To chyba najlżejsze, co można przeczytać na swój temat podczas dyskusji w Internecie. Od bardziej bezpardonowych uwag po realne groźby użycia przemocy – kobiety w Internecie napotykają czasami na ścianę, jak zwykło się dziś mówić, hejtu.
Internet to najbardziej wolna przestrzeń naszej komunikacji. Pod nazwiskiem lub anonimowo możemy dziś skontaktować się z prawie każdym człowiekiem, z którym w danej chwili skontaktować się chcemy. Gorzej, że ta możliwość często jest wykorzystywana po to, by sprawić innym przykrość. O ile samo słowo „przykrość” nie budzi jeszcze obaw, o tyle groźba popełnienia przestępstwa seksualnego lub zabójstwa może stać się koszmarem.
W tym sensie Internet wciąż pozostaje Dzikim Zachodem. O ile metafora sieci jako Dzikiego Zachodu może być pociągająca w literaturze, filmie albo komiksie, w rzeczywistości ma ona – podobnie jak prawdziwy Dziki Zachód – swoją ciemną stronę, której w szczególnie dotkliwy sposób doświadczają kobiety.
Ofiarą cyberprzemocy może stać się każdy, bez względu na płeć. Badania pokazują jednak, że kobiety są w sieci atakowane częściej i, co istotniejsze, ataki te mają specyficzny, seksistowski charakter. Bardzo często dotyczą wyglądu, płci, życia prywatnego i intymnego.
„Utopijnej wizji internetu jako samoregulującej się i wolnej od ingerencji rządów ziemi niczyjej towarzyszy zatem potężna dawka seksizmu i mizoginii, i choć historia zarówno seksizmu, jak i mizoginii wyprzedza internet, to sieć nadała im nowy wymiar i poszerzyła ich zasięg na nieznaną dotychczas skalę” – czytamy w raporcie „Czyberprzemoc Wobec Kobiet” Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
„Łączenie internetowej agresji ze specyficzną naturą internetu i bagatelizowanie problemu cyberprzemocy wobec kobiet niepokojąco przypomina próby tłumaczenia innych zjawisk znanych z historii, które naruszały prawa i godność kobiet, a mimo to latami były społecznie akceptowane lub niezauważane. Nie zapominajmy, że jeszcze nie tak dawno molestowanie seksualne w miejscu pracy było uznawane za „niewinny flirt”, a przemoc domowa uchodziła za wewnętrzną sprawę rodziny. Dzisiaj zarówno molestowanie seksualne, jak i przemoc domowa uznawane są za formy dyskryminacji i przemocy wobec kobiet ze względu na płeć. Internetowy seksizm, cyberprzemoc i molestowanie seksualne, do którego dochodzi w internecie, wciąż jednak są traktowane jak społeczna norma lub element rzeczywistości, którego nie da się wyeliminować” – czytamy dalej.
Niestety, wirtualna przemoc ma realne konsekwencje. Od uszczypliwości, przez chamskie uwagi, po groźby uczynienia realnej krzywdy – wszystko to nie pozostaje bez wpływu na psychikę. Wywiady prowadzone przy okazji realizacji raportu HFPC potwierdzają, że trzeba naprawdę „grubej skóry” – lub wyrobionej odporności, jeśli taka wersja brzmi lepiej – by przestać przejmować się seksistowskimi uwagami. Jeśli również znacie to zjawisko z autopsji lub chcecie poznać dane i opinie na jego temat, zachęcamy do lektury raportu!