Czy zyskujące szybko na popularności tzw. alternatywne systemy dostarczania nikotyny mogą odegrać istotną rolę w prewencji nowotworów i innych chorób? W świecie medycyny trwa gorąca dyskusja na ten temat. I choć najlepszym wyjściem jest oczywiście całkowite niepalenie, w jakiejkolwiek postaci, to jednak coraz więcej ekspertów przyznaje, że są sytuacje, w których wspomniane „alternatywy” mogą być pomocne, służąc jako narzędzie do redukcji szkód.
– Nikotyna podwyższa pewne zdolności psychofizyczne organizmu, np. poprawia tzw. świeżą pamięć, koncentrację i koordynację ruchów, a także pomaga w utrzymaniu prawidłowej masy ciała. Substancja ta ma zatem pewien potencjał zwiększania wydajności człowieka i m.in. dlatego, tak silnie uzależnia. Z drugiej strony jednak wiadomo, że palenie przyczynia się do przedwczesnej śmierci i rozwoju wielu groźnych chorób. W rzeczywistości, papierosy to jedyny legalny produkt na rynku, który z czasem zabija 50 proc. używających go konsumentów – podkreśla prof. Sergiusz Nawrocki, onkolog i radioterapeuta z Katedry Onkologii Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego oraz Katedry Onkologii i Radioterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
W związku z tym, na świecie wdrażanych jest obecnie kilka różnych strategii walki z nikotynizmem. Np. w USA forsowane są równolegle dwa nowe podejścia.
– Jedno z nich zakłada zmniejszanie zawartości nikotyny w papierosach, dzięki czemu mają one stać się mniej uzależniające. Warto wiedzieć, że koncerny tytoniowe do 2010 r. powoli lecz systematycznie zwiększały zawartość nikotyny w produktach, aby dawały one palaczom większą satysfakcję i szybciej wciągały ich w nałóg. Drugie podejście wspiera zastępowanie tradycyjnych papierosów alternatywnymi systemami dostarczania nikotyny (m.in. e-papierosami oraz urządzeniami do podgrzewania tytoniu bez jego spalania). To podejście ma na celu zmniejszenie ryzyka zdrowotnego związanego z paleniem, w związku z mniejszą toksycznością produktów alternatywnych w stosunku do tradycyjnych papierosów – tłumaczy prof. Sergiusz Nawrocki.
Papierosy kontra e-papierosy i podgrzewacze tytoniu
O tym, że takie podejście jest racjonalne świadczą wyniki wielu badań naukowych.
– Po pierwsze, z badań wiadomo, że np. w USA zaledwie 7,4 proc. dorosłych palaczy jest w stanie skutecznie rzucić palenie, choć 68 proc. deklaruje chęć zerwania z nałogiem, a 55 proc. podejmuje konkretne próby rzucenia palenia – kontynuuje prof. Sergiusz Nawrocki.
Kolejnych istotnych argumentów wspierających amerykańską, ale także i zbliżoną do niej, brytyjską politykę walki z nikotynizmem, dostarczają liczne badania porównujące toksyczność tradycyjnych papierosów oraz ich alternatyw.
– Wynika z nich, że w przypadku e-papierosów ekspozycja palacza na toksyny jest w sumie aż o 95 proc. niższa w porównaniu do tradycyjnych papierosów. Jeśli zaś chodzi o urządzenia do podgrzewania tytoniu, to poziom narażenia na toksyny jest o 90 proc. niższy. W ich przypadku nie wdycha się tradycyjnego dymu (bo nie odbywa się spalanie tytoniu), lecz aerozol, powstający podczas podgrzewania tytoniu – wyjaśnia onkolog.
Ponadto, inne badania wykazały, że takie sposoby dostarczania nikotyny jak gumy, plastry, spraye czy tabletki są obecnie dla palaczy bardzo mało atrakcyjne, w porównaniu do najnowszych alternatyw, w postaci e-papierosów czy podgrzewaczy tytoniu, co częściowo tłumaczy niską skuteczność tych pierwszych jako pomoc w rzucaniu palenia.
– Brytyjska Izba Gmin w raporcie dotyczącym e-papierosów zwróciła też uwagę na fakt, że standardowe produkty z tej kategorii (bez żadnych szkodliwych, nielegalnych dodatków) stanowią zerowe lub minimalne zagrożenie dla biernych palaczy. To jeden z powodów, dla których palacze w Wielkiej Brytanii namawiani są przez rząd do przestawiania się w ramach ograniczania szkód zdrowotnych związanych z nikotynizmem właśnie na e-papierosy – dodaje prof. Sergiusz Nawrocki.
Według niego, w świetle powyższych argumentów, racjonalne wydaje się podejście, w którym osobom nie potrafiącym całkowicie rzucić palenia, proponuje się mniej toksyczne alternatywy, które pomagają im uzyskać istotną „redukcję szkód” i stanowią w praktyce „mniejsze zło”.
– Oczywiście trzeba w tej kwestii bardzo uważać na słowa. Amerykańska agencja FDA zgodziła się na używanie w marketingu urządzeń do podgrzewania tytoniu jedynie hasła „reduced exposure”, co oznacza tylko tyle i aż tyle, że redukują one (w pewnym stopniu) ekspozycję na substancje toksyczne. FDA nie zgodziła się na inne, bardziej ogólne stwierdzenia marketingowe, np. o tym, że takie urządzenia zmniejszają ryzyko zdrowotne związane z paleniem albo, że stanowią „zdrowszą alternatywę” wobec tradycyjnych papierosów – informuje prof. Sergiusz Nawrocki.
Onkolog jednocześnie podkreśla, że w pierwszej kolejności palacze zawsze powinni być zachęcani do całkowitego zaprzestania jakiegokolwiek palenia.
– W każdej postaci jest ono bowiem szkodliwe. Alternatywne sposoby dostarczania nikotyny mogą być pomocne w redukcji szkód związanych z używaniem wyrobów tytoniowych, ale tylko wtedy, gdy zaoferujemy je nałogowym palaczom, którzy nie potrafili rzucić nałogu. Wtedy to może być racjonalna opcja – zaznacza specjalista.
Alternatywy dla tradycyjnego „dymka”: wątpliwości i znaki zapytania
O tym, że używanie e-papierosów, jak również podgrzewaczy tytoniu, wiąże się z wieloma istotnymi zagrożeniami dla zdrowia i życia wielokrotnie już pisaliśmy na łamach Serwisu Zdrowie. Można o nich przeczytać np. TUTAJ. W tej kwestii nauka również cały czas dostarcza nowych, frapujących informacji i wniosków.
– Należy pamiętać, że istnieje szereg ryzyk związanych z tymi produktami. Np. nieznane są odległe skutki ich stosowania, jako że na rynku są dopiero kilka lat. Nie znane jest również związane z nimi tzw. ryzyko inicjacji, czyli przejścia na tradycyjne produkty tytoniowe u osób, dla których pierwszym doświadczeniem z nikotyną były e-papierosy lub urządzenia do podgrzewania tytoniu. Słabo zbadana jest też atrakcyjność i dostępność tego rodzaju produktów dla młodzieży – wylicza prof. Sergiusz Nawrocki.
Specjalista dodaje, że obecnie nie istnieją dowody naukowe na to, że alternatywne wyroby tytoniowe pomagają zerwać z nikotynizmem jako takim, czyli całkowicie zaprzestać palenia w jakiejkolwiek postaci. Na razie istnieją dowody na to, że e-papierosy i podgrzewacze tytoniu mogą stanowić realną pomoc tylko w rzucaniu tradycyjnych papierosów.
O tym, że omawiany temat jest niezwykle złożony i analizując argumenty za i przeciw należy być bardzo ostrożnym świadczy jeszcze jeden ważny fakt. Prof. Sergiusz Nawrocki przyznaje, że duża część badań naukowych, które wykazały korzyści i przewagi alternatywnych systemów dostarczania nikotyny była sponsorowana przez przemysł tytoniowy!
– W kontekście walki z nikotynizmem warto wspomnieć jeszcze, że w niektórych krajach skandynawskich rozważane jest wprowadzenie całkowitego zakazu sprzedaży produktów tytoniowych, czyli objęcie ich totalną prohibicją. Tego rodzaju scenariusze są zbieżne z konserwatywną linią Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która zaleca niepalenie niezależnie od metody dostarczania nikotyny – mówi prof. Sergiusz Nawrocki.
Trudno zatem w tej sprawie na razie o konsensus, zarówno na poziomie nauki, jak i polityki. W tym kontekście dodajmy jeszcze, że stanowisko polskiego Ministerstwa Zdrowia w kwestii walki z nikotynizmem jest obecnie zbieżne z konserwatywnym stanowiskiem WHO.
– Oczywiście, w świecie idealnym powinniśmy dążyć do całkowitego wyeliminowania produktów tytoniowych z rynku, tak aby były zupełnie niedostępne. Natomiast w praktyce jest z tym bardzo ciężko. Jako onkolog, nierzadko spotykam się z pacjentami, którzy mają zdrowie zrujnowane przez papierosy, ale mimo to nie są w stanie rzucić palenia. W takich przypadkach należy się zastanowić czy nie jest jednak mniejszym złem przestawienie się na alternatywne wyroby tytoniowe – mówi prof. Sergiusz Nawrocki.
Specjalista podkreśla jednak, że póki co, żadne naukowe towarzystwo medyczne w Polsce oficjalnie czegoś takiego nie popiera i nie rekomenduje, zwłaszcza, że cały czas przybywa doniesień o różnych konkretnych, negatywnych efektach stosowania „nowoczesnych alternatyw” dla tradycyjnych papierosów.
– Na razie więc, jeśli już nawet ktoś miałby poradzić palaczowi w gabinecie lekarskim spróbowanie e-papierosów lub podgrzewaczy tytoniu, to musiałoby od razu temu towarzyszyć jasne zastrzeżenie: że będzie to robił tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność – podsumowuje prof. Sergiusz Nawrocki.
Wiktor Szczepaniak, zdrowie.pap.pl
Źródło:
Wykład prof. Sergiusza Nawrockiego pt. „Prewencja nowotworów: alternatywne produkty tytoniowe – redukcja szkód czy wilk w owczej skórze?”, wygłoszony w Warszawie podczas X Letniej Akademii Onkologicznej dla Dziennikarzy, zorganizowanej przez Fundację im. dr. Macieja Hilgiera oraz Health Project Management.