Niezwykle miło jest zaprosić nasze Czytelniczki i Czytelników do przeczytania inspirującego wywiadu z Iwoną Banach, autorką wielu poczytnych tytułów a w tym, komedii kryminalnej o tytule: „Upiór w moherze” (na końcu wywiadu znajduje się fragment książki), którą mieliśmy ogromną przyjemność niedawno gościć na naszych łamach. Dziękujemy naszej Bohaterce za podzielenie się z nami opowieścią o swojej drodze życiowej, jako pisarki a także o tym, jak postrzega szczęście i zdrową pewność siebie.
Proszę opowiedzieć nam o swojej drodze, jako Pisarki. Skąd wybór takiej a nie innej ścieżki zawodowej?
Iwona Banach, Pisarka: Jako nastolatka chciałam być tłumaczką literatury, nie wiem dlaczego, po prostu to mnie fascynowało, a że czytałam dużo i byłam prawie wychowana w księgarni, gdzie moja mama była kierowniczką to książki były dla mnie całym życiem. Poza tym, pokochałam język francuski. Skończyłam romanistykę, ale dostać tłumaczenie literackie nie było łatwo, trzeba było coś wydać (np. powieść), żeby unaocznić wydawcy, że potrafi się też pisać po polsku, bo w tłumaczeniach literackich nie tylko język obcy się liczy z czego nie każdy zdaje sobie sprawę. Zaczęłam więc pisać do gazet, te zaczęły mnie drukować, chciałam więcej i więcej, a że mam niepełnosprawną córkę i nie za bardzo mogłam pracować (nie, że w ogóle, ale było to utrudnione) to pisanie wydało mi się dobrym wyjściem z sytuacji, żeby nie siedzieć z założonymi rękoma i nie czekać na to, co mi skapnie od losu. Potem był jeden konkurs literacki, drugi (byłam laureatką), wydałam dwie dość poważne powieści, potem wygrałam trzeci konkurs (tu już zajęłam pierwsze miejsce) i zaczęłam przygodę z komedią kryminalną, która trwa do dziś.
Jak zachować równowagę w życiu zawodowym i prywatnym, łącząc wiele ról życiowych?
Przewrotne jest to pytanie, gdyż w tej chwili opiekuję się dwiema osobami. Ciężko chorą mamą i niepełnosprawną córką, więc życie prywatne w rozumieniu, znajomi, koncerty, czy kino mnie nie dotyczy, ale… Pisanie jest pracą, choć niektórzy uważają to za „nieco szalone” hobby, ale jest też ogromną przyjemnością i odpoczynkiem. Mam swój sprawdzony system pracy. Codziennie muszę napisać 10.000 znaków, nie patrząc, czy to coś jest idealne czy ledwie dobre (mam dużą łatwość pisania. Po przetłumaczeniu 17 książek z dwóch języków wiele się nauczyłam ). Tak więc systematyczność jest ważna, ale znajduję też czas na czytanie, to moje ulubione zajęcie.
Równowaga pomiędzy pracą, a życiem jest ważna, o ile praca nie jest życiem, jednak w mojej sytuacji trochę jest życiem, bo innego w zasadzie nie mam. Staram się więc o równowagę wewnętrzną, żeby tak sobie poukładać w głowie, żeby wiedzieć co jest istotne, a co zupełnie nie ma znaczenia. Chyba mi się to udaje.
Na ile „sukces” to powodzenie i szczęście, a na ile wytężona praca i determinacja?
Sukces? A co to jest sukces? Wszystko zależny od rozumienia tego słowa. Bo nie chodzi przecież o to jak nas postrzegają inni, ale jak widzimy siebie sami. Dla jednych sukces to ogromne pieniądze (i zamek w Szkocji), dla innych zaszczyty, dla jeszcze innych spokojne życie bez afer i ciągłej pogoni za pieniądzem. Jednak faktem jest, że jakkolwiek rozumiany, sukces jest połączeniem i szczęścia, i pracy. Oba te aspekty są istotne. Niestety, szczęście też ma znaczenie, choć ja tego nie lubię, bo nie zależy ode mnie i nie można go wypracować. Zawsze powtarzam, że nie chciałabym wygrać w Lotto (toteż nie gram), bo już by mi się w życiu niczego nie chciało chcieć. Lubię pracę, lubię wierzyć, że sama sobie zapracowałam na to, co mam, że sobie zawdzięczam to, czy tamto. To bywa złudnie i pokrętne, a szczęście naprawdę się przydaje. W moim układzie życiowym wielkie szczęście to (na przykład) dobry wydawca, fajni czytelnicy, którzy rozumieją moje poczucie humoru. Pomysły i czas na pisanie.
Jak Pani postrzega zdrową pewność siebie, w czym się to u Pani przejawia? Jak pewność siebie postrzegają Pani Bohaterki i Bohaterowie?
Pewność i wiara w siebie to coś, czego mnie nie nauczono. Jestem z pokolenia, któremu powtarzano, że nieładnie się chwalić. Popularne było powiedzenie „siedź w kącie a znajdą cię”. To było zabójcze dla poczucia własnej wartości. Mnie też tego nauczono, do teraz potrafię załatwić wszystko dla kogoś, potrafię być przebojowa i zdecydowana, ale tylko wtedy, kiedy nie chodzi o mnie. Dla siebie nie umiem. I nie jestem w stanie tego zmienić, bo „moja skorupka za młodu” tym nasiąkła, ale staram się z tym walczyć.
Moi bohaterowie z pewnością siebie trochę przesadzają, są często wręcz karykaturalni w tej materii. Przerysowuję ich celowo, żeby uwydatnić ich niektóre cechy. Nie wszyscy są tacy oczywiście, ale fakt, „ciepłych kluchów raczej u mnie nie ma”. Prawdopodobnie dlatego, że osoby niepewne, zahukane, przewrażliwione nie pasują do komedii kryminalnej.
Jak Pani myśli, czy pewności siebie można się tego nauczyć?
Nauczyć? Nie wiem, na pewno można ją w sobie wypracować, bo w gruncie rzeczy taka pewność jest odbiciem stosunku, jaki się ma do samego siebie. Niestety, to często bywa problematyczne ze względu na wychowanie.
A wierzyć w siebie trzeba, mieć pewność, że to co się robi ma sens i jest wartościowe mimo wciąż obecnego i zalewającego nas hejtu, ale… Trzeba też mieć swego rodzaju umiar, czyli zdawać sobie sprawę ze swoich słabych stron, a każdy takie ma.
Pewność siebie to skomplikowana sprawa i czasami, szczególnie w sieci, bywa wręcz karykaturalna. Nie powinna być agresywna, nachalna czy arogancka. To ma być coś, co buduje, a nie niszczy. Czyli coś w stylu moja pewność siebie nie jest budowana na niższości innych, ale na poczuciu mojej własnej wartości.
Zapraszam również do przeczytania fragmentu mojej książki „Upiór w moherze”. Ta i inne tytuły ukazały się nakładem Wydawnictwa DRAGON:
Ludziom się wydaje, że pisanie książek to miłe, domowe, nawet „herbatkowe” zajęcie, a to jest walka gorsza niż potyczki z dzikimi dinozaurami. Najpierw autor musi wklepać kilkaset tysięcy znaków, pamiętając, żeby te znaki ułożyły się w coś, co nie będzie podobne do niczego innego – do żadnej innej książki, do dzieła żadnego innego autora – a ponadto nikogo nie wkurzy, nie zdenerwuje, nie zawiedzie. W paranoicznym widzie trzeba przebrnąć przez wszystkie: „O Boże, nie dam rady”, „O matko, ja się do niczego nie nadaję” albo „Dlaczego ta kretynka zachowuje się jak wariatka?” (bo jakaś bohaterka ma ochotę na seks, ale nie wtedy, kiedy autor jej to zaplanował – to częste). Potem taki autor musi znaleźć wydawcę, a to nie jest bułka z masłem. Najczęściej to jakby gryźć żwir posypany solą (gospodarczą). A jak już znajdzie i wyda książkę, musi szerokim łukiem omijać niektóre portale internetowe, bo „od nich się płacze”, ewentualnie dostaje się paranoi, a potem biega po klatce schodowej z egzemplarzami własnych książek, żeby nimi sobie żyły podciąć albo pozabijać sąsiadów.
To nie jest łatwe życie, o nie!
A są jeszcze prawie zawodowi hejterzy, lubiący znęcać się nad pisarzami. Szczególne nad tymi, którzy się wzajemnie wspierają.
Dlatego Marta, Grażyna i Gośka, choć nie tworzyły w jednym gatunku, to się za bardzo nie wspierały, ale pomysł na promocję Daniel zaproponował właśnie im. Im trzem.
– Tylko dlaczego akurat my? – zapytała Marta nie bez ciekawości. I nie bez podejrzeń.
Pisarzom zdarza się inteligencja, a ta mówi, że nie ma tak, by dostać coś za nic i w ogóle, za darmo nic się nie kupi. No a promocja kosztuje.
– Ależ to proste. Po pierwsze, żadna z was nie pisze prawdziwych kryminałów, więc mnie nie przyćmi. Wybaczcie, ale te kryminały romantyczne to takie gówienko, że nie można tego nawet brać na poważnie. Po drugie, ponieważ nie możecie zazdrościć mi sławy i chwały (no, możecie, ale to nic wam nie da, jestem o wiele lepszy) na polu kryminału, nie będą was za bardzo podejrzewać. Przecież nie o to chodzi, żebyście ucierpiały, nie?
Wszystkie pomyślały, że powinny mu przywalić.
– A dlaczego trzy? – drążyła Grażyna.
Daniel lekko się spłonił i już wiedziały.
Cham, bydlak skończony.
– Bo przy układzie jeden na jeden, ta, która zostałaby uznana za morderczynię, nawet chwilowo zyskałaby za dużo? Prawda? – zapytała złośliwie Gośka. – A tak to się rozmyje? Jasne, że tak. Chcesz z nas skorzystać, ale zapłacić za dużo nie zamierzasz? Boisz się, że cię przyćmimy? Że któraś za bardzo się wysforuje, że urośnie na większą od ciebie?!
Daniel się zaczerwienił i odrobinę wściekł.
– Gówno prawda! Wybrałem was, bo jesteście inteligentne! Ja w was wierzę! – To zagranie w stylu domokrążnego sprzedawcy chemii gospodarczej jednak mu się udało. – Nie są mi potrzebne jakieś podrzędne pisarki, żeby się tu plątały. Dałem wam szansę, bo jestem porządnym człowiekiem. Bo wspieram polskich autorów. – Tu bardzo ładnie posłużył się hipokryzją. – Bo wiem, jak trudno się przebić z pisaniem… Ale oczywiście wy o tym nie pomyślałyście! Mogę sam to zorganizować. Mogę! – obiecał, ale wyszło to jakoś groźnie.
Wyraźnie się zdenerwował i zaczął krążyć po pomieszczeniu jak ranny lew – tak się przecież mówi, choć właściwie nie wiadomo, jak zachowuje się ranny lew w salonie pełnym pożywnej ludziny.
– Nie kłam! Nie możesz! – roześmiała się Grażyna. – Gdyby nas w tym nie było, zbrodnia poszłaby w innym kierunku i nikt by się nie interesował wątkami książkowymi, raczej jakimiś zdradami czy machlojami. A tak zaraz buchnie, że to pisarska zbrodnia! Policja zaczęłaby sprawdzać ci rozporek i konto bankowe, a to nie wywołuje żadnych ciekawych reperkusji, bo nawet pisarz ma prawo do pięciu kochanek i debetu. Zresztą ten temat jest już wyeksploatowany, to już wręcz nudne. Kogo by to obeszło?
– No, nikogo, na Pudelka byś nie trafił, a tak to może wszyscy czworo w artykule na Lubimy Czytać wylądujemy? „Trzy pisarki zamordowały kolegę po fachu”. O co poszło? Zazdrość zawodowa? Policja zacznie nam grzebać w dorobku, to każdemu coś skapnie, no i wywiady… – rozmarzyła się Gośka.
Grzebanie w dorobku zawsze jest lepsze niż grzebanie w rozporku czy pościeli, choć są też tacy, którzy z braku innych możliwości i tym się cieszą.
Przez chwilę wszystkie trzy trwały w obłoku fantazji.
– A ty kiedy oddajesz kolejny tom Samuela? Podobno ludzie czekają, więc ty to tak profilaktycznie przed zapowiedziami? – zapytała Marta.
– Nie, no piszę, piszę – zapewnił Daniel – ale to jeszcze chwilę potrwa. Nie ukrywam, liczę na rozruszanie internetu, bo mi się jakoś pisanie dłuży. Chciałbym, wiecie, trochę zachęty, trochę… sławy!
Po więcej informacji o naszej Bohaterce zapraszamy tutaj:
https://www.instagram.com/zastroniec/
https://iwonabanach.blogspot.com/
https://www.facebook.com/iwona.banach.16/
https://www.facebook.com/profile.php?id=100063715561204
Źródło: materiał promocyjny Partnera
Fot. Archiwum prywatne Bohaterki
Materiał powstał w ramach cyklu #ŁączyNasBiznes
Facebook
RSS