Gospodyni i autorka programów telewizyjnych m.in. „Ewa gotuje” czy „Przez żołądek do serca”. Wydała cztery książki kulinarne. Od kilku lat zdobywa górskie szczyty. Ceni smak życia w każdej postaci
Jak to się stało, że trafiła pani do telewizji i zdecydowała się zostać na dłużej w branży producenckiej, postrzeganej jako typowo męska?
Ewa Wachowicz: Tak naprawdę, wszystko zaczęło się dawno temu, w 1995 roku, kiedy dostałam książkę od Krzysztofa Jasińskiego, szefa TVP Kraków, pod tytułem „Vademecum dziennikarstwa”. Krzysztof Jasiński wypatrzył mnie na wyborach najmilszej studentki Krakowa, porozmawiał ze mną i powiedział, że telewizja potrzebuje nie tylko pięknych kobiet, ale też ludzi inteligentnych i mam predyspozycje ku temu, by zacząć pracować w tej branży. Jako pierwszy ściągnął mnie do Telewizji Regionalnej Kraków i pokazał mi świat mediów od środka. Uważał, że to jest miejsce, w którym powinnam pracować. Od tego wszystko się zaczęło.
Potem wygrała pani konkurs Miss Polonia.
Moje życie bardzo się zmieniło. Po wyborach Miss Polonia prowadziłam studio niedzielne w Polsacie, potem miałam przerwę, ponieważ zostałam sekretarzem prasowym premiera, ale bakcyl telewizyjny zaszczepiony przez Krzysztofa Jasińskiego, pozostał. Kiedy skończyłam pracę w rządzie, przyszedł mi do głowy pomysł, że chciałabym sama kreować, produkować programy telewizyjne. To był ciekawy czas, kiedy tworzyły się nowe media, prywatne ośrodki telewizyjne i widziałam, że powstaje rynek, w którym będę mogła sprzedawać swoje produkty.
Nie miała pani obaw przed wypłynięciem na szerokie wody? Producent odpowiada za cały program od A do Z.
Nie. Może dlatego, że wychowałam się na wsi i rodzice od dziecka uczyli mnie samodzielności za to, co się robi. Miałam w sobie odwagę, która sprawiała, że nie bałam się nowych wyzwań. Była to więc kwestia charakteru, a potem okoliczności sprawiły, że te media mnie wciągnęły. Najzwyczajniej w świecie stwierdziłam, że jest to rynek, w którym chcę się spełnić zawodowo.
Czy było pani trudniej z tego powodu, że była pani kobieta w męskim świecie?
Nie było takiej różnicy. Pierwszy program telewizyjny, jaki zrealizowałam nazywał się „Poradnik imieninowy”, dotykał on różnych sfer życia, między innymi kuchni. Później wyprodukowałam „Podróże kulinarne Roberta Makłowicza” i wiele innych programów o różnej tematyce. W momencie, kiedy zdecydowałam się na realizację pierwszego programu, a robiłam to na zlecenie Telewizji Polsat, która była mi najbliższa, nie miało znaczenia to, że jestem kobietą. Faktycznie jest tak, że większość producentów to mężczyźni, ponieważ to dość ciężka działka. Bardzo wymagająca, czasochłonna, więc trudniejsza dla osób, które mają rodzinę, natomiast w tamtych czasach to nie miało znaczenia. Pierwszą osobą, z którą negocjowałam program była kobieta – Basia Pietkiewicz, potem kiedy rozmawiałam o programie dla TVP 2 szefową też była kobieta – Nina Terentiew. Nie lubię podziału na kobiety i mężczyzn, ponieważ uważam, że w życiu najważniejszy jest profesjonalizm, rzetelność, a to czy ktoś jest fachowcem, nie jest zależne od płci. Jeśli kobieta umie świetnie układać flizy w łazience, to nie mam z tym problemu. Owszem, mężczyźni są bardziej konkretni, a kobiety emocjonalne. Trzeba mieć świadomość, że jesteśmy inni, co nie znaczy, że ktoś jest gorszy.
Co jest najtrudniejsze w prowadzeniu własnej firmy?
Bardzo ważne jest dobre biuro rachunkowe. Kiedy założyłam firmę, w 1993 roku, najpierw sama prowadziłam księgowość, ale wtedy było o wiele prostsze prawo podatkowe. W tej chwili, mamy ciągle zmiany na różnych polach prawnych. Ja wolę się skupić na wymyślaniu cykli telewizyjnych, kolejnej książce, jednym słowem, na mojej pracy, a nie zastanawiać się nad paragrafami i ustawami. Zmieniają się przepisy dotyczące VAT-u, tego wszystkiego trzeba bardzo mocno pilnować, więc tutaj podstawą jest dla mnie dobry, zaufany księgowy.
Jak dobiera pani współpracowników?
Czasem decyduje szczęście, i właściwie, od początku działalności, ja takie szczęście miałam. Trafiłam na świetnego reżysera, świetnego scenarzystę, świetnego operatora i, z kolei przez tych dobrych ludzi, poznawałam kolejnych. Moja branża jest specyficzna i zespół, z którym się współpracuje jest niesamowicie ważny. Ja wybierałam ludzi, ale też ludzie wybierali mnie. Na niższych szczeblach, asystenta czy pomocy na planie, czasem jest tak, że mamy dużą rotację, zanim się kogoś znajdzie. To jest jednak bardzo specyficzna praca, nie każdy wytrzymuje stres i tempo z nią związane.
Rozstaje się pani z pracą?
Kiedyś tak było, że nawet w wolnym czasie myślami byłam w pracy, ale w tej chwili to uległo zmianie. Od paru lat pracuję z bratem, który jest moją prawą ręką w firmie. Mamy do siebie duże zaufanie i dzięki temu, kiedy jadę na wakacje, pozwalam sobie na pełny relaks. Jestem skupiona tylko i wyłącznie na tym, żeby na przykład zdobyć górę.
W jaki sposób ładuje pani baterie?
Uwielbiam podróże. Dla mnie z jednej strony jest to wypoczynek, a z drugiej inspiracja. Poznaję nowe smaki, nowych ludzi, nowe kultury, otwieram głowę na różne rzeczy. Od kilku lat to moje podróżowanie jest związane z pasją, jaką jest wspinaczka.
Co by pani poradziła kobietom, które planują otworzyć własną firmę?
Potrzebna jest odwaga. Etat w jakiejkolwiek firmie jest na pewno wygodny i wiąże się z poczuciem bezpieczeństwa. Kobieta takich rzeczy potrzebuje i ja to jak najbardziej rozumiem. Prowadzenie własnej firmy to wyzwanie, a panowie są jednak z natury odważniejsi. Trzeba na pewno trochę zaryzykować, bo z biznesem bywa różnie, raz jest lepiej, raz gorzej.
Ma pani swoje złote zasady, których trzyma się pani w biznesie?
Konieczna jest żelazna konsekwencja i dobre pomysły. Trzeba wiedzieć, co chcemy robić i dlaczego. Są górki i doliny, i trzeba się z tym liczyć. Szczególnie w mojej branży! Ludzie ciągle szukają czegoś nowego, powstają nowe programy, zmienia się publiczność. Kuchnia też się zmienia. Nasze babcie i mamy robiły przetwory na zimę, przygotowywały domowy makaron. Młodsze pokolenie już tego nie kontynuuje. Dla nich muszę wymyślać zupełnie inne potrawy. Tak więc, moja praca wymaga i elastyczności, i zmysłu obserwacyjnego. W biznesie nie można osiąść na laurach, zawsze trzeba wybiegać o krok do przodu.
Praca jest dla pani ważna?
Prowadzenie własnej firmy wciąga, daje nam zastrzyk adrenaliny, to super sprawa. Natomiast musi być, tak uważam, sfera prywatna. W życiu ważna jest harmonia i pewien balans. Pójście tylko w jedną stronę, może przynieść bardzo duże korzyści firmie, ale de facto, psychicznie mocno wyniszcza. Potrzebny nam jest wentyl, odpoczynek, bo nie możemy być cały czas w pracy. Nie uważam, żeby taka postawa procentowała w dłuższej perspektywie. Musimy mieć swoją przestrzeń prywatną, firma tego nie zapełni.
Facebook
RSS