Nie ma lepszego sposobu na to, by w zobaczyć całe piękno i różnorodność szwajcarskich Alp, niż wsiąść do czerwonego wagonu Kolei Retyckich. Druga część relacji z wyprawy przez Alpy
Ekspres Bernina to jedna z tras Rhätische Bahn, czyli Kolei Retyckich, wiodących przez wysokie szczyty alpejskich lodowców aż do położonego po włoskiej stronie miasteczka Tirano. Jest to najwyżej położona w Europie kolejka górska, której trasa wiedzie przez 55 tuneli, 196 mostów i wzniesień, przy czym niektóre z nich mają nachylenie 70 stopni. Przejechanie 122 km odcinka zajmuje aż osiem godzin, ale są to najbardziej emocjonujące godziny, jakie kiedykolwiek przeżyliście w pociągu.
Kosmiczny krajobraz
Najcenniejszym przeżyciem, którego doświadcza turysta podróżujący Bernina Ekspres to ciągle zmieniający się krajobraz i możliwość zobaczenia z bliska całego bogactwa i różnorodności szwajcarskich Alp. Sielskie, zielone doliny i góry jak z reklamy czekolady Milka w połowie trasy zastępuje kamienisto-rudawa dolina kojarząca się z plenerami znanymi z księżyca.
U jej podstawy lśni tafla ogromnego, szmaragdowego jeziora Lago Bianco, a nad wszystkim górują imponujące czterotysięczniki – Piz Bernina i Piz Palu. Patrząc na ich masywne granie zaczynam rozumieć pasję ludzi, którzy podejmują ogromne ryzyko, byle tylko wspiąć się na wierzchołek podobnych do tych gigantów. Woda spływająca ze zbocza przełęczy Bernina po północnej stronie trafia do Dunaju i kończy swój bieg w Morzu Czarnym, a ta płynąca po południowej stronie – w Adriatyku. W 1911 roku rozpoczęto tu budowę niewielkiej tamy, dzięki której powstały dwa sztuczne zbiorniki – Lago Bianco i maleńki Lej Nair. Pomimo surowego krajobrazu to jedno z najpiękniejszych miejsc na całej trasie ekspresu. To także wstęp do punktu kulminacyjnego wycieczki – jesteśmy na krętej drodze do Ospizio Bernina – najwyżej położonej stacji Kolei Retyckich (2 253 m n.p.m.). Kolejka wspina się coraz wolniej i pod coraz większym kątem. Jesteśmy gdzieś na wysokości pomiędzy naszym Giewontem a Rysami. Siedząc w wygodnym wagoniku, spokojnie mijającym kolejne przepaście, trudno uwierzyć, że można wjechać w tak wysokie góry pociągiem bez zębatek, a sceptycy zyskują dowód na to, że Koleje Retyckie to cud techniki. Tym bardziej zasługujący na docenienie, że doskonale zachowana infrastruktura kolejowa ma ponad 100 lat! Nie dziwi fakt, że Koleje Retyckie wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Stacja Alp Grum, z której rozciąga się najwspanialszy widok na panoramę Alp Bernińskich to początek zjazdu w dół ku rozległej dolinie Poschiavo położonej we włoskojęzycznej części Szwajcarii i miasteczku o takiej samej nazwie. Skaliste zbocza zostają za nami, a zastępują je połacie pól uprawnych ulokowanych na licznych wzniesieniach doliny. Rosną tu małe drzewka owocowe, chmiel i winorośl, a bezludny jeszcze przed chwilą krajobraz wypełniają małe domki rolników i ciasna zabudowa miasteczka. Kolejka sunie teraz ulicami niczym tramwaj. Mijamy ogromne jezioro Poschiavo i za kilkanaście minut wjeżdżamy na słynny okrągły wiadukt w Brusio. Pociąg niemal zjada swój ogon, a tory są momentami położone tak blisko domów, że ciekawscy mają szansę podglądnąć, co ich mieszkańcy jedzą na obiad.
Bernina Ekspres zbliża się powoli do włoskiej granicy i punktu docelowego wycieczki – uroczego, pełnego restauracyjek i tętniącego życiem miasteczka Tirano, gdzie pod palmą, w otoczeniu bujnej roślinności i towarzystwie rozgadanych Włochów doskonale smakuje aromatyczna kawa. Pasażerowie mają dwie godziny na zakupy regionalnych produktów i spacer wąskimi, typowo włoskimi uliczkami miasta. Potem, punktualnie co do minuty, Bernina Ekspres odjeżdża z powrotem w kierunku Davos pozwalając jeszcze raz i na spokojnie nacieszyć się bliskością wspaniałych alpejskich szczytów i przełęczy. Jeśli mamy wybór, na co wydać w Szwajcarii pieniądze, to podróż Kolejami Retyckimi jest bez wątpienia jedną z najlepszych inwestycji.
Tekst i zdjęcia: Joanna Jałowiec
Facebook
RSS