Prokurator nie zdołał znaleźć nawet połowy ofiar, do których ona dotarła. Prokurator nie zdołał – lub nie chciał – oddać milionera wymiarowi sprawiedliwości, więc ona postanowiła ją wymierzyć. Nad tematem pracowała dwa lata, aż wreszcie udało się – sprawca siedzi w więzieniu.
– Mieliśmy pomoc w postaci fantastycznego dziennikarstwa śledczego – powiedział na początku lipca prokurator dla Południowego Dystryktu NY, Geoffrey Berman. W ten sposób jasno odniósł się do jej pracy w chwili, gdy ogłaszał aresztowanie multimilionera Jeffreya Epsteina. Postawiono mu zarzuty federalne związane z handlem ludźmi w celach seksualnych. Epstein miał – poprzez usłużnych podwładnych – nagabywać młode dziewczęta z całego świata w celach seksualnych. Najmłodsze mogły mieć 13-14 lat. Julie Brown postanowiła nie odpuścić tego tematu i dzięki temu przyczyniła się do zatrzymania przestępcy.
Skontaktowaliśmy się z dziennikarką poczytnego „Miami Herald” w sprawie opisania jej pracy. – Chciałabym wykorzystać to, by dotrzeć do młodych Polek i dziewcząt z innych krajów, które mogły paść ofiarami Epsteina i/lub innych. Jeśli uda się wam to zrobić, będę bardzo wdzięczna – mówi dla Sukces Jest Kobietą Amerykanka, na którą spadła lawina nagród po cyklu reportaży o Epsteinie.
Na pokładzie Lolita Express
Tak, Polki również mogły paść ofiarą, bowiem Epstein stworzył prawdziwą piramidę seksualną, w której ofiar mogło być kilkaset. Na liście nazwisk posiadanych przez Brown są kobiety głównie z USA, ale też Europy Zachodniej, Ameryki Łacińskiej czy krajów byłego Związku Radzieckiego. Schemat był prosty: nagabywacze oferowali wynagrodzenie za drobne usługi, np. wykonanie masażu. Czasami zapraszali nawet pod pozorem oferowania dziewczętom usług rozrywkowych.
Kończyło się na spotkaniu z Epsteinem, czasami w towarzystwie innych mężczyzn, lub z samymi jego znajomymi. Podobno Epstein był w stanie załatwić każdy typ dziewczyny na każdy rodzaj imprezy – byle w prywatnym gronie. Julie Brown nie zdecydowała się opisać wszystkich szczegółów spotkań, bowiem nie chodzi o epatowanie obrazem – to mogłoby stygmatyzować ofiary zamiast sprawcę.
O zamiłowaniu Epsteina do młódek wiedziała na przełomie XX i XXI wieku niemal cała Ameryka. Donald Trump w jednym z wywiadów powiedział o nim nawet w tych słowach: „Znam Jeffreya od 15 lat. Wspaniały gość. Bycie w jego otoczeniu to świetna zabawa. Mówi się nawet, że lubi piękne kobiety tak bardzo jak ja, a wiele z nich jest po tej młodszej stronie”.
Dziś, gdy Epstein siedzi za kratami, Trump zapewnia, że od lat z nim nie rozmawiał, a w ogóle to nie znali się zbyt dobrze. Tyle że obecny prezydent USA wielokrotnie korzystał z prywatnego odrzutowca Epsteina, nazywanego prześmiewczo „Lolita Express”. Tak, w samolocie też miały się pojawiać młode dziewczyny. Pojawiali się zresztą niemal wszyscy, w tym były prezydent Bill Clinton i inni prominentni politycy, działacze, ludzie showbiznesu.
O Trumpie i Epsteinie Julie mówi: – Oni mieli relację przyjacielską. Chodzili na wspólne kolacje do swoich domów, Trump latał jego samolotem, choć nie tak często jak inni, bo miał też swój. Ale na pewno byli blisko ze sobą, przynajmniej towarzysko. Jest jeszcze jedno ciekawe podobieństw. Trump miał agencję modelek, Epstein miał udziały w tego typu agencji. […] I mówił, że chce założyć własną agencję, na kształt tej Trumpa. Nie wiem, co to dokładnie oznacza, ale na pewno powinno to kogoś zainteresować.
Już w tej chwili zapraszamy do przeczytania w oryginale cyklu trzech reportaży „Perwersja sprawiedliwości”, spisanych przez Julie Brown i Emily Michot:
Oni nie dotarli, Julie się udało
Policja w Palm Beach zajęła się zarzutami na poważnie. Odpowiedzialny za sprawę detektyw Joe Recarey był zdziwiony, jak błyskawicznie odnajdywał kolejne ofiary. Po 7 miesiącach śledztwa miał zeznania już od 21 z nich, a w chwili stawiania zarzutów dotarł do 35 i miał umówiony jeszcze tuzin spotkań. Wszystkie były nieletnie!
– Rozmowa z ofiarami była chyba najtrudniejsza. Te młode… dziś już kobiety, czuły się zdradzone. Wykorzystane przez Epsteina, zastraszane przez jego prawników i prywatnych detektywów, którzy je nachodzili. Ale też przez prokuratorów, którzy mieli wsadzić go za kratki, a w pewnym stopniu też je zdradzili. Więc nie były gotowe rozmawiać o tym z kimkolwiek. Dla niektórych to było dawno temu, więc poszły naprzód w swoim życiu, niektóre nigdy nie mówiły nawet rodzinie o tym, co je spotkało. Więc to było duże wyzwanie.
O pracy policji Julie Brown mówi bardzo ciepło, z szacunkiem. A wie, co mówi, bowiem w swoim dziennikarskim śledztwie przeczytała dosłownie tysiące stron policyjnych raportów i dokumentów sądowych. Ani policji, ani prokuraturze, ani FBI nie udało się jednak dotrzeć do więcej niż 40 ofiar. Julie znalazła ich ponad 80 i to zdecydowanie nie koniec – kolejne poznawane młode kobiety kierują ją na trop innych, a już teraz padają informacje o setkach potencjalnych ofiar.
– Zaczęłam pracę nad tym zanim jeszcze pojawił się ruch #MeToo, ale wydaje mi się, że na nim bardzo skorzystałam. Na pewno jesteśmy w naszej kulturze w okresie, w którym baczniej przyglądamy się takim sprawom. To raz. A dwa, w tym przypadku mamy do czynienia z ofiarami podatnymi na wykorzystanie, w wieku 13-15 lat, które nie mają środków i które nie mogły same walczyć o sprawiedliwość – mówiła Brown w rozmowie z MSNBC.
Dziwna definicja kary
Epstein odbył już karę za przestępstwa z początku XXI wieku. Tyle że trudno to nazwać karą. Prokurator, Alex Acosta, poszedł z nim na ugodę, która zakrawa o kpinę. Epstein otrzymał karę 18 miesięcy więzienia, odsiedział 13. Ale i to trudno nazwać odsiadką, bowiem skierowano go do prywatnego, luksusowego skrzydła lokalnego więzienia. Dostał też przepustkę, by móc wykonywać obowiązki zawodowe w dni robocze. Na wolności spędzał więc 8-16 godzin dziennie przez 5-6 dni w każdym kolejnym tygodniu. W więzieniu miał więc jedynie sypialnię.
Najbardziej bulwersujący okazał się jednak inny fakt, który upubliczniła Julie Brown: prokurator pracował nad ugodą w tajemnicy przed ofiarami, choć prawo nakazuje poinformować je już w chwili, gdy pojawia się zamiar podjęcia ugody. Co więcej, Alex Acosta miał straszyć ofiary, stawiając im zarzuty prostytucji (choć prawo USA zabrania traktowania nieletnich dziewcząt jako sprawczyń w takiej sytuacji, jako dzieci są one traktowane jako ofiary dorosłych). Za takie zarzuty groziłaby im kara potencjalnie gorsza od tej, na jaką przystał Epstein.
I coś jeszcze, multimilioner w ramach ugody otrzymał immunitet dla swoich współsprawców. A więc ani nagabywacze, ani mężczyźni, dla których „załatwiał dziewczyny”, mieli nie być ścigani. I nie byli, aż do czasu, gdy w lipcu tego roku wznowiono śledztwo.
Taka praca popłaca
Trwające ponad 2 lata śledztwo dziennikarskie Julie K. Brown okazało się wyjątkowo owocne. Zebrany materiał mógłby z powodzeniem zapełnić całą jej sypialnię w domu, gdyby wszystko wydrukować. Liczy się jednak również styl, w jakim dziennikarka spisała całość. Udało się podzielić zebraną górę dowodów na trzy reportaże o prostym języku, przez które przebrnie nawet mało obyty prawnie czytelnik gazety codziennej. Dzięki temu oddźwięk społeczny i polityczny jest tak wielki.
Właśnie dzięki wznowionemu śledztwu wspomniany już Alex Acosta stracił w lipcu pracę w administracji Donalda Trumpa, skompromitowany opisanymi przez Brown zaniechaniami na korzyść bogatego sprawcy. Gdy zwołał konferencję prasową, by próbować się oczyścić, Julie Brown na antenie jednej z największych telewizji wytknęła mu, że znów mówi nieprawdę. Musiał odejść.
Zdjęcia: Miami Herald
Facebook
RSS