Bez jazdy na rowerze nie wyobraża sobie życia, ma na swoim koncie mnóstwo nagród i całym sercem kocha swoją pracę. Jolanda Neff udowadnia, że można łączyć ze sobą pracę, pasję, studia i wiele innych zajęć, a także wychodzić z tych zmagań z sukcesami. Jest częścią KROSS Racing Team, ale przede wszystkim młodą i bardzo ambitną zawodniczką, która wie, czym jest duch walki.
Kiedy zorientowała się Pani, że kolarstwo jest Pani życiową pasją i sposobem na życie? Od czego właściwie rozpoczęła się Pani kariera?
Jolanda Neff: Zawsze uwielbiałam spędzać czas na łonie przyrody razem ze swoją rodziną. Dorastałam blisko terenów górzystych i często w tym gronie przeżywaliśmy tam różne przygody. Pasja do kolarstwa odezwała się we mnie jako coś naturalnego dzięki mojemu tacie, który kiedyś był właśnie profesjonalnym kolarzem. Przede wszystkim zawsze czerpałam mnóstwo przyjemności z jazdy na rowerze i nigdy moim celem nie było wiązanie swojej kariery z tym sportem. Kiedy wygrałam mistrzostwa świata w kategorii wiekowej poniżej 23 lat, dostałam profesjonalną ofertę sportową. Nie wahałam się długo i tak rozpoczęła się moja kariera.
Przygotowania do zawodów to nie tylko sama jazda na rowerze, ale i inne ćwiczenia. Jak wyglądają Pani treningi?
Istotna część mojego treningu koncentruje się na stabilizacji pleców i kręgosłupa. Pracuję bardzo intensywnie nad mięśniami brzucha, dna miednicy i szczególnie mocno nad mięśniami głębokimi, które są kluczowe dla stabilnej pozycji na rowerze. Ponieważ tylko gdy kolarz siedzi spokojnie na rowerze i nie wychyla się bezustannie całym ciałem na boki, jest w stanie naciskać z odpowiednią siłą nóg na pedały. To są warunki do optymalnej jazdy. Wykonuję też kilka konkretnych ćwiczeń nóg, ale najważniejszym elementem jest trening typu core.
Zastanawiam się, czy osobie takiej jak Pani, która już od najmłodszych lat jest związana z kolarstwem i kocha to co robi, zdarzają się gorsze dni lub chwile zwątpienia, a może nawet niechęci do kolejnych treningów czy zmagań?
Kocham jeździć na moim rowerze i na szczęście nigdy nie miałam chwil zwątpienia. Jeśli ktoś kiedyś próbował właściwej jazdy typu downhill na rowerze górskim, z mnóstwem korzeni i kamieniami na trasie, zna doskonale tę ekscytację towarzyszącą podjeżdżaniu na hałdy z wysoką prędkością, przeskakiwaniu przez przeszkody i przeżywaniu wyjątkowego poczucia wolności. Ale na przykład w tej chwili mam kontuzjowane ramię i nie mogę trzymać właściwie gripów rowerowych, dlatego nie powinnam wyjeżdżać w trudny teren. Strasznie mi tego brakuje, bo to smutne musieć zjeżdżać po prostych, mało wymagających trasach. Wracam z treningu czy wycieczki rowerowej bez szerokiego uśmiechu na twarzy tylko wtedy, gdy mam jakiś uraz i nie mogę dosiadać roweru w takim sposób, w jaki mi odpowiada. W takiej sytuacji trudno rano wsiąść na swoje dwa kółka, bo wiesz, że będzie bolało. I to nie w ten dobry, treningowy sposób. Ból jest częścią kolarstwa, ale gdy jego źródłem jest wysiłek sprawia on niesamowitą radość, bo stanowi część pracy na sobą. Wtedy też można go łatwiej znieść i w efekcie czujesz się wspaniale. Tak więc tak długo jak jestem zdrowa i pełnej formie, kocham swoją pracę.
Od niedawna jest Pani częścią KROSS Racing Team. Jak przyjęła Panią ta drużyna?
Maję Włoszczowską znałam z wcześniejszej kariery zawodowej, tak samo jak swojego rodaka Fabiana Gigera. Jedynym kolarzem w Kross Racing Team którego nie było mi dane wcześniej poznać był Bartłomiej Wawak. Z pozostałymi członkami załogi miałam też wcześniej krótsze, ale niezbyt bliskie kontakty. Cały zespół powitał mnie ciepło i z radością. Bardzo odpowiada mi nasza luźna atmosfera, chętnie spędzam czas z wszystkimi osobami tworzącymi drużynę.
No właśnie, wcześniej znała Pani już Maję Włoszczowską. Czy korzystacie Panie wzajemnie ze swojego doświadczenia i dajecie porady?
Możemy ze sobą swobodnie rozmawiać o wszystkim – otwarcie i szczerze. I jest to dla mnie bezcenne.
Jak wyglądają relacje w takich ekipach? Zawodnicy ze sobą rywalizują czy raczej się wspierają?
Trudno mi się wypowiadać za wszystkich, ale dla mnie taka sportowa rodzina to wspaniałe doświadczenie. Kocham rozmawiać z każdym, nieważne z jakiego kraju pochodzi. Uwielbiam poznawać nowych ludzi i odkrywać nowe miejsca, kultury i języki. Jeśli chodzi o mnie, dzielenie się wrażeniami i doświadczeniami związanymi z kolarstwem górskim z moimi rywalami jest jednym z najbardziej ekscytujących elementów każdego wyścigowego weekendu.
Zawody, treningi, studia, spotkania – czy w takim natłoku zajęć można znaleźć chwilę dla siebie?
Kiedy akurat nie wsiadam na rower, studiuję na Uniwersytecie w Zurychu i udzielam się medialnie lub w związku z kontraktami sponsorskimi. Za istotne uważam znalezienie przestrzeni, w której mogę ciągle spotykać się z przyjaciółmi i korzystać z życia. Czasami bardzo trudno mi znaleźć właśnie takie wolne chwile dla siebie, ale gdy nadchodzi koniec dnia warto zadbać o ten życiowy balans.
Mimo młodego wieku ma Pani na swoim koncie mnóstwo sukcesów, tytułów i medali. A to dopiero początek drogi. Jakie są Pani plany zawodowe?
Chcę mieć dużo radości z jazdy na swoim rowerze każdego dnia, w każdej chwili. Mam nadzieję utrzymać tę fascynacją do końca życia; być szczęśliwa na swoich ukochanych dwóch kółkach. Wszystko jeszcze przede mną.
Co poradziłaby Pani wszystkim młodym ludziom, którzy dopiero chcą spróbować swoich sił w kolarstwie? Od czego powinni oni zacząć?
Zbierz razem swoich przyjaciół, wybierzcie się na rower i bawcie się do upadłego! Wtedy wszystko inne przyjdzie samo. Korzystajcie z życie maksymalnie, zawsze i wszędzie.
Najbardziej marzę o tym, by…
Kochać przez całe życie kolarstwo górskie i być w nim jak najlepsza!
Facebook
RSS