Kiedyś to było jedno z największych i najbogatszych miast Europy. Dziś najbogatsza jest historia Gandawy, na którą trzeba dobrze się przygotować. Zwiedzanie tego miasta bez przygotowania może skończyć się pominięciem części z jego skarbów
Kochasz Paryż, Amsterdam i Wenecję? Więc i w tym miejscu zakochasz się na pewno. Gandawa to miasto, w którym każdy zakątek kryje ciekawą historię, a na zwiedzaniu można do szczętu zetrzeć podeszwy. I zdecydowanie najlepiej robić to pieszo lub na rowerze, ponieważ zabytkowe centrum jest obfite w skarby niewidoczne z głównych ulic.
Założona jeszcze przez Celtów osada miała nazwę Ganda, co oznacza zbieg rzek, w tym wypadku Leie i Skaldy. Właśnie w oparciu o handel wodny miasto zbudowało swą niezwykłą pozycję, stając się jednym z największych europejskich miast w XIII wieku. Również rzekom Gandawa zawdzięcza swój niezwykły układ, pocięty siecią kanałów obrośniętych gęsto pięknymi kamienicami.
Wśród nich jest dosłownie jedna drewniana, ostatnia zachowana do dziś. Najwęższa kamienica nie ma nawet dwóch metrów szerokości, a jedyna czerwona kamienica zawdzięcza swój kolor zwyczajowi malowania krwią wołową, by muchy siadały na zewnętrznych ścianach zamiast wlatywać do środka. Dzisiejszy hotel Marriott to dawny dom uciech, o czym przypominają dobitnie dwa piękne łabędzie odwrócone do siebie ogonami (zaprzeczenie symbolu miłości i wierności).
Cudownie zdobiona brama prowadząca na dawny targ rybny może umknąć oku ukryta w kącie jednego z kilku placów targowych. I pomyśleć, że nie doszliśmy jeszcze do żadnego z wielkich zabytków i ikon architektury. Siedem niezwykłych, zabytkowych kościołów, dwa zamki, pałace, muzea, wspaniała opera czy wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO gotycka dzwonnica. To wszystko – no, prawie wszystko – jest w zasięgu spaceru lub krótkiej przejażdżki bardzo sprawną komunikacją miejską.
A gdy przyjdzie usiąść na chwilę i odpocząć, warto sprawdzić lokalne specjały. I nie, nie mam na myśli belgijskich frytek. Co prawda frytkarń jest pod dostatkiem, ale warto sięgnąć po coś bardziej lokalnego. Z jednej strony to gęsta rybno-warzywna zupa Gentse waterzooi, z drugiej wspaniały, choć ciężki gulasz wołowy – stoverij. Podobno w Gandawie przyrządza się go inaczej niż w innych częściach Flandrii, a nawet jeśli to nieprawda, to i tak jest pyszny.
Całość zapić można, a nawet trzeba, jednym z setek piw warzonych w okolicy od setek lat. Warto jednak pamiętać, że belgijskie piwa często są mocne, przekraczając 10% zawartości alkoholu, więc umiar jest wskazany. Zresztą, przypomną o nim ceny, ponieważ gastronomia w Gandawie swoje kosztuje.
Gandawa to miasto, które warto zwiedzać o każdej porze dnia. O poranku centrum jest wyludnione, a mieszkańcy przemykają tylko w ciszy rowerami. Aut w centrum nie ma, dzięki czemu poranny spacer to wyjątkowe doznanie. Podobnie jest wieczorem, ponieważ – mimo bogatego wyboru alkoholi i licznych knajpek – życie nocne zamiera tu stosunkowo szybko. Wtedy, przy ciepłym świetle latarni, stare miasto wygląda wyjątkowo urokliwie!