Katarzyna Janiczek – jestem kosmetologiem, moją pasją jest kosmetyka komplementarna. Od ponad 20 lat prowadzę szkolenia w całej Europie. Przekazuję swoją wiedzę wszystkim, którzy chcą poznać działanie kosmetyków oraz suplementów. Uczę właściwej pielęgnacji skóry. Szkolę grupy managerskie Forever Living Products z całego świata, kosmetologów i lekarzy, prowadzę specjalistyczne doradztwo dla klinik medycyny estetycznej oraz gabinetów kosmetycznych. Jednak największą radość i samorealizację zapewnia mi rozmowa i pomoc indywidualnej osobie. Zawsze staram się dobrać i polecić pielęgnację lub suplementację w zależności od potrzeb skóry i całego organizmu, w oparciu o 20 lat doświadczenia pracy z produktami Forever.
Pamiętając o tym, że skóra jest ekranem naszego ciała, zachęcam do komplementarnej pielęgnacji. Stworzyłam doskonałe narzędzia pomagające prawidłowo zadbać o swoją skórę. „Katalog Zabiegów” i „ABC dobrej pielęgnacji” zostały przetłumaczone na kilka języków i cieszą się ogromnym powodzeniem pośród użytkowników. Proste i sprawdzone wskazówki pomagają kobietom na całym świecie, każdego dnia dbać o swoją skórę w myśl zasady „Beauty Aging”. Sprawdzone od 40 lat produkty Forever Living Products są doskonałym narzędziem, aby osiągnąć świetne samopoczucie i zadbać o wygląd skóry, niezależnie od wieku.
Aby sprostać wymaganiom współczesnej kobiety, która poszukuje naturalnych składników w pielęgnacji i w makijażu, stworzyłam linię makijażową ALOE LOLA. W krótkim czasie podbiła ona serca wielu kobiet na całym świecie, ze względu na ogromną zawartość aloe vera w każdym produkcie.
Jak godzi Pani pracę z życiem prywatnym?
Bardzo dobrze to godzę (śmiech). Ponieważ teraz pracuje głównie online to jest to obojętne czy pracuję z Polski czy z innego miejsca na świecie. Wtedy, gdy trzeba było wyjeżdżać to również udawało mi się wszystko pogodzić. Ja jestem mistrzynią logistyki i to jest jedna z moich cech, która bardzo się przydaje. Bez problemu jestem w stanie poukładać wiele spotkań i obowiązków. Wrzesień i październik 2020 r., gdy można jeszcze było przemieszczać się, ja miałam zaplanowane w Polsce szkolenia na cztery-pięć dni.
I tu trzeba być mistrzem logistyki, inaczej można się pogubić. Trzeba zgrać ze sobą hotel, podróż, miejsce szkolenia, pamiętanie o wszystkich rzeczach, potrzebnych do przeprowadzenia szkolenia i oczywiście o rzeczach osobistych. Mądrej logistyki i pakowania się nauczyło mnie pielgrzymowanie do Częstochowy z Krakowa, na piechotę. Wykorzystanie każdego milimetra w plecaku nauczyłam się właśnie tam. Kiedy moja córka dorosła i podjęła decyzję, że również będzie mi towarzyszyła w pielgrzymkach, na nią też to wpłynęło pozytywnie. Po każdej pielgrzymce widziałam, że wraca odmienione dziecko, bardziej samodzielne. Pielgrzymowanie nauczyło nas bardzo dużej zaradności.
Mimo, że wydaje się to ciężkim przedsięwzięciem, to dla mnie był czas wakacji dla umysłu i duszy. Bez telefonu i komputera. Na pewno nie są to wakacje dla ciała (śmiech). To mój sposób na przewietrzenie myśli, mimo że wymagał dużo samodyscypliny. To ona pomaga mi układać wszystkie sprawy każdego dnia. Wszystko jest do pogodzenia, jest to kwestia tylko i wyłącznie dobrej organizacji.
Za co Pani lubi siebie?
To są trudne pytania, bo wymagają rzetelnej samooceny, ale poprosiłam o pomoc w odpowiedziach moją córkę (śmiech). Ona była takim elementem samouświadamiającym, za co ja lubię siebie. Na pewno za tę dobrą samoorganizację. Taką kolejną moją cechą jest również to – co bywa, że prowadzi do samozagłady – że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. To może być destrukcyjne, jeśli ktoś nie ma w sobie takiego elementu jak umiejętność odpuszczania. Koło wielu rzeczy potrafię przejść obok, ponieważ właśnie umiem odpuścić. Nie wszystko zawsze mi się udaje, ale kiedy coś nie ułoży się tak, jakbym chciała, ja się nie denerwuję i nie złoszczę, bo nie mam na to wpływu. Odpuszczam.
Mam też dużą dozę tolerancji i ciężko mnie wyprowadzić z równowagi. Natomiast bywa, że jak każda kobieta, mam swoje słabsze momenty z uwagi na hormony czy zmęczenie organizmu fizyczne lub obciążenie psychiczne. Nie jestem doskonała, nawet nie staram się być doskonała (śmiech). Jestem sobą. Ale uważam także, że nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia i kiedy Bóg zamyka drzwi to otwiera okno. Ja zawsze widzę te wyjścia i otwarte okna. Kolejną moją dobrą cechą jest to, że nie boję się życia i nie boję się wychodzić poza moją strefę komfortu.
Myślę, że też z tego wynika mój sukces – właśnie dlatego, że się nie boję wyjść ze strefy komfortu. Mam też bardzo dużą intuicję, dotyczącą ludzi i spraw zawodowych. Możliwe, że wynika to z mojego doświadczenia. Wiele razy słyszałam, że w sytuacjach, w których inni nie widzą wyjścia, ja je wskazuje niemal palcem (śmiech). To mi przychodzi bardzo łatwo i szybko. To samo dotyczy szkoleń, które prowadzę czy to w języku polskim czy obcym. Wypowiadam zdania, które mój mózg ułożył kilkanaście sekund wcześniej. Czasami jak automat. Mam wrażenie, że się przełączyłam wtedy na tryb „autopilota”. Trudno to opisać słowami, ale osoby, które prowadzą szkolenia, wiedzą o czym mówię.
Bywa niestety, że zapominam wtedy o prawidłowym oddychaniu, ponieważ tak jestem skupiona na przekazywaniu wiedzy. Bywało, że miałam aż zawroty głowy z niedotlenienia. Moje myśli są wtedy jak takie ściśnięte wagoniki kolejowe, które czekają na wyjazd. Moja córka mówi czasami o mnie, że jestem tak twórcza, że nie nadąża za moimi kolejnymi pomysłami. I prosi, żebyśmy najpierw skończyły to, co dopiero zaczęłyśmy (śmiech) a potem zabierały się za kolejny projekt.
Lubię siebie też za to, że potrafię się zatrzymać i doceniać pozornie drobne rzeczy. Jak ja to mówię – nigdy nie może mi zabraknąć czasu, aby sie zatrzymać i powąchać kwiaty. Potrafię też docenić szum fal i codzienny zachód słońca czy poczuć zapach perfum mojej ukochanej córki czy sierści mojego kota. To są codzienne, drobne rzeczy, które bardzo doceniam.
Z czego w sobie samej jest Pani najbardziej dumna?
Częściowo już chyba odpowiedziałam na to pytanie wcześniej. Może też z tego, że pomimo dużej ilości pracy i czasu spędzonego poza domem, wychowałam wspaniałą córkę. To jest moja największa duma. Jest cudowną, wspaniałą, mądrą i odpowiedzialną kobietą.
Jakiś czas temu moja przyjaciółka przysłała mi krótki filmik wideo, w którym to dojrzałe kobiety pytano o to, co by zrobiły, gdyby miały na powrót 20 i 30 lat? Odpowiedziały niemal jednogłośnie, że wtedy by BYŁY. Były dla siebie, dla dzieci czy dla swoich bliskich. Jedna z nich powiedziała, że więcej by się przytulała do swoich dzieci, póki jej na to pozwalają. Często przytulam moją córkę i uwielbiam te chwile. Na tyle, na ile pozwalają obowiązki zawodowe, staram się właśnie BYĆ, celebrować różne zwyczaje, jeść wspólne posiłki, cieszyć się prostymi rzeczami.
Co chciałaby Pani w sobie zmienić lub poprawić?
Chciałabym mieć w sobie więcej samozaparcia, by wrócić do treningów i aktywności fizycznej. Wcześniej regularnie ćwiczyłam na siłowni. W tej chwili po prostu nie mam na to czasu. Gdyby ktoś wymyślił mechanizm, który wydłuża dobę do 28 godzin to byłoby cudownie. Nie umiem prosić o pomoc, jestem tak zwaną Zosią Samosią. Ale uczę się tego, że nie zawsze muszę być na 100% gotowa, aby sprostać każdemu wyzwaniu.
Na szczęście, jestem na takim etapie mojego życia, że nie mogę narzekać i cały mój bilans życiowy jest na plusie. Nie brakuje mi aż tak dalekich wojaży, bo już się napodróżowałam. Nie chcę niczego zmieniać.
Kto jest dla Pani największym autorytetem i wsparciem?
Z całego wywiadu widać, jak silna więź łączy mnie z moją córką, aż samą mnie to zaskoczyło (śmiech). Ale nie powiem nic zaskakującego, jeśli stwierdzę, że to właśnie Oliwia jest dla mnie ogromnym wsparciem. Znakomicie odnajduje się w świecie social mediów. Wiele spraw z nią konsultuję – czy powinnam postąpić w ten sposób czy może totalnie inaczej, czy to się spodoba, czy jest coś na topie etc.
Mam sprawdzone i bardzo wąskie grono przyjaciół. Są to osoby w różnym wieku. Wśród nich jest przyjaciółka starsza ode mnie o 20 lat, a także moja serdeczna przyjaciółka ze studiów. To właśnie one są dla mnie ogromnym wsparciem. Nie mam jednego, konkretnego autorytetu, który by mnie prowadził i był wzorem. Zawsze staram się przeglądać w oczach najbliższych, mojego partnera, córki, rodziców i przyjaciół. Ich opinie i wsparcie są dla mnie inspiracją.
Gdyby miała Pani określić siebie samą trzema przymiotnikami, które najlepiej Panią opisują, jakich słów by Pani użyła i dlaczego?
Na pewno kreatywna. Tego nie brakowało mi nigdy.
Oryginalna.
I profesjonalna.
Jedna z moich cech, która potrafi doprowadzić do samozagłady jest profesjonalizm (śmiech). Jeśli coś robię, to ma być zrobione od A do Z.
Jeśli prowadzę szkolenie na drugim końcu Europy to wolę zawieźć wszystko sama, dopilnować i przygotować. To właśnie jest to moje „samosiowanie”. Wtedy jestem pewna, że wszystko będzie jak należy. To z jednej strony dobra cecha, a z drugiej może doprowadzić do trudnych sytuacji, jeśli nie zacznie się delegować zadań. To jest błąd, który popełniają często młode mamy w stosunku do dzieci i do swoich partnerów. Czasem, w odpowiednim momencie, trzeba odpuścić, dla własnego świętego spokoju.
Po więcej informacji o działalności naszej Bohaterki zapraszamy tutaj:
https://www.facebook.com/akademiaforever.flpp/
Autorem zdjęć jest Maja Kupidura Photo
Materiał powstał w ramach raportu BIZNES SIĘ NIE PODDAJE!