Kobieta sukcesu to kobieta spełniona, która się dobrze czuje w swoim własnym ciele, która się cieszy życiem i tym, co robi, która się rozwija. Jest też niezależna i ma swój portfel.
REDAKCJA: JAK PANI GODZI ŻYCIE ZAWODOWE Z PRYWATNYM? JEST PANI ŻONĄ, MAMĄ, MA PANI SWOJĄ FIRMĘ… CZY TO SIĘ W OGÓLE DA POGODZIĆ?
Anna Beck, twórczyni i właścicielka marki JUST BECK: Da się, oczywiście, że się da! Pomaga dobry plan (śmiech). Na początku, gdy urodziły się dzieci, byliśmy z mężem nieco tym wszystkim zdezorientowani. Dzieci naprawdę zmieniają wiele. Jednakże po upływie około dwóch miesięcy, już się wdrożyliśmy w ten rytm i zaczęło nam to naprawdę dobrze wychodzić (śmiech). Ponieważ dużo jeżdżę służbowo z moimi produktami, to właśnie mąż spędza więcej czasu z dziećmi. On z racji stylu swojej pracy, może poświęcić domowi i dzieciakom więcej czasu, niż obecnie ja, taki mamy podział. Też bardzo nie chcieliśmy, by dzieci spędzały dużo czasu na świetlicy, więc on odbiera je w miarę wcześnie a ja je rano zawożę do szkoły. Bardzo mi pomaga moja teściowa, od której to w sumie się wszystko zaczęło. Nasz flagowy gorset, który się nazywa „EWA”, został nazwany jej imieniem. Każdy produkt w naszym sklepie nosi imię bliskiej mi osoby. Cieszy mnie bardzo to, że moje dzieci wiedzą, co robię i często mnie dopytują z kim mam dziś spotkanie czy jakąś sesję zdjęciową. Moja córka, którą czasem zabieram na sesje, jest tym wprost zafascynowana i bardzo lubi ze mną jeździć.
PANI DEFINICJA KOBIETY SUKCESU TO…?
To kobieta spełniona, która się dobrze czuje w swoim własnym ciele, która się cieszy życiem i tym, co robi, która się rozwija. Jest też niezależna i ma swój portfel. Jak mówiłam, w mojej pracy spotykam się z kobietami, które opowiadają, jak zostają z niczym, gdy mąż po wielu latach odchodzi do młodszej a one zostają same. One poświeciły się mężowi, dzieciom i domowi i zostają z pustymi rękoma. Wiadomo, że w żadnym związku nie jest idealnie nigdy, bo po wstępnej euforii i zakochaniu, przychodzi inny etap. Oczywistością jest, że to się to jednak trochę zmienia.
Nad związkiem trzeba pracować….
Och tak! My jesteśmy 10 lat po ślubie i przeżyliśmy niesamowitą historię, bo się zakochaliśmy w sobie od pierwszego wejrzenia, co ja zawsze uważałam za bardzo zabawne i totalnie niemożliwe – dopóki mnie to nie spotkało (śmiech). Poznaliśmy się w centrum handlowym przy kasach. Zapłaciłam przypadkiem za jego ketchup. Powiedziałam – to nie jest moje, proszę to zabrać! I musieliśmy poczekać na kasjerkę, by zmieniła rachunek i na nowo rozliczyła ten produkt. W tym czasie oczekiwania, tak ukradkiem zerknęłam na niego i powiedziałam do samej siebie w myśli, że to będzie mój mąż. Akurat wtedy byłam po bardzo ciężkim związku, mocno toksycznym i w tamtym czasie w ogóle nie myślałam o nowej relacji. Ja bardzo lubię nieco ironiczne poczucie humoru więc do tej pory pamiętam, że wtedy, już nieco zniecierpliwiony oczekiwaniem na kasjerkę zajrzał w mój koszyk i powiedział „widzę, że ma Pani dużo kosmetyków do kupienia, będzie się Pani dużo myć?”. Odpowiedziałam nieco zgryźliwie, że „tak, wie Pan, bo ogólnie tego nie robię za często”. Bardzo go to rozbawiło. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę w tym sklepie, rozliczyliśmy się i poszłam. To było przed samymi Świętami więc pamiętam, że tylko krzyknął za mną „wszystkiego dobrego życzę!” i tak się pożegnaliśmy. Dwa tygodnie później wracałam z intensywnego treningu, nieumalowana i wymęczona, ale coś mi kazało wejść ponownie do tego centrum handlowego. To było tuż przed Sylwestrem, więc kolejki już były naprawdę jak z kosmosu, ale cały czas słyszałam wewnętrzny głos, bym tam weszła. I on tam był. Facet, który całe życie kupował płyn do spryskiwaczy na stacji benzynowej, wszedł do marketu, do tych kolejek, po płyn… i jak w filmach, wpadliśmy na siebie. Powiedział – „to jest tak niesamowite, że ja muszę mieć numer do Pani”. A ja mu oczywiście podałam telefon do siebie i później tylko myślałam, czy zadzwoni, czy coś z tego będzie (śmiech). Pamiętam, że cała w emocjach, wpadłam do siostry i oznajmiłam, że się zakochałam. Zapytała – „jak to, w kim?”. Ja odparłam, że nie wiem (śmiech). Bardzo szybko się to wszystko zaczęło rozwijać a już po roku byliśmy po ślubie. To, że dwoje ludzi jest razem to nie jest recepta na wieczne szczęście. Czasem są kłótnie, jest zmęczenie, mamy czasem inne podejście do różnych spraw, ale dużo rozmawiamy i pamiętamy o kompromisach. Wszystkim kobietom mówię, by dbały i szanowały siebie, bo gdy w związku nie ma szacunku to nie jest to dobry znak na przyszłość. Bo przepraszanie i ciągłe wybaczanie to w związku jest równia pochyła. Dlatego tak bardzo doceniam mojego męża i jego wsparcie na każdym etapie naszego życia.