Najsłynniejsza polska stylistka włosów, wizjonerka i kreatorka – Jaga Hupało. Od lat upiększa ludzi całego świata talentem swoich rąk, nieustannie się rozwijając oraz szkoląc innych. Dziś poda nam swoją definicję szczęścia oraz bez czego w walizce nie wyjedzie z domu na dłużej.
Pani Jago, Pani osiągnięciami można by obdzielić kilka osób – skąd ta pasja, skąd pomysły i determinacja, by robić to co się kocha?
Jaga Hupało, kreatorka, artystka: Z Kosmosu (śmiech). Ja mówię ogólnie, że jest to bardzo odległa historia. Na pewno z fascynacji pięknem człowieka. Ale też analiza, jak to powstaje i jakie są zasady. Ta historia wspaniale się zbiegła z wybuchem kreatywności w okresie mojego buntu nastoletniego. Ja widziałam inny świat swoimi oczami. Chciałam przeprowadzić tę rewolucję i to mi się powiodło.
Czy były większe chwile zwątpienia zawodowego? Jak sobie Pani z tym poradziła?
Biznes ma swoje różne fale i emocje, tak jak w życiu. Ja wierzę, że moja codzienna praca i oddanie jej jako sprawie i przyjmuję, że może być dobro i zło, porażki i sukcesy – jako pakiet. I co wtedy? Po prostu wydech i wdech, krok do przodu i idę dalej.
Co jako Polacy możemy zaczerpnąć od innych narodów pod kątem rozwoju?
Myślę, że obecne granice i rozwój świata sprzyjają temu, by być wolnym i czerpać z mądrości całego świata. Możemy nauczyć się wiele z np. buddyjskiej filozofii, koreańskich technologii czy japońskich tradycji – w tym w rytuałach piękna. Uważam, że mocne odgradzanie się nie jest dla nas dobre – to sposób zamykania się na świat i jego bogactwo. To piękne, że możemy się od siebie wzajemnie uczyć i tym samym rozwijać. Ważne jest, by nie wkradła się w nasze życie i myśli rutyna.
Ma Pani piękne hasło życiowe „Born to create” – czy w ogóle jest możliwe żyć bez tworzenia?
To hasło budzi mnie codziennie rano, ale patrząc na nadmiar produkcji czy pomysłów ludzkich to myślę czasem, że ludzkość powinna zwolnić z tym tworzeniem. Ale jeśli tworzysz to z odpowiedzialnością i dla innych ludzi to twórz jak najwięcej. Miewam czasem takie sny, że coś mnie powstrzymuje od tworzenia i to jest naprawdę koszmar, z którego z ulgą się budzę.
Utarło się powiedzenie – „grzywka na Jagę Hupało” – czy klientce, której nie byłoby dobrze w tego typu fryzurze, odradziłaby Pani takie cięcie czy spełniła jej marzenie o fryzurze na swoją idolkę?
Fryzura jest składową propozycji wewnętrznych, czyli psychicznych i zewnętrznych, czyli estetycznych. Grzywka może pasować wielu osobom, ale nie każdy potrafi ją nosić. Jest niszowa, powraca jako mocny akcent w pewnych sezonach, dla mnie jest to trend życiowy. Dla osób, które nie są pewne tej stylizacji, a jednak mają w sobie ciekawość, stworzyłam grzywki modułowe, które doczepia się do włosów. Jest to pewien rodzaj eksperymentu, który może nas upewnić, czy na pewno jest to coś dla mnie. Grzywka jest moim znakiem charakterystycznym, jednak moje prace są rozpoznawalne nie tylko poprzez nią. Każda forma włosów składa się z 3 proporcji: przodu, boków i tyłu głowy. Jako styliści widzimy i tworzymy całość – patrząc jednak sami na siebie w lustro najczęściej widzimy przód głowy, dlatego ta grzywka jest tak charakterystyczna. Moją pracą jest kreowanie całości – czyli kształtowanie formy, a nie tylko jej części.
Czy ma Pani klientki, z którymi relacje zawodowe przeszły na relacje koleżeńskie czy wręcz przyjacielskie? Czy w takiej branży (media, kino, tv…) i w tak zaganianych czasach jest możliwa prawdziwa przyjaźń?
Cenię sobie profesjonalizm, serdeczną otwartość i ponadczasowe relacje. Jest to możliwe również w świecie sztuki i mediów. Tworząc wspólne projekty czy biorąc udział w różnych wydarzeniach nie tylko budujemy swój wizerunek, ale również wspólne wspomnienia, które później nam towarzyszą.
Czy mogłaby Pani pracować z kimś, z kim macie totalnie sprzeczne idee i wyznawane wartości?
To jest nieuniknione, że ludzie są różni i mają różne doświadczenia. I może się zdarzyć, że ten pogląd się rozmija z naszym. Wspaniale jest i bardzo komfortowo, jeśli poglądy są wspólne. Dla mnie jednak najważniejsze jest tu to, by wysłuchać drugą osobę, jej historię i jej racje. Na bazie obu opowieści zawsze można znaleźć jakiś wspólny punkt. Uważam też, że nie ma ludzi nieomylnych. Nasza cywilizacja się też bardzo szybko rozwija i to niesie nowe rozwiązania, więc i nowe spojrzenia na świat.
Pani ulubiony produkt fryzjerski, bez którego nie zamknie Pani walizki na wyjazd?
Szampon i odżywka do włosów (śmiech). To taki mój „must have”. Oprócz tego grzebyk, jako narzędzie – to taka moja podstawa. Ja jestem minimalistką w swojej branży, redukuję to, co zbędne. Lubię stworzyć taką aurę opieki fryzjerskiej, by nie było ich za dużo, ale zawsze najwłaściwsze. No i na wyjazd to tym bardziej trzeba to zredukować (śmiech).
Z profilu Pani działalności obserwuję od dłuższego czasu coraz silniejszą dbałość o środowisko i nurt Zero Waste – to chyba nie jest łatwe w tej branży – jak się to Pani udało?
Dbanie o środowisko wiąże się z moim poczuciem wolności i bezpieczeństwa. Bez żyznej ziemi, czystego powietrza i wody nie będziemy mogli żyć ani tworzyć. Mam również niewątpliwe szczęście spotykać niezwykłych ludzi, którzy myślą w otwarty sposób i pierwsi wyczuwają potrzeby czy zagrożenia. Właśnie dzięki tym relacjom oraz własnej intuicji od wielu lat zmieniam moją Pracownię tak, by była jak najbardziej przyjazna środowisku. W tym roku moje starania zostały docenione i zostaliśmy wyróżnieni certyfikatem „Zielony Salon”. Wiem, że moi klienci to doceniają i są wrażliwi na tematy ekologii.
Proszę podpowiedzieć w jaki sposób naturalnie i w domowych warunkach możemy wesprzeć nasze włosy? Czego należy absolutnie unikać?
Wierzę, że każdy jest swoim najlepszym kreatorem. Zdarza się, że intuicyjnie wie, czego potrzebują jego włosy i jego ciało. Dobrze jest mieć świadomość i w tej świadomości wybierać pielęgnację i techniki, a jeśli jest taka potrzeba, skorzystać z rady profesjonalisty. Warto też śledzić nowości w nauce, pielęgnacji i również w modzie. Wtedy będziemy mogli zdefiniować na nowo swój wizerunek, który będzie najbardziej adekwatny do naszych potrzeb i możliwości.
Co Panią przekonało do współpracy z Panem Jackiem Kucharskim, dietetykiem, który dziś (26.01.2019 r. – przyp. red.) prowadzi w Pani Akademii warsztaty o wpływie odżywiania na zdrowie i siłę włosów?
Z Jackiem łączy nas rozumienie piękna jako drogi dążenia do zdrowia i harmonii. Moja Akademia to miejsce edukacji i rozwoju w wielu dziedzinach. Odbywają się tam regularnie szkolenia z ekspertami z całego świata zarówno w dziedzinie fryzjerstwa, trychologii, jak i szeroko rozumianego zdrowia. Coraz więcej osób zainteresowanych jest ekspercką wiedzą na temat pielęgnacji, stąd nasze szkolenia z zagadnień dotyczących m.in. scalp care. Organizowane są tam również spotkania z artystami i instytucjami kultury. W mojej życiowej filozofii nauka, technologia i sztuka wzajemnie na siebie oddziaływują, inspirując nas do rozwoju.
Jedno słowo, którym by Pani określiła podjęte wcześniej działania, które Panią doprowadziły do obecnego poziomu zawodowego to…?
Powołanie.
Jaka jest Pani definicja kobiety sukcesu i kobiety spełnionej?
U moich podstaw szczęścia jest wolność, chęć poznania samej siebie oraz rozwój. Za tym idzie szereg możliwości takich jak czynienie dobra, a także nawiązywanie pięknych więzi z drugim człowiekiem. Bardzo cenię sobie równowagę między byciem mamą, twórcą i przyjaciółką. Niemożność spełniania się w którejś z tych ról odbiera mi radość. Sukcesem jest więc dla mnie harmonia w życiu.
Rozmawiała: Dagmara Wójcik – Jędrzejewska
Facebook
RSS