Pionierka europejskiej pornografii alternatywnej. Kamerę wzięła do rąk z zamiarem „zredefiniowania” pornografii i uczynienia jej bardziej dostępną dla kobiet. Odniosła wielki sukces, o czym świadczą niezliczone nagrody, jakie zdobywa na światowych festiwalach
Antoni Ruszkowski: W którym momencie zdecydowałaś, że chcesz zająć się kręceniem filmów pornograficznych?
Erika Lust: Do czasu rozpoczęcia pracy w przemyśle filmowym, nie myślałam o tworzeniu pornografii. Dopiero wówczas doszłam do wniosku, że mogę, a nawet powinnam się tym zająć, skoro nikt inny tego nie robi. Od rozpoczęcia studiów politologicznych wierzyłam, że w porno tkwi wartość, która może przyczynić się do seksualnego wyzwolenia kobiet i uczynienia naszej kultury bardziej pozytywną w sprawach seksualności. Ale w praktyce nie widziałam tego, w co wierzyłam w teorii. I tak dotarłam do punktu, w którym uznałam, że muszę coś zrobić zamiast bezczynnie siedzieć czekając na ewentualne zmiany. Dzięki pracy w środowisku filmowym, a potem dokształcając się na kursach reżyserii w Barcelonie, zdobyłam wiedzę na temat tego, jak powinna być zorganizowana produkcja filmowa. Wierzyłam, że mogę stworzyć coś nowego i udało mi się. Ale w owym czasie darmowe udostępnienie krótkometrażowego filmu w internecie było jedynie moim małym, osobistym celem. Dopiero oddźwięk z jakim spotkała się moja praca – ponad 1 milion ściągniętych kopii – sprawił, że zdałam sobie sprawę, że mam do czynienia z czymś większym niż mi się dotąd zdawało.
Ukończyłaś politologię i zgłębiałaś zagadnienia związane z feminizmem. Byłaś również zaangażowana w organizację hiszpańskiego Forum 2004, wydarzenia kulturalnego związanego z prawami człowieka. Czy uważasz, że pornografia może być dobrym narzędziem transformacji sposobów w jaki ludzie postrzegają seksualność i siebie nawzajem?
Z jednej strony docierasz do bardzo szerokiej rzeszy odbiorców, gdyż pornografię konsumuje większość ludzi. Ale z drugiej strony, nikt nie chce o tym rozmawiać, nie wspominając już o ludziach z tej branży. Mimo to, uważam porno za narzędzie „transformujące”. Jeżeli widz znajduje film, który w pozytywny sposób zmienia jego nastawienie względem pornografii lub seksualności jako takiej, to ma wówczas szansę poczuć się lepiej, zarówno w odniesieniu do swojej własnej seksualności, jak i tej na poziomie bardziej ogólnym. A im bardziej się tak dzieje, tym nasze życie staje się pełniejsze. Jeżeli zatem zaczynasz postrzegać seks jako coś pozytywnego, wówczas tak samo spoglądasz na świat. Taka zmiana może wydawać się mało znacząca ze względu na swój jednostkowy charakter, ale jestem zdania, że naprawdę wielkie przemiany społeczne zaczynają się właśnie na poziomie jednostki.
Pornografię feministyczną postrzegasz jako nurt rewolucyjny względem filmów tworzonych głównie przez mężczyzn? Sądzisz, że alternatywne filmy porno mogą realnie odmienić kształt całego gatunku?
To z pewnością bardziej rewolucja niż nisza. Jeżeli ekspansja gatunków alternatywnych ma prowadzić do zmian w całej branży dla dorosłych, to niech tak będzie. W perspektywie krótkoterminowej powodem, dla którego tworzymy nowe, niezależne filmy, jest po prostu pokazanie czegoś innego oraz reprezentowanie tych osób, które nie identyfikują się z tym, co prezentuje pornografia głównego nurtu. Ale ostatecznym celem jest przemiana całej branży dla dorosłych, tak by wyrównać ilościowe proporcje pomiędzy produkcjami z dziedziny seksualnej „fantastyki” a filmami prezentującymi prawdziwy seks uprawiany przez prawdziwych ludzi. W przyszłości pornograficzny mainstream nie będzie takim gigantem, jakim jest obecnie, a jedynie jedną z opcji do wyboru. Dzięki temu widzowie nie będą dłużej skazani na „uniwersalne” porno i łatwiej odszukają odpowiadające im treści.
Do kogo kierujesz swoją twórczość? Czy wiesz jakich wartości kobiety poszukują w twoich filmach?
Widownia moich filmów składa się przede wszystkim z kobiet oraz par, ale wśród niej jest również spora grupa mężczyzn. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że osoby poszukujące alternatywnej pornografii to po prostu LUDZIE. Mówiąc krótko, moje filmy skierowane są do osób, którym podoba się erotyka (i to nie tylko w odważnym i bezpośrednim wydaniu). Do ludzi postrzegających seks jako coś radosnego, zmysłowego, naturalnego, pełnego pasji, afirmującego, wspaniałego, namiętnego i nade wszystko sprawiającego przyjemność. Czyli jako coś bardzo odmiennego od sterylnej, przewidywalnej, mechanicznej, anatomicznej wersji seksu, jaką można zobaczyć w większości filmów pornograficznych.
W jednym z wywiadów stwierdziłaś, że porno „męskie” zawsze będzie inne od „kobiecego”. Jednak na sposoby naszego postrzegania seksualności – poza płcią – ma wpływ wiele rozmaitych elementów: wychowanie, wykształcenie, religia, doświadczenia seksualne… Może zatem sprowadzanie różnic między odmiennymi gatunkami pornografii jedynie do kwestii płci jej twórców stanowi pewne uproszczenie?
Masz rację, że to uproszczenie, ale nadal dostrzegam ogromne różnice pomiędzy pornografią tworzoną „dla mężczyzn” (a dokładniej rzecz ujmując kierowaną do nich marketingowo) w zestawieniu z tą „dla kobiet”. Na początku adresowałam moje filmy do pań, ponieważ czułam, że moja perspektywa przemawia do licznego ich grona. Moje prace spotkały się ze sporym oddźwiękiem, gdyż w owym czasie heteroseksualne kobiety nie były grupą docelową branży dla dorosłych. Jeżeli zatem mainstream celował w mężczyzn, to moje filmy przez sam fakt bycia odmiennymi w naturalny sposób kierowały się w stronę żeńskiej części widowni. Ale po nakręceniu trzech kolejnych filmów nie widzę tej genderowej różnicy tak wyraźnie jak w przeszłości. W dużej mierze za sprawą męskiej części moich fanów, sprzeciwiającej się poglądowi jakoby pornografia głównego nurtu odzwierciedlała ich pragnienia.
Od dziesiątków lat przeciwnicy pornografii wyliczają jej rzekomo negatywne efekty. Spróbujmy pokazać drugą stronę medalu. Co pozytywnego może wynikać z oglądania filmów porno?
Otrzymuję sporo pozytywnych opinii na temat moich filmów. Dzięki ich oglądaniu bardzo wiele par zbliżyło się do siebie. Dzieje się tak z wielu powodów. Dla niektórych większa zażyłość wynika z intymności, która rodzi się ze wspólnego robienia czegoś, co zwykle uważa się za czynność typowo prywatną. Dla innych kluczowym aspektem jest wspólne eksplorowanie fantazji, dzielenie się nimi, próbowanie nowych rzeczy płynących z ekranu oraz pokazywanie swojemu partnerowi lub partnerce, że mamy ochotę na eksperymenty. Przy tym wszystkim najważniejsze jest poczucie komfortu.
Pokaz fragmentów twojego filmu „Life.Love.Lust” został w Polsce oprotestowany. Pod koniec lat 90-tych w Norwegii odbyły się marsze przeciwko kinom pokazującym pornograficzną klasykę. Obrazy seksu często spotykają się z oporem. Takich reakcji brak gdy na ekranie pojawia się gwałtowna przemoc…
Opisane zagadnienie wprawia mnie w całkowite zdumienie. Przecież nikt z nas nie chce, by brutalna przemoc zawitała w naszym codziennym życiu, podczas gdy seks jest czymś powszechnym i pożądanym. Więc jak to możliwe, że bliższe nam instynkty są demonizowane, a z drugiej strony gloryfikuje się terror przemocy? Te sprawy wyglądają nieco inaczej w Szwecji, w której dorastałam. Tam podejście do seksualności i materiałów erotycznych jest bardziej liberalne. Ale w większości krajów zachodnich, a w szczególności w Stanach Zjednoczonych, nadal widać dziedzictwo purytańskiego fanatyzmu, który postrzega seks jako coś brudnego i nieprzyzwoitego. Niezależnie od tego czy ludzie zdają sobie sprawę z tej tradycji, to o seksie nie mówią jako o czymś pięknym. I to z pewnością znajduje odzwierciedlenie w mediach oraz w kinie. W szczególności, gdy sprawa dotyczy płci żeńskiej. Kobietę uprawiającą seks rzadko ukazuje się w pozytywnym świetle. Najczęściej przechodzi ona przez życiową tragedię lub doświadcza jakiegoś dramatycznego wydarzenia przed lub po tym, jak wejdzie na ścieżkę erotycznego rozpasania.
Jaka najzabawniejsza rzecz wydarzyła się na planie twojego filmu?
To naprawdę trudne pytanie! Mówiąc szczerze, proces zdjęciowy bardziej obfituje w stres niż w zabawę. Oczywiście jedynie wówczas, gdy do filmowania podchodzi się w pełni profesjonalne. Rzecz w tym, że zawsze brakuje czasu i pieniędzy, więc wszyscy członkowie ekipy bardzo się koncentrują i pracują do upadłego. Najzabawniejsze rzeczy, które mają miejsce na planie, to małe głupstwa i żarty robione dla rozluźnienia napiętej czasami atmosfery. Przykładowo, podczas kręcenia instruktażowych filmów na potrzeby mojego sklepu internetowego, wiele radości dostarcza zabawa gadżetami erotycznymi. Poczucie humoru to u osób, z którymi pracuję, jedna z najbardziej pożądanych przeze mnie cech. Dzięki niemu można łatwiej poradzić sobie z trudem pracy na planie zdjęciowym.
Erika Lust
Znakiem rozpoznawczym jej filmów jest niezwykła wrażliwość wizualna oraz dbałość o detale: zdjęcia, muzyka czy montaż są u niej zawsze bardzo dopracowane. W gustownie dobraną scenografię wplata angażujące widzów historie, niezwykle gorące i pełne erotycznego pożądania. Madrycki dziennik „El Mundo” zaliczył ją do grona 50-ciu najbardziej wpływowych trzydziestolatek w Hiszpanii. Ukończyła politologię na uniwersytecie w Lund (specjalizując się w zagadnieniach feminizmu i praw człowieka). Mieszka i pracuje w Barcelonie.
Antoni Ruszkowski
Absolwent filmoznawstwa (UJ) oraz historii (UG). W 2007 roku obronił bodaj pierwszą polską pracę magisterską o pornografii filmowej (Seks, hard core i kasety wideo. Narodziny i rozwój filmu pornograficznego). Przez 6 lat współprowadził Stowarzyszenie K3 – Kulturalne Trójmiasto oraz DKF Marcello. Obecnie prowadzi queer sex shop Kinky Winky (www.kinkywinky.pl).
fot. materiały prasowe
Facebook
RSS