Wykreowała wyjątkowe, nowoczesne miejsce w sercu klasycznej i zabytkowej Wieliczki. W swoim Hotelu Lenart połączyła tradycję z elementami sztuki, którą sama zaprojektowała i stworzyła.
Chce pokazywać Polskę turystom z ciekawszej strony niż tylko leciwe i wzniosłe zabytki. Fascynuje ją kultura, a przepis na sukces określa kilkoma słowami: kształcenie się, upór, pracowitość i bezkompromisowość. Wyjątkowa kobieta, wulkan energii, niekończąca się rzeka pomysłów i kreatywności – Elżbieta Lenart.
Skąd wziął się pomysł na zbudowanie własnego hotelu? Dlaczego akurat taka branża?
Elżbieta Lenart, właścicielka Hotelu Lenart w Wieliczce: Było to dla mnie coś świeżego i nowego. Branża hotelarska to usługi, które są na świecie jednymi z bardziej dochodowych, a skoro nabrałam wcześniej doświadczenia w projektowaniu oraz budownictwie, postanowiłam zrealizować ten pomysł. Zaprojektowałam, wybudowałam i urządziłam po swojemu. Właśnie w taki sposób, jak sama bym chciała mieszkać w hotelu. Projekt na nasz hotel był wspólny: mój i mojego męża.
Co czyni Hotel Lenart tak wyjątkowym?
Hotel budowaliśmy dla ludzi: młodych, turystów przyjeżdżających z całego świata i z Polski, chcących odwiedzić Kopalnię Soli w Wieliczce, jak również Kraków, a także dla obcokrajowców. Mój cel był taki, żeby przyjezdni patrzyli na Polskę trochę „innymi oczami”, z innego punktu widzenia , tj. pod kątem nowoczesności, a nie tylko obiektów z poprzedniej epoki.
Ma pani niezwykłe umiejętności artystyczne i dekoracyjne. Wszystkie aranżacje w hotelu to pani autorskie dzieła. Skąd czerpie Pani inspiracje?
Z życia! Człowiek ma całe życie kontakt z innymi osobami i jeżeli umie czerpać wiedzę z doświadczeń i również dawać to innym, to dzieją się fajne sprawy. Ponadto, trzeba chcieć i potrafić uczyć się nowych rzeczy, mieć otwarty umysł. Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. Jestem po Akademii Ekonomicznej w Krakowie, więc jestem też ekonomistką. Pracowałam po studiach w biurze 5 lat, ale czasy komunizmu bardzo mnie przytłaczały i ograniczały. Wyjechałam więc do Berlina, do państwa zachodniego, czyli kapitalistycznego. Tam pracowałam oczywiście „na czarno” jako gastarbeiterka. Sprzątałam, byłam kelnerką, statystką w filmach z udziałem gwiazd kina amerykańskiego, a nawet krupierką w nielegalnym kasynie z bronią pod ladą, Mój bagaż różnych doświadczeń jest przeogromny. Po drodze otworzyłam galerię sztuki współczesnej i zaczęłam studiować dla siebie historię sztuki poza uczelnią. Poznałam wielu wspaniałych artystów, brałam udział w licznych wernisażach, zwiedziłam wiele galerii, w tym zagranicznych. Odwiedzałam pracownie niezwykłych artystów. Dużo z mężem podróżowaliśmy. Po 40-tce, nauczyłam się jeździć na nartach, desce surfingowej. Złamałam nogę i wtedy z nudów zaczęłam malować obrazy. Prowadziliśmy z mężem i wspólnikiem hurtownię spożywczą. Później kupiliśmy starą cegielnię w Wieliczce, mieliśmy kopalnię gliny i produkowaliśmy cegły. Gdy ich produkcja przestała być rentowna to zburzyliśmy cegielnię i wybudowaliśmy market spożywczy, a z czasem hotel, na wolnej części placu. Po cegielni pozostał tylko stary odrestaurowany zabytkowy komin i stąd też nazwa naszej restauracji hotelowej „POD KOMINEM”, a nazwa hotelu „Lenart” wzięła się od naszego nazwiska.
To wszystko robi naprawdę duże wrażenie. Może pani zatem opowiedzieć coś więcej o początkowych założeniach hotelu i aranżacjach?
Staraliśmy się zrobić coś wyjątkowego, ale i naszego. Dlatego też hotel nosi nasze nazwisko i jest zbudowany w kształcie litery „L”. Połączyłam w nim elementy stare i nowe, tj. nowoczesną bryłę z abstrakcyjną fasadą metalową ze stali nierdzewnej w kształcie drzew od zewnątrz, a od strony wewnętrznej – na przykład okna są w postaci wykuszy, czyli wystające poza fasadę tafle szklane . Ale obecne są też elementy tradycyjne, np. nasze polskie koronki, zarówno w postaci serwetek na stołach w restauracji, ale też tego typu elementy na podłogach, dywanach, a także w kilku pokojach. Elementy wspólne to też drzewa. Dlatego sale nazwane są odpowiednio: Klonowa, Wiśniowa czy Oliwkowa. Roślinne motywy są również na taflach szklanych drzwi i na klatce schodowej. Wykorzystane są też figury geometryczne: trójkąt, kwadrat, prostokąt, koło, np. zagłówki w pokojach czy ozdobne koła podświetlane na Sali Klonowej, elementy inspirowane są genialnym artystą – Kandyńskim. Dodatkowo, każda z części litery „L” i oba piętra różnią się kolorami i fakturami dywanów oraz lampami. W pokojowych łazienkach na betonowych podłogach zamieszczone są cytaty znanych osób.
Za wyjątkiem jednego obrazu, wszystkie pozostałe są moje własne, w całym obiekcie. Pozostało mi kilkadziesiąt pokoi i mam zamiar domalować je do wszystkich pozostałych, jak tylko wystarczy mi na to czasu. Jest to też fajna zabawa dla mnie i relaks. Wszystko robię według własnego uznania, nie musi podobać się to każdemu, każdy ma inny gust. Nie wszyscy przecież lubią np. kolor niebieski i żółty (śmiech).
Założenie i cel zbudowania hotelu, moim zdaniem był trafny i mam nadzieję, że wnosi coś pozytywnego do poglądu o Polsce i Polakach. Dlatego też wyznaję zasadę: „DWA RAZY POMYŚLEĆ, RAZ ZROBIĆ”.
„Lenart” to z pewnością coś więcej niż hotel. Organizują państwo też świetne i oryginalne wydarzenia…
To prawda. Założenie początkowe było takie, że hotel powinien być uniwersalny, czyli organizowanie konferencji, bankietów, wesel w weekendy, imprezy taneczne i integracyjne. Koncerty wyszły spontanicznie, skoro mamy duże sale i dobrą akustykę, to czemu nie? Koncerty są pomysłem mojego męża po to, aby zaistnieć i wyróżnić się czymś na rynku i żeby „coś się działo”. Zaczęło się od Staszka Sojki, gdy jechał na beatyfikację Jana Pawła II do Rzymu. Okazał się bardzo fajnym człowiekiem. Poszliśmy o krok dalej, podpisaliśmy najpierw kontakty z kabaretami, m.in. Limo, Chatelet, potem z Edytą Geppert, Sojką, Melą Koteluk, Wolna Grupa Bukowina, Santor, Połomskim, Lipnicką i Porterem , Krystyną Prońko .W styczniu będziemy gościć Panią Groniec.
Możemy przeprowadzić różne imprezy, w tym nawet klubowe, dyskoteki, itp. Bardzo dobrze przyjęły się też wieczorki taneczne dla osób w każdym wieku. Szczególnie ważne są dla nas wesela dla nowożeńców. Marzą się nam w przyszłości recitale młodych i ambitnych muzyków.
Jakie sławy jeszcze gościły u Państwa?
Nazbierało się. Oprócz tych, których wymieniłam wcześniej, obecni byli także jako goście: zdobywca GRAMMY – Kenny Garret wraz z zespołem, Kidawa Błońska, posłanka Elżbieta Achinger, były Minister Gospodarki Edmunt Nowak, prezydent Krakowa – Jacek Majchrowski, byli też sportowcy, np.: Artur Szpilka, Czesław Lange – kolarz, Lucjan Błaszczyk – mistrz świata w ping-pong i Jorgen Persson- wielokrotny mistrz świata, też w ping-pong. Różni piłkarze, mistrzowie sztuk walki, np. Mateusz Dylawerski, który miał również u nas wesele (śmiech). Oprócz tego gościliśmy wielu dziennikarzy TVN, Polsat i innych. Byli też goście nietypowi, jak np. król i marszałkowie Bractwa Kurkowego ze świtą, członkowie Solidarności, oficerowie Mosadu, inni goście ze wszystkich kontynentów, zwłaszcza goście biznesowi i turystyczni. Lubimy każdego z naszych gości. W równy sposób traktujemy wszystkich, mile widziany jest każdy, nie tylko sławy. Szczególnie fajni są ci ze zwierzętami (zwierzęta gościmy gratis)!
Co pani uważa za największy sukces hotelu?
Zdobyliśmy 26. miejsce w plebiscycie „Hotel z Klasą”, konkursie gazety branżowej „HOTELARZ” wśród kilkuset hoteli w całej Polsce. To dla nas duże wyróżnienie w pierwszym roku działalności a także przeprowadzenie wielu międzynarodowych konferencji, bankietów i wesel.
Co najbardziej sobie pani ceni w biznesie?
Przede wszystkim lojalność, słowo i jasne zasady fair play.
Czy pani zdaniem płeć ma znaczenie przy prowadzeniu firmy?
Tak, ma. Moim zdaniem, kobiety mają trudniej, gdyż wszyscy liczą się z mężczyznami, szczególnie w takiej branży. Z doświadczenia wiem i uważam też, że kobiety potrafią załatwić więcej spraw i lepiej wszystko ogarnąć. Są bardziej zorganizowane.
Czym kieruje się pani przy doborze współpracowników?
Przede wszystkim ważne są kompetencje oraz lojalność. Cenię również pracowitość i uczciwość. Pracowników będę dobierała dotąd, aż stworzę zgrany zespół ludzi motywujących się nawzajem, kompetentnych i lojalnych oraz z pasją i oddaniem w tym, co robią.
W każdym biznesie pojawiają się też trudności. Jaka jest pani metoda, żeby skutecznie je przezwyciężać?
Analiza sytuacji jest najbardziej skuteczna. Trzeba iść do przodu i nie popełniać tych samych błędów. Wyciągać z każdej trudności wnioski. W sytuacjach ekstremalnych polecam zachować spokój i rozwiązywać problemy tak, aby wszyscy byli zadowoleni. Wolę stracić finansowo, niż nie wyjść z niezręcznej sytuacji „z twarzą”. Kieruję się przy tym zasadą, że „chytry dwa razy traci”.
Czyli mocny charakter również ma znaczenie w biznesie?
Zdecydowanie! Jestem osobą bezkompromisową, dążącą do celów w niebanalny sposób, czasami stawiającą wszystko na jedna kartę, chociaż nie toleruję hazardu (śmiech). Nie jestem osobą przekupną i nie lubię ludzi bez zasad, chociaż obecnie społeczeństwo ludzi młodych rzadko ma to na uwadze. Dla wielu osób liczą się tylko ich sprawy i wygoda. Nie w tym tkwi metoda. Nie mam kompleksów w stosunku do innych, bez względu na to, na jakim są stanowisku. Mam swoje zdanie i nie wycofuję go. Jeśli podejmuję ryzyko, to zawsze na własny koszt i nie lubię wścibskości oraz plotkarstwa. Mówię, co myślę, ale muszę przyznać, że często przysparza mi to sporo problemów, nie toleruje po prostu obłudy. Mam swój prywatny świat i lubię samotność.
Skoro o prywatnym świecie mowa, jak spędza pani czas wolny?
Mam już dorosłe dzieci, dwóch synów, więc mam więcej czasu dla siebie. Zanim wybudowałam hotel, ćwiczyłam zasady projektowania i budownictwa na własnym domu, z którego jestem nawet bardziej dumna, niż z hotelu, gdyż jest przepiękny, cieszę się, że moi synowie mają miejsce, do którego mogą zawsze wracać, jak do gniazda. Z czasem wolnym jest ciężko, ale wolne chwile poświęcam mojemu ogrodowi.
A hobby? Ma pani pasję, która zaprząta pani głowę równie mocno?
Uwielbiam malować! Maluję, co mi w duszy gra. Lubię projektować nietypowe i ciekawe rzeczy w sposób niekonwencjonalny, np. lampy, meble, coś z metalu. Często też mogę podpowiadać komuś różne rozwiązania projektowe, co mnie osobiście satysfakcjonuje, oczywiście nieodpłatnie. Gdy mam czas, cieszą mnie także wędrówki po górach.
Jakie są pani plany zawodowe na przyszłość?
Chciałabym rozkręcić hotel na tyle, na ile to możliwe. Przekazać wiedzę i zaangażować dwóch fantastycznych synów w rodzinny biznes.
A pani osobiste marzenia?
Kupić dom we Włoszech, np. w Toskanii, wyremontować go, urządzić po swojemu i tam właśnie spędzać mroźne zimy na starość, w ciepłych krajach.
Ma pani niezwykłe doświadczenia w biznesie. Co zatem poradziłaby pani kobietom, które pragną założyć własną działalność?
Żeby się nie bały! Zakładać, nie brać wspólników i nie zrażać się, gdyż czasami niepowodzenia są po to, abyśmy wiedziały, jak fajnie jest, gdy coś się powiedzie. Nie można ciągle liczyć się z czyimś zdaniem i jego upodobaniami, gdyż każdy jest inny, a najważniejsze jest trafić na ludzi podobnych do siebie i wtedy jest super. Trzeba robić swoje i to w taki sposób, aby praca nie była „pracą”, tylko przyjemnością.
Kobiety nadal uważane są za osoby bardzo zdolne, jednak często rezygnujące z zawodowych pasji z różnych powodów.
Kobiety maja inną podzielność uwagi i mogą wykonywać kilka czynności na raz. W przeciwieństwie do mężczyzn! Są bardziej wytrwałe, uparte, znoszą lepiej ból i cierpienie. Kobiety jednak stawiają sobie inne cele, jako te najważniejsze, czyli: dom, rodzina, a mężczyźni nastawieni są na karierę i własne ego. Nadto, w naszej kulturze, córki są inaczej wychowywane, w cieniu faceta. Nie ma przyzwolenia na samodzielne działanie kobiet, dlatego mają trudniej i może dlatego ustanawiane są parytety. Dlatego też czasami kobiety przegrywają z mężczyznami. Sama wiem, że wpadłam w pułapkę bycia matką i poświęcenia się dla dzieci, dla domu i wycofania się z prowadzenia biznesu, dlatego też szukałam dodatkowych zajęć , podporządkowując wszystko dzieciom i domowi. Nauczyłam się jednak mieć swoje zdanie, gdy dzieci dorosły i stały się samodzielne. Kiedyś też usłyszałam w jakimś wywiadzie w TV, że kobieta musi być egoistką i mieć własne życie. TO JEST WAŻNE! ROBIĆ COŚ Z MYŚLĄ O SOBIE, A NIE O INNYCH, ale my ciągle się poświęcamy i bierzemy wszystko na siebie. Kilka moich przyjaciółek wycofało się z realizacji swoich marzeń. Jednak, jak kobieta udowadnia, że potrafi, to musi się liczyć z tym, że rywalizuje ze swoim mężczyzną, a często także z otoczeniem. Tak postrzegam bycie kobietą w Polsce.
Jaki jest pani przepis na obronienie własnych pasji zawodowych?
Moje pasje zawodowe związane są z jak najlepszą pracą i efektami tej pracy – dopóki nie rozkręcę biznesu tak, jakbym chciała. Proszę sobie wyobrazić, że od kwietnia tego roku dopiero mam Facebooka i wiem, jak potężnym narzędziem on jest. Podobnie, jak inne media społecznościowe. Cały czas uczę się i nie tylko eksperymentuję na swoim Facebooku, ale też na firmowym, restauracji i Google +, Instagramie, Pinterest, Youtube, itd., i ekscytuję się wynikami codziennie oraz wyciągam wnioski, w tym również z „analogowych” rozmów z gośćmi.
Fascynują panią wyniki działań, wirtualne opinie?
Śledzę wyniki swoich działań, bo lubię rywalizację! Ekscytuje mnie to, co dzieje się w wirtualnym świecie, chociaż moje pokolenie, pokolenie osób 50 + bywa uważane już za „zgredów” (śmiech). Wiem też, że niektórzy pracownicy są czasami leniwi i często nie utożsamiają się z firmą. Mogę się tu posłużyć przykładem kilku marketingowców, którzy nie potrafili nic ciekawego wymyślić, a na dodatek tego, co im polecałam, wcielić w życie. W związku z tym sama zaangażowałam się w te sprawy i dotąd będę szukać osób kompetentnych, aż zaczną ze mną współpracować i realizować moją politykę, a najlepiej, jak jeszcze wniosą coś nowego i jak ja od nich też będę się mogła uczyć! Jest to naprawdę frajda i satysfakcja, kiedy ma się do czynienia z ludźmi kompetentnymi i kreatywnymi oraz interesującymi.
Pasje, jak i priorytety, zmieniają się u mnie w zależności od sytuacji i potrzeb. W biznesie, podobnie, jak w życiu, trzeba być otwartym i ciągle się uczyć. I liczyć na siebie!
My, kobiety, mamy trudniej w biznesie?
Może to i trywialne stwierdzenie, ale, tak. Kobiety nadal w Polsce mają trudniej. Choćby z tego powodu, że nie chroni nas prawo w postaci zabezpieczenia podstawowych potrzeb socjalnych, które powinno zagwarantować państwo, np. samotnym matkom. Lub kobietom w trudnej sytuacji, kiedy na przykład samotnie wychowują niepełnosprawne, ciężko chore dziecko. Niestety, ale w takich ekstremalnie trudnych sytuacjach, mężczyźni często odchodzą…
Gdyby miała pani wymienić trzy najlepsze cechy kobiet, które pomagają w biznesie, co by to było?
Upór i bezkompromisowość w dążeniu do celu poprzez logiczną analizę, ale czasami również podejmowanie przemyślanego ryzyka. Ze mną często bywa tak, że stawiam wszystko na jedną kartę i zawsze wygrywam, nawet pomimo odmiennych zdań, na przykład dwóch prawników z różnych kancelarii na raz (śmiech).
Liczą się jeszcze: nieustanny rozwój i nauka, a także wyciąganie wniosków z niepowodzeń i nie popełnianie ich ponownie.
A teraz pytanie nieco przekorne. Jakie „typowo kobiece cechy” mogą nam przeszkadzać w drodze do spełnienia zawodowego?
Uczuciowość i emocjonalne podejmowanie decyzji!
Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka
Fot. Żaneta Niżnikowska/NM Studio
Facebook
RSS