź dzisiaj do szkoły, zrobimy sobie babski dzień” i wtedy jest ogień.
Jak radzi sobie pani z trudnymi klientami?
Czasami się zastanawiam, co to znaczy trudny klient/trudny pacjent. Trudny czyli inny, nietuzinkowy, wymagający, dociekliwy, czyli MAM WYZWANIE – bardzo to lubię. Ważna jest przede wszystkim rozmowa, obserwowanie i danie pacjentowi poczucia bezpieczeństwa. To jest dobry grunt do nawiązania relacji, a potem już jest z górki.
Jakie jest pani podejście do pacjenta? Jest pani wobec nich opiekuńcza, stanowcza, fachowa?
Wszystkiego po trosze, to zależy, z jakim pacjentem współpracuję i który z komponentów powinien być dominujący. Zdecydowanie opiekuńczość wiedzie u mnie prym, wiem, że moim pacjentom to bardzo odpowiada.
Zajmuje się pani stomatologią dziecięcą. Jak udaje się pani przekonać małych pacjentów do leczenia?
Mali pacjenci muszą przede wszystkim mi zaufać i temu poświęcam najwięcej czasu i energii. Rodzice często tego nie rozumieją, bo przecież przyszli na wizytę, a tu nie zostało nic zrobione, tylko były pogaduchy z dzieckiem. Nic bardziej mylnego, właśnie te pogaduchy owocują w przyszłości, w sytuacjach nagłych, kiedy muszę dziecku ulżyć w bólu. Taki mały brzdąc z bólem zęba siada na fotelu i mimo, że się bardzo boi, ma do mnie zaufanie i buźkę otwiera bez problemu, bo mi ufa. Niemal z każdym dzieciaczkiem mam wspólny temat, który zapamiętuję, mimo takiej licznej grupy pacjentów, bo nauczyłam się pielęgnować ten wspólny czas. On jest tylko nasz i nikt „nie wchodzi między nas” bez zaproszenia.
Zawody medyczne – niezależnie od specjalizacji – to nie tylko sukcesy, ale i pomyłki. Czy ma pani własny sposób na zminimalizowanie błędów?
Mój zawód wymaga ode mnie stałego dokształcania się, dzięki temu minimalizuję występowanie błędów medycznych. Czasami zdarza mi się, że czegoś po prostu nie wiem i wtedy nie koloryzuję pacjentowi, nie pracuję „na czuja”, a może się uda. Mówię wprost: muszę doczytać, muszę pomyśleć, rzadko, ale zdarza się, że powiem: „Proszę mi wybaczyć, ale nie poradzę sobie z tym”. Ważne jest, by nie uważać siebie za boga nieomylnego i znać swoje ograniczenia.
Czy zawód stomatologa wymaga stałego kształcenia się? Czy to dziedzina, w której wciąż wiele się zmienia?
Stomatologia rozwija się bardzo szybko… Trzeba być cały czas na bieżąco z nowinkami, bo jak się człowiek nie rozwija, to się cofa.
Co zrobić, żeby przestać obawiać się wizyty u dentysty?
Zawsze powtarzam: nie krytykuj czegoś, czego nie rozumiesz i nie bój się czegoś, czego nie spróbowałeś. To się świetnie odnosi do pacjentów. Starsi pacjenci często obciążeni są złymi doświadczeniami w kwestii leczenia stomatologicznego i ja wtedy proszę – zaufaj mi. Nigdy nie okłamałam pacjenta, zawsze staram się powiedzieć, co może czuć podczas danego zabiegu. Należy pamiętać, że znieczulenie nie załatwia wszystkiego, 40 proc. bólu siedzi w głowie. A co do małych pacjentów, którzy zaczynają odwiedzać gabinet stomatologiczny, to dwie wskazówki dla rodziców: nigdy nie przychodzi się do dentysty z dzieckiem pierwszy raz, kiedy dziecko jest cierpiące i obolałe oraz nigdy nie należy przelewać swoich niepokojów i lęków na dzieci.
Jakie błędy popełniamy najczęściej w zakresie dbania o zęby?
Niestety, z higieną jamy ustnej jesteśmy na bakier. Za rzadko myjemy zęby, nie przykładamy się do tej czynności, traktując ją jako banalną. Niezdrowo się odżywiamy, jemy mnóstwo przetworzonego jedzenia, tłumacząc się brakiem czasu zaprzestajemy sami przyrządzać posiłków w domku, które możemy przecież zabrać do pracy czy do szkoły. Jedzenie chemicznie przetworzone raz, że jest niezdrowe, a dwa – bardzo obkleja zęby, co sprzyja próchnicy. W dalszym ciągu patrzymy na ludzi w restauracji, którzy po posiłku myją w łazience zęby, jak na wariatów. Zapomnieliśmy o pozytywnych walorach picia wody i sięgamy po wysokosłodzone i gazowane napoje, a to jest zabójstwo dla naszego uzębienia, o zdrowiu ogólnym nie wspomnę. W zasadzie to jest temat rzeka i zazębia się z tematami dotyczącymi naszego bycia i życia, z tematami naszego zdrowia ogólnie pojętego i zdrowia psychicznego.
Jakie są pani zawodowe plany na najbliższe lata?
Ogólnie pojęty rozwój. Mamy w planach powiększenie naszej praktyki o nowe stanowisko dentystyczne oraz o gabinet ogólnomedyczny, gdzie będzie przyjmował specjalista dietetyk i logopeda. Mam nieśmiałe plany założenia fundacji, która będzie wspomagała rodziny wielodzietne w kwestii leczenia stomatologicznego i która będzie promowała szeroko pojętą profilaktykę stomatologiczną.
Gdyby nie pracowała pani w gabinecie dentystycznym…
I tu wachlarz możliwości jest duży… Mogłabym pisać przewodniki turystyczne lub książkę z przepisami kulinarnymi dla „matki polki galopki”, mogłabym być seksuologiem, mogłabym być dietetykiem i promować zdrowy styl życia, mogłabym być restauratorką.
Trzy składniki sukcesu…
Marzenia, wiara w siebie i dyscyplina.
W jaki sposób udaje się pani godzić życie zawodowe z prywatnym?
Rodzina jest ważna, praca jest ważna i ja jestem ważna. Staram się tak zorganizować czas, żeby nic nie odbywało się kosztem czegoś. Nie jest to łatwe, ale możliwe do zrobienia, wymaga ode mnie ogromnej samodyscypliny. Realizacja własnych pasji daje mi siłę do działania na polu rodzinnym i zawodowym. Chińskie powiedzenie mówi: jeśli nie potrafisz znaleźć na coś czasu, to wymyśl sobie nowe zajęcie, a wtedy będziesz miała czas na wszystko. Tak też zrobiłam i podjęłam naukę hiszpańskiego. Jestem szczęśliwa i zorganizowana po zęby.
Gdyby miała pani milion dolarów…
Żyłabym tak, jak teraz, tylko bez zbędnych napięć i ze swobodniejszym planowaniem na przyszłość.
Szalone marzenie do spełnienia…
Zrobić sobie rok przerwy od pracy zawodowej i zwiedzić Amerykę Południową, Australię i Nową Zelandię.
Pasja, która jest dla pani ważna?
Zdrowy tryb życia ogólnie pojęty, aktywne spędzanie czasu wolnego, zdrowa kuchnia i pozytywne myślenie.
Czy rozwój, również w innych dziedzinach niż stomatologia, jest dla pani ważny?
Uwielbiam szeroko pojęty rozwój osobisty, nie samą pracą człowiek żyje. Wstaję codziennie o godz. 4.30, po to żeby o 5.30 być już na treningu – sześć razy w tygodniu. Chodzę na siłownię, żeby rzeźbić swój charakter i ciało. Przy okazji, 2-3 razy w tygodniu jestem na basenie. Ludzie często się mnie pytają, dlaczego tak wcześnie wstaję, a ja odpowiadam: „Bo to lubię, to jest tylko mój czas, moja cisza, mój reset umysłu i konfesjonał jednocześnie, a przede wszystkim niesamowity energizer. Kocham aktywne weekendy z moim mężem i córką, często wyjeżdżamy w góry, żeby pochodzić, wspólnie pobyć ze sobą, wspólnie pomilczeć. Jeżdżę dużo na rowerze, tutaj nie potrzebuję kompana, lubię sama pokręcić temat, bo moja jazda z rekreacją raczej nie ma zbyt wiele wspólnego. Muszę mieć dobre tempo i odpowiedni dystans do pokonania. Jestem z natury zadaniowcem i półśrodków nie uznaję.
W jaki sposób się pani relaksuje?
Relaksuję się albo na treningu albo w kuchni. Interesuję się dietetyką i zdrową kuchnią. Mam bzika na punkcie diety zbilansowanej i jak najmniej przetworzonej. Lubię eksperymentować w kuchni, ale ze względu na ograniczony czas, moje posiłki muszą być zdrowe i szybkie w przygotowaniu. Wiele czerpię od ludzi, którzy zajmują się zdrowym trybem życia na co dzień, bardzo mnie inspirują.
Co daje pani posiadanie hobby? Czy jest to odskocznia od pracy, sposób na relaks czy możliwość przeżycia fascynującej przygody?
Pasja, hobby nas rozwijają i pozwalają szerzej spojrzeć na życie. Dzięki nim, mamy kawałek świata tylko dla siebie. Moje pasje pozwalają mi się zresetować i wyciszyć, ładują mi moje akumulatorki i dzięki nim mogę się zdrowo zdystansować do wielu spraw. Praca z ludźmi jest piękna, ale energochłonna i potrzebuję takiej odskoczni, która przenosi mnie w inny wymiar życia.
Czy my, kobiety, radzimy sobie w świecie biznesu równie dobrze jak mężczyźni?
Oczywiście, że tak. Jesteśmy zorganizowane, poukładane i bardzo obowiązkowe. Nasza kreatywność często zaskakuje mężczyzn bardzo pozytywnie. My, kobiety, mamy trzecie oko, które nazywa się intuicją, z której świetnie korzystamy, często nie zdając sobie z tego sprawy. Trochę bardziej boimy się dużego ryzyka w porównaniu do mężczyzn, bo to daje czasową destabilizację i poczucie braku bezpieczeństwa, a dla nas, kobiet, bezpieczeństwo jest niezmiernie istotne.
Co by pani doradziła kobietom, które chciałyby założyć własny biznes, ale obawiają się postawić pierwszy krok?
„Wszystko, czego pragniemy jest po drugiej stronie strachu”. Zachęcam, żeby inwestować w siebie, bo to przynosi piękne efekty. Strach przed nieznanym należy odłożyć, zapomnieć o nim i po prostu działać. Jeśli ma się pomysł i wierzy w swoje możliwości, nie może się nie udać.
Z czego jest pani szczególnie dumna, jeśli chodzi o karierę zawodową?
Z moich naprawdę serdecznych kontaktów z pacjentami.
Czy dwóch stomatologów pod jednym dachem to nie za dużo, czy wręcz przeciwnie – dzięki wspólnej ścieżce zawodowej może się pani z mężem wzajemnie wspierać i inspirować?
Cieszy mnie to, że oboje z mężem jesteśmy stomatologami, bo zrozumienie przychodzi nam często bez słów. Wspieramy się i życiowo i zawodowo. Mąż jest wspaniałym specjalistą i często mnie motywuje, w ogóle jest bardzo kreatywnym i otwartym człowiekiem. Rodzina stanowi moją bazę życiową i daje mi poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Dla mnie miłość to wolność, a wolność to szczęście z tego, co się robi.
Uczesanie “Studio fryzur Bartosz Wolak”
Facebook
RSS